Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Troch si go bałam. Ale pó niej
przekonałam si , jaki jest łagodny. My l , e mi dzy wami
te wszystko si uło y.

- Nie miałem poj cia, e w ogóle go znasz –
powiedział ze zdziwieniem.

- Owszem - odparła. - Pomagałam jemu i Tahl
podczas dochodzenia w sprawie kradzie y, kiedy byłe
na Melidzie/Daan.

Zaciekawiony, odwrócił si , by spyta , co takiego ro-
biła, ale przeszkodził mu dziwny hałas. Oboje spojrzeli w
gór . Powietrze wypełniał jaki chrz st.

Z podniesionymi głowami wyt ali wzrok. Na pocz tku
widzieli tylko to, czego si spodziewali: jasne sło ce na
bł kitnym niebie. A pó niej chyba wszystko zacz ło dzia si
jednocze nie. wiatło przygasło i nagle co run ło w dół z
nieba, które, jak zobaczyli, było tylko płótnem. Ujrzeli
szkieletowe kształty pomostów i bryły reflektorów. W
powietrzu wisiał fragment poziomego tunelu.

- To pozioma turbowinda - krzykn ła Bant z przera-
eniem w głosie. - Zaraz si rozbije!






15

07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
ROZDZIAŁ 3





Obi-Wan zobaczył to wszystko w mgnieniu oka, ale tak
wyra nie jak na zwolnionym filmie. Turbowinda kursowała
wysoko ponad jeziorem i okalaj cymi je alejkami. Blask
olbrzymich reflektorów ukrywał j przed wzrokiem. Teraz
fragment windy wypadł z szybu, rozbijaj c rz d wiateł.

- Musiały wybuchn silniki repulsorowe - domy lił
si Obi-Wan. - W ka dej chwili mo e spa .

- Ta turbowinda ł czy centra opieku cze dla naj-
młodszych dzieci z jadalniami - powiedziała Bant, wpa-
truj c si w urz dzenie. - Mo e by w niej pełno dzieci.
- Odwróciła wzrok.

- Nie mam komunikatora - powiedział szybko.
Został zniszczony na Melidzie/Daan.

- Ja pójd - postanowiła. - Ty zosta na wypadek...
na wypadek, gdyby spadła.

Ruszyła biegiem. Chłopiec wiedział, e zmierza do
automatu komunikacyjnego przy wej ciu na poziom jeziora.
Nie mógł oderwa oczu od turbowindy. Szyb lekko si
kołysał. W ka dej chwili mógł run do jeziora.

Jednak wci si trzymał.

Nie mógł tak sta z zało onymi r kami. Zacz ł przy-
gl da si urz dzeniom powy ej szybu. Nie miał poj cia, e
istnieje tam taki labirynt pomostów. Je li dzieci zdołaj si
wydosta , b d mogły uciec po nich na poziom naprawczy...

Ledwo ta my l przemkn ła mu przez głow , pognał
ju do drzwi serwisowych ukrytych w zaro lach. Przedarł si
16

07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
przez krzaki i nacisn ł guzik przywołuj cy wind pionow .
Nic si jednak nie stało. Odwróciwszy si , ujrzał w skie
schodki prowadz ce do góry.

Przeskakiwał po dwa stopnie jednocze nie. Czuł pul-
sowanie w nogach, jego mi nie słabły z ka d chwil
wspinaczki. Ale nie poddawał si .

Wreszcie wypadł na najwy szy poziom. W korytarzu
ujrzał rz d drzwi oznaczonych numerami: B27, B28, B29 i
tak dalej. Które z nich prowadziły na pomost znajduj cy si
najbli ej uszkodzonej kabiny?

Zawahał si . Serce waliło jak w ciekłe. Chciał i
naprzód, ale wiedział, e straci cenny czas, je li tego nie
przemy li. Spróbował okre li swoje poło enie wzgl dem
ni szej kondygnacji, wyobra aj c sobie, gdzie wisi winda.
Nast pnie zacz ł i korytarzem, mijaj c kolejne drzwi, a
pomy lał, e znajduje si blisko wła ciwego miejsca.
Nacisn ł guzik z napisem WEJ CIE na drzwiach numer
B37. Znalazł si na niewielkim pode cie.

Turbowinda wisiała niepewnie po rodku ogromnej
przestrzeni. Pomost stykał si z nietkni t cz ci tunelu.
Mógłby przechyli si przez barierk i wyci w nim otwór
mieczem wietlnym. Pó niej musiałby zeskoczy do rodka
i dobiec do windy. O ile szyb nie załamie si pod jego
ci arem...

Rozumiał, e trzeba podj ryzyko. Wyjrzawszy na
dół, stwierdził, e Bant jeszcze nie wróciła z pomoc . Mo e
automat komunikacyjny nie działał, podobnie jak winda
serwisowa?

Szybko ruszył pomostem wzdłu rz dów pot nych
reflektorów. Daleko, w dole widział przebłyski jeziora.
Nawet najwy sze drzewa wydawały si niezwykle małe.

Kiedy doszedł do tej cz ci szybu, która zakr cała tu
obok pomostu, uruchomił miecz. Powoli i ostro nie wyci ł
17

07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli
otwór. Nie chciał, eby wykrojony kawał metalu wpadł z
powrotem do tunelu. Powiesił bro na pasku.

Przeszedł przez barierk . Nic go ju nie dzieliło od
wody kilkaset metrów ni ej. Z turbowindy nie dochodziły
adne d wi ki, czuł jednak fale cierpienia i strachu.
Wyczuwał te obecno dzieci uwi zionych w rodku.

Ostro nie w lizgiwał si do szybu. Trzymaj c si ba-
rierki, sprawdzał jego wytrzymało na własny ci ar. Szyb
nie zachwiał si , nie rozległ si te aden alarmuj cy hałas.
Pu cił por cz gotów skoczy z powrotem, gdyby tunel
zacz ł si kołysa . Nie poruszył si jednak.

Musiał i powoli. Biegiem mógłby wprawi szyb
w wibracj i spowodowa jego runi cie. Nie chciał wy-
obra a sobie dzieci spadaj cych do ciemnego jeziora w
dole. W tunelu panował mrok, wi c o wietlał sobie drog
mieczem wietlnym. Widział ju masywny kształt turbo-
windy. Kiedy podszedł bli ej, dobiegł go gł boki głos Jedi,
który odgrywał rol opiekuna, oraz rozlegaj ce si co jaki
czas szepty dzieci.

Poruszał si bardzo wolno, ale w ko cu dotarł do
ciany kabiny. Zapukał w ni .

- To ja, Obi-Wan Kenobi! - zawołał. - Jestem w szy-
bie turbowindy.

- Nazywam si Ali-Alann - odezwał si gł boki
głos. - Jestem opiekunem dzieci.

- Ile osób jest w rodku?

- Dziesi cioro dzieci i ja.

- Pomoc nadchodzi.

W głosie Ali-Alanna nie było ladu nerwowo ci.

- Silniki repulsorowe wysiadły jeden po drugim. Tyl-
ko jeden utrzymuje nas w powietrzu. Komunikator nie
działa. Właz bezpiecze stwa nie chce si otworzy . Nie
mam miecza wietlnego.
18

07.Ucze Jedi-Jude Watson- wi tynia w niewoli

Obi-Wan wiedział, co to oznacza. Silnik w ka dej
chwili mógł przesta działa . Byli w pułapce.

- Zabierz dzieci od ciany, za któr stoj - polecił.

Poruszaj c si wci wolniej, ni by chciał, wyci ł
dziur w kabinie. Metal odgi ł si , ale nie odpadł od
ciany. To dobrze. Obi-Wan trzymał miecz niczym po-