- Nie, skąd. Po prostu nie przypuszczałem. - Był pewien, że
straciła cnotę, mając najwyżej siedemnaście lat. - Ale dlaczego
Tommy?
- Bardzo go lubiłam.
scand
- Ja też, ale nie przyszłoby mi do głowy, żeby się z nim kochać.
- To dla mnie wielka ulga - zauważyła z ironią.
- Wprost nie mogę uwierzyć.
- Dlaczego?
- Nie wiem - mruknął. - Był moim przyjacielem.
- I uważasz, że nie lubiąc ciebie, nie mogłam lubić jego?
172
Anula
- Tego nie powiedziałem. Ale może poszłaś z nim do łóżka, żeby zrobić mi na złość.
- Jesteś komiczny. Zresztą to się stało po tym, jak wasze stosunki
mocno się rozluźniły, więc i tak nie miałeś okazji się dowiedzieć, co
zaszło między mną i Tommym.
- Tommy Nolan - powtórzył Greg, kręcąc głową. - A ja niczego
nie podejrzewałem.
Diandrę poruszył ton smutku w jego głosie.
- Nie bierz sobie tego zbytnio do serca - rzekła łagodnie. -
Dobrze się czułam w jego towarzystwie.
A do tego jest przystojny, ambitny i inteligentny. Bardzo mi
ciebie przypominał.
- I dlatego poszłaś z nim do łóżka? - podchwycił Greg.
alous
Diandra zaniemówiła. Nigdy nie przyszło jej do głowy, iż miała
słabość do Tommy'ego, ponieważ przypominał Grega. Nie, to by nie
miało sensu, przecież Greg budził w niej niechęć.
Z drugiej jednak strony, w najśmielszych snach nie przyszłoby
jej do głowy, że między nią a Gregiem dojdzie do zbliżenia.
scand
Próbowała sobie przypomnieć, za co tak bardzo go nie lubiła, lecz w
głowie miała chaos. Wszystko działo się zbyt szybko.
- Diandra?
Spojrzała na niego. Greg patrzył znacząco na jej bluzkę.
Ach prawda, przegrała. Drżącymi ze zdenerwowania palcami
rozpięła i zsunęła bluzkę z ramion.
173
Anula
Teraz Greg zaniemówił. Diandra wyglądała zachwycająco.
Siedziała obok niego z podwiniętymi nogami, mając na sobie jedynie
koronkowe majteczki i taki sam stanik, a na szyi szmaragdową kolię.
Miała gładką jak atłas, jasnokremową skórę i smukłą, idealnie zgrabną
figurę. Nie mogłaby wyglądać bardziej seksownie, gdyby była
całkiem naga.
- Gramy dalej? - zapytał, gdy wreszcie odzyskał głos.
- Tak.
Z trudem oderwawszy od niej oczy, nie całkiem panując nad
swymi ruchami, o wiele za energicznie potrząsnął pojemnikiem z
kostkami. Przypadł mu wyjątkowy niekorzystny zbiór liter, z których
udało mu się ułożyć tylko kilka wyrazów. Diandra wprawdzie też się
nie popisała, osiągnęła jednak lepszy wynik.
alous
- O czym marzysz? - zapytała.
- Pytasz o to, jakie miewam sny?
- Nie, o czym marzysz na jawie. Co chciałbyś w życiu osiągnąć?
Było to, w odczuciu Grega, najbardziej osobiste ze wszystkich
dotychczasowych pytań. Diandra chciała wejrzeć w jego najskrytsze
scand
myśli, którymi nie lubił się z nikim dzielić.
- Chciałbym osiągnąć sukces - powiedział. -Przyczynić się do
rozwoju firmy.
- O tym wiem - odparła. - Powiedz mi, czego pragniesz ponad to.
- Pragnę sukcesu poza firmą.
- Jakiego? - spytała, lekko marszcząc brwi.
174
Anula
- Od piętnastu lat żyję wyłącznie sprawami firmy. Nie wychodzi mi to na zdrowie. Chciałbym to zmienić.
- W jaki sposób?
Zawahał się. W każdej chwili był gotów zdjąć resztki ubrania i
pokazać się Diandrze jak go Pan Bóg stworzył, miał jednak poważne
opory przed obnażeniem swych najskrytszych myśli i pragnień. Nie
był pewien, czy zdobędzie się na tyle odwagi. Zaraz jednak zdał sobie
sprawę, że nie może stchórzyć, bo to oznaczałoby przegraną na całej
linii.
- Chciałbym założyć rodzinę. Wracać wieczorami do ukochanej
kobiety. Chciałbym mieć z nią dzieci i patrzeć, jak dorastają. -
Zamyślił się. - Marzy mi się, że leżę na łące w ciepły słoneczny dzień,
trzymam w ramionach ukochaną kobietę i oboje patrzymy na nasze
alous
bawiące się dzieci. Albo że siedzę w zimie przed kominkiem. Reszta
podobnie jak w śnie numer jeden - zakończył szybko, podnosząc na
nią wzrok.
Wyznanie Grega do głębi Diandrę poruszyło. Jego szczerość nie
budziła wątpliwości. Miał to wypisane na twarzy. Nie mogła jednak
scand
pojąć, dlaczego nigdy go o takie marzenia nie posądzała. Chyba
zanadto była zajęta toczeniem z nim potyczek, zbyt zaabsorbowana
wyszukiwaniem wad, by dostrzec to, co było w nim dobre.
Szybko odwróciła głowę, by nie zauważył łez napływających do
jej oczu. Jednak nie dość szybko.
- Diandra, co to? - spytał przejęty do żywego.
175
Anula
- Nic, nic. - Obronnym ruchem podniosła rękę, prosząc, aby pozwolił jej się .opanować.
- Wzruszyłaś się?
- Tak - szepnęła, odzyskując zdolność mówienia.
- Bo widzisz, ja mam bardzo podobne marzenia. Czy to nie
zakrawa na ironię, że oboje, zajmując tak eksponowane i godne
pozazdroszczenia stanowiska, wciąż pragniemy czegoś jeszcze? Czy
jeśli kiedyś dostaniemy się do nieba, też nie będziemy mieli dosyć?
- Ja prócz tego, co ci wyznałem, niczego więcej nie pragnę.
- Ani ja - przyznała. - Niemniej czasami wydaje mi się, że są to
nieosiągalne marzenia - dodała z głębokim westchnieniem. - Czy
myślisz, że kiedykolwiek się spełnią?