Lando zaciągnął się dymem z cygara. Siłą woli zmusił się do zachowania spokoju.
- A my musimy przelecieć przez tę blokadę. No cóż, moje życie było wprawdzie krótkie, ale
jakże treściwe. Czy możesz się postarać, żeby pola naszych osłon również przekształciły
się w taki kamuflaż?
Robot skasował obraz, wyświetlany na ekranie głównego monitora.
- Obawiam się, że nie, mistrzu. Ta technika jest niezwykle skomplikowana.
- To oznacza, że posługują się nią wszyscy we wszechświecie z wyjątkiem cywilów -
mruknął Lando. - No cóż, wydaje mi się, że masz jakiś plan, który pozwoliłby nam
wybrnąć z takiej sytuacji.
Nastąpiła krótka cisza, w trakcie której, gdyby Vuffi Raa potrafił dokonać tej sztuki,
mógłby zamrugać w zdumieniu pojedynczym okiem.
- Myślałem, że to ty wymyśliłeś jakiś plan, mistrzu - odezwał się w końcu zaniepokojony
android.
Śniadoskóry hazardzista wzruszył ramionami, po czym westchnął z wyraźną rezygnacją.
- Obawiałem się, że zechcesz powiedzieć coś w tym rodzaju. Prawdę mówiąc,
zastanawiałem się nad jakimś planem, ale na razie nie doszedłem do konkretnych
wniosków. Myślę, że udam się teraz znów do swojej samotni i zajmę dopracowywaniem
szczegółów. Wrócę tak szybko, jak tylko będzie możliwe. Nie wstrzymuj oddechu, bo
może to potrwać jakieś sto lat, a może nawet trzysta.
Rozpiął klamry ochronnej sieci i nie ukrywając obrzydzenia, po raz ostatni spojrzał
przez segmentowany iluminator. Później pochwycił cygaro i opuścił sterownię. Przeszedł
korytarzem do zagraconej świetlicy, gdzie wyłączył generator sztucznego ciążenia
i odepchnąwszy się od płyt pokładu, zawisnął dokładnie w geometrycznym środku
pomieszczenia. Znieruchomiał i zaciągając się cygarem, usiłował zebrać rozproszone
myśli.
Wkrótce przekonał się, że tego dnia nie idzie mu to najlepiej.
- Mistrzu?
W cichym głosie, jaki wydobył się z panelu interkomu, zabrzmiało zaniepokojenie. Lando
ocknął się z zamyślenia, a może nawet z drzemki, w trakcie której karty- płytki w jego
dłoni - bez względu na to, jakie otrzymywał - zawsze zamieniały się w śmiecie. Tymczasem
samotna karta, jaką dysponował jego ukrywający twarz i odziany na szaro przeciwnik, za
każdym razem okazywała się nową kartą, która nigdy przedtem nie istniała. Nazywała
się Ostateczny Atut i automatycznie zapewniała graczowi dwadzieścia trzy punkty.
- Chrrrr... Co się stało?
Lando zamrugał i natychmiast przekonał się, że ocieka potem. Przesiąknął nim nawet
inny welwoidalny półoficjalny mundur kapitana. Cuchnął jak sierść bantha, którego ktoś
omal nie zajeździł na śmierć. Młody hazardzista przeciągnął się, usiłując usunąć z mięśni
zmęczenie, którego wcale nie powinien odczuwać, zważywszy na zerową siłę ciążenia.
- Vuffi Raa, ile razy ci powtarzałem, żebyś nigdy nie nazywał mnie...
- Mistrzu - przerwał mu coraz bardziej zaniepokojony android. Najwyraźniej czekał na
jakieś polecenia. - Minęły prawie trzy godziny. Czy skończyłeś dopracowywać szczegóły
planu?
- Uhm, niezupełnie - odparł hazardzista, nagle przytomniejąc. Kilka razy potrząsnął
14
@
Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka
głową, bezskutecznie usiłując odzyskać jasność myślenia. - Wciąż nad nimi pracuję.
Powiedziałem ci, że dam znać, kiedy...
- No cóż, chyba byłoby lepiej, mistrzu, gdybyśmy porozmawiali, jeżeli nie masz nic
przeciwko temu - przerwał mu Vuffi Raa po raz drugi. - Widzisz, w tej chwili w odległości
niespełna stu kilometrów przed dziobem, od strony sterburty, unosi się patrolowy
krążownik. Był tak dobrze zakamuflowany, że dotychczas go nie zauważyłem. Jego
artylerzyści wystrzelili dwa razy, żądając, żebyśmy się zatrzymali. Oświadczyli, mistrzu,
że jeżeli nie zastopujemy i nie wyrazimy zgody na przyjęcie oddziału abordażowego,
następnym strzałem rozetną nas na połowy.
Lando chrząknął. Poczuł, że ślina w ustach smakuje jak łajno mynocków.
- Na wypadek, gdybyś nie wiedział, stary druhu, to Marynarka Wojenna. Nie ma co do
tego najmniejszej wątpliwości.
ROZDZIAŁ III
Planeta nazywana Tundem drzemała, ukryta z daleka od wszystkich innych cywilizowanych
systemów i światów. Ciesząca się niegdyś niemal legendarną sławą, osiągnęła stan, w