Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Caldera, a ostatnie nabytki pana Shi­kanai nastąpiły...” Chwileczkę. Skąd się to wszystko wzięło?
Rozmowa toczyła się w podobny sposób przez całą kolację. J. Wiesner coś opowiadał, jego wypowiedź była w całości tłumaczo­na, po czym następowała mniej więcej taka sama odpowiedź „Ohhh”, długo przekazywana przez tłumacza. Wtedy powiedzia­łem sobie, że gdybym miał zbudować komputer osobisty, powinien być przynajmniej tak samo dobry jak sekretarz N. Shikanai. Powi­nien móc rozwijać i skracać sygnały, wiedząc o mnie i moim środo­wisku tyle, że czasem moja obecność mogłaby być zbędna.
Najlepsze porównanie, jakie mi przychodzi do głowy, gdy myślę o środkach porozumiewania się człowieka z komputerem, to dobry angielski lokaj. Ten „agent” odpowiada na telefony, rozpoznaje roz­mówców, przeszkadza nam tylko w odpowiednim momencie i mo­że nawet kłamać w żywe oczy w naszym imieniu. Lokaj ów jest też dobrze wyszkolony w wybieraniu właściwych momentów, znajdo­waniu odpowiedniego nastroju i niewrażliwości na nasze zabobony. Ludzie, którzy znają lokaja, mają znaczną przewagę nad nieznajo­mymi. I tak być powinno.
Z takich żywych pośredników korzysta tylko bardzo niewiele osób. Bardziej powszechna i zbliżona jest rola sekretarki w biurze. Osoba, która dobrze zna nas i większość naszych informacji, może bardzo skutecznie działać w naszym imieniu. Jeśli sekretarka zacho­ruje, to nie ma właściwie żadnego znaczenia, czy chwilowo zastąpi ją Albert Einstein. Nie chodzi tu o współczynnik inteligencji, ale o praktykę używania inteligencji dla naszego dobra.
Idea wbudowania takich właściwości funkcjonalnych w kompu­ter osobisty to marzenie, którego do niedawna nie udawało się speł­nić. Nie brano go więc poważnie. To się jednak szybko zmienia. Co­raz więcej osób wierzy, że uda się zbudować takich „agentów inter­fejsu”, czyli pośredników między nami a sprzętem komputerowym. Toteż marginalne do niedawna zainteresowanie inteligentnymi agentami stało się teraz modnym tematem badań naukowych w za­kresie interfejsu człowieka z maszyną. Stało się jasne, że ludzie chęt­nie oddadzą więcej swych uprawnień, aby mniej się zajmować bez­pośrednio komputerami.
Chodzi o zbudowanie takiej namiastki komputera, która ma wiedzę o czymś (proces, dział zainteresowań, sposób wykonywania czegoś) i o nas w relacji do tego czegoś (przyzwyczajenia, inklinacje, znajomości). Taki komputer powinien mieć podwójne doświadcze­nie, podobne do doświadczenia kucharza, ogrodnika lub kierowcy, którzy używają swych umiejętności do zaspokajania naszych po­trzeb w zakresie jedzenia, kształtu ogrodu i prowadzenia samochodu. Gdy już oddelegowałem wykonanie tych zadań, nie ma znaczenia, czy lubię gotować, zajmować się roślinami albo prowadzić sa­mochód. Oznacza to jedynie, że tymi sprawami mogę się zajmować, bo przyszła mi taka ochota, lecz nie dlatego, że muszę.
Podobnie jest z komputerem. Nie interesuje mnie logowanie się do komputera, przechodzenie różnych protokołów i zapamiętywa­nia adresu w Internecie. Zależy mi na przesłaniu wiadomości. Po­dobnie nie chcę czytać setek list dyskusyjnych, aby mieć pewność, że nie przeoczyłem czegoś ważnego. Niech to za mnie zrobi agent.
Cyfrowi lokaje będą liczni, i to zarówno ci, którzy żyją w sieci obok nas, jak i ci, którzy żyją w centrum lub na peryferiach firmy (dużej czy małej).
Opowiadam często o moim inteligentnym pagerze, którego bar­dzo kocham: jak pełnymi zdaniami podaje mi jedynie ważne infor­macje i jak inteligentnie się zachowuje. Wynika to stąd, że tylko jedna osoba zna numer mego pagera i wszystkie wiadomości przechodzą przez głowę tej osoby, która wie, gdzie jestem, co jest waż­ne i kogo znam (albo jego agenta). Inteligencja mieści się w sercu systemu, nie na jego peryferiach, nie w samym pagerze.
Jednakże inteligencja jest także potrzebna na końcu odbior­czym. Ostatnio złożył mi wizytę dyrektor wielkiej korporacji ze swym asystentem, który nosił pager szefa i przekazywał mu wiado­mości w najdogodniejszych momentach. Funkcje asystenta: takt, właściwy wybór momentu i dyskrecja, będą w przyszłości wbudo­wane w pager.
Osobiste filtry
Wyobraźmy sobie elektroniczną gazetę dostarczaną do domu w postaci bitowej. Przyjmijmy, że jest przesyłana na magiczny, bar­dzo jasny wyświetlacz, cienki jak kartka papieru, wodoodporny, ela­styczny i lekki. Jego interfejs wykorzystuje setki lat doświadczenia drukarzy, typografów i grafików dla ułatwienia przeglądania. Do­brze zrobiony, będzie wspaniałym medium do przekazywania wia­domości; źle zrobiony - przekleństwem.