Obrócił się do Richardsona.
- Co się stało?
- Musiałem cię stamtąd wyciągnąć. Nie chciałem, żebyś mu powiedział coś o jego śmierci.
- Nie wiem nic o jego śmierci.
- On też, a ja nie chciałem ryzykować, że coś mu powiesz. Nie sposób przewidzieć, jak taka wiedza mogłaby wpłynąć na jego psychikę.
- Mówisz o nim jakby żył.
- A nie żyje? - spytał Richardson.
- Gdybym to ja powiedział ci coś takiego uznałbyś, że jestem ignorantem i nie mam pojęcia o nauce.
Richardson uśmiechnął się słabo.
- Masz rację. Lecz jakoś ufam, że kiedy sam stwierdzam, iż on żyje, to wiem co mówić. Wiem, że nie mówię tego dosłownie, a ciebie nie jestem pewien. W każdym razie, co o nim myślisz?
- Jest zdumiewający - powiedział Tanner. - Doprawdy zdumiewający. Ta jego siła - czułem, jak uderza we mnie falami. I ten mózg! Tak szybko się we wszystkim zorientował. Domyślił się, że jest w przyszłości. Chciał wiedzieć, który papież sprawuje urząd. Chciał zobaczyć, jak wygląda Ameryka. I ta jego buta! Powiedział mi, że nie ma zamiaru podbijać Ameryki, że parę lat temu mógłby spróbować tego zamiast Peru, lecz nie teraz, teraz jest na to trochę za stary! Nic nie zbije go z tropu na dłużej, nie zmieszał się nawet wtedy, kiedy zorientował się, że od dawna nie żyje. Chciał się dowiedzieć, jak umarł. - Tanner zmarszczył czoło. -A w jakim wieku właściwie go stworzyłeś, kiedy pisałeś ten program?
- Około sześćdziesiątki. Pięć czy sześć lat po konkwiście, rok czy dwa lata przed śmiercią. Innymi słowy, u szczytu potęgi.
- Przypuszczam, że nie mogłeś pozwolić mu na to, by wiedział o swej własnej śmierci. Za bardzo przypominałby jakiegoś ducha.
- Tak właśnie myśleliśmy. Zaprogramowaliśmy zaporę w czasie, ustawioną kiedy już dokonał wszystkiego, co sobie zamierzył, kiedy był już pełnym Pizarrem. Ale przed końcem. O tym nie potrzebował wiedzieć. Nikt nie potrzebował o tym wiedzieć. Dlatego musiałem cię wyłączyć, rozumiesz? Na wypadek, gdybyś wiedział. I chciał mu powiedzieć.
Tanner potrząsnął głową. - Jeśli nawet wiedziałem, to już zapomniałem. Jak to się stało?
- Dokładnie tak, jak się domyśla: zginął z rąk towarzyszy.
- Więc wiedział, co nadchodzi.
- W wieku, w którym go stworzyliśmy wie już, że w Południowej Ameryce zaczęła się wojna domowa, że konkwistadorzy pokłócili się o podział łupów. Tyle w niego wbudowaliśmy. Wie, że jego towarzysz, Almagro, obrócił się przeciw niemu i został zwyciężony w bitwie i skazany na śmierć. Czego nie wie, lecz najwyraźniej się domyśla, to, że przyjaciele Almagra włamią się do jego domu i będą próbowali go zabić. Wyobraził sobie wszystko prawie dokładnie tak, jak ma się zdarzyć. Powinienem powiedzieć, jak się zdarzyło.
- Niesamowite. KtoÅ› tak sprytny...
- Tak, niezły z niego sukinsyn. Lecz także geniusz.
- Doprawdy? Czy może zrobiłeś go takim w opracowanym dla niego programie?
- W program włożyliśmy tylko szczegóły jego życia, wzór zdarzeń i reakcji. Plus mnóstwo komentarzy osób trzecich, jego współczesnych i późniejszych historyków znających źródła, którzy dostarczyli nam dodatkowego wymiaru przy określeniu stopnia nasycenia charakteru. Kiedy zbierzesz wystarczającą ilość tego rodzaju danych, najwyraźniej sumują się one w pełnię osobowości. To nie moja osobowość lub czyjakolwiek spośród tych, którzy uczestniczyli w projekcie, Harry. Jeśli włożysz łańcuch zdarzeń i reakcji charakterystycznych dla Pizarra, otrzymasz Pizarra. Genialnego i bezlitosnego. Inny łańcuch i dostajesz kogoś innego. A to, co teraz widzimy świadczy, że jeśli dobrze wykonasz robotę otrzymasz z komputera coś, co przekracza sumę tego, co weń włożyłeś.
- JesteÅ› pewien?
- A czy zauważyłeś - powiedział Richardson - że skarżył się na hiszpańszczyznę, którą, jak sądzi, mówi?
- Tak. Powiedział, że brzmi dziwnie, że wydaje się, jakby nikt już nie wiedział, jak mówić poprawnie po hiszpańsku. Nie całkiem to rozumiem. Czy ten interfejs, który wbudowałeś, kiepsko mówi po hiszpańsku?
- Najwyraźniej kiepsko mówi szesnastowiecznym hiszpańskim. W rzeczywistości nikt nie wie, jak brzmiała szesnaste wieczna hiszpańszczyzna. Możemy się tylko domyślać. Najwyraźniej nie domyślamy się za dobrze.
- To jak on może o tym wiedzieć? Po pierwsze, to ty go zsyntetyzowałeś. Jeśli ty nie wiesz, jak wtedy mówiono po hiszpańsku, to skąd on to wie? Wszystko, co wie o hiszpańskim, czy o czymkolwiek innym, to, co w niego wbudowałeś.
- No właśnie - odpowiedział Richardson.
- Ale to najzupełniej bez sensu, Lew!
- Powiedział też, że hiszpański, którym mówi sam, jest niedobry i że jego własny głos brzmi mu źle. Że sprawiliśmy, by mówił w ten sposób, myśląc, że on rzeczywiście tak mówił, lecz myliliśmy się.