Dopiero kiedy Hellsbane parsknê³a i stawi³a opór oraz kiedy Kero poczu³a pod czaszk¹ dŸgniêcie pochodz¹ce od miecza, us³ysza³a przed sob¹ g³osy... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Skierowa³a Hellsbane do lasu, zeskoczy³a z siod³a i poprowadzi³a klacz cichutko pod sosnami wzd³u¿ w¹ziutkiej œcie¿ki dzikiej zwierzyny, ponad dnem doliny i wiod¹cej tamtêdy drogi. Mia¿d¿one ig³y sosnowe zapachnia³y ostro i to zmusi³o j¹ do chwilowego postoju. Zapach móg³ ukryæ woñ klaczy i pozwoliæ im na okr¹¿enie jad¹cego przed nimi patrolu bez wzbudzania czujnoœci karsyckich koni.
Nabra³a pe³ne garœcie opad³ych z konarów igie³ i rozgniot³a je o zbrojê. Otrzyman¹ masê wtar³a w sierœæ Hellsbane. Klacz wci¹gnê³a powietrze nozdrzami jeden jedyny raz i obrzuci³a Kero raczej zdumionym spojrzeniem, lecz nie wygl¹da³o na to, aby to by³ protest. Uporawszy siê z tym, Kero dostrzeg³a dobry punkt obserwacyjny. Spêta³a klacz i czo³gaj¹c siê na brzuchu, przeby³a dziel¹c¹ j¹ od niego odleg³oœæ. Ods³oniêta ska³a nie by³a najlepsz¹ kryjówk¹, lecz zmierzch poprawi³ sytuacjê. Na miejscu znalaz³a siê w sam¹ porê, aby zobaczyæ powracaj¹cy z jeñcem patrol - ten sam, który min¹³ j¹ wczeœniej.
Od razu mo¿na by³o poznaæ, ¿e to jeniec. Mê¿czyzna jad¹cy na zaniedbanym mule, przywi¹zany do siod³a; od stóp do g³ów odziany na bia³o.
Trzynasty
Na dnie jej znu¿onego umys³u drgnê³y na po³y zagrzebane w pamiêci wspomnienia. "Czy ma to zwi¹zek z kap³añstwem? Nie, to nie mo¿e byæ to... I..."
Ci¹gle próbowa³a w jakiœ sposób po³¹czyæ wszystko w ca³oœæ, kiedy jej uwagê przyku³o coœ poruszaj¹cego siê poni¿ej niej, tak cicho, ¿e gdyby nie jego kolor - czy te¿ raczej jego brak - nie spostrzeg³aby tego. A gdyby nie widzia³a tego cz³owieka, nie pomyœla³aby "koñ", pomyœla³aby - "duch". Albo ob³ok mg³y; bo przypomina³o to strzêp tumanu przeœlizguj¹cy siê pomiêdzy drzewami. Jednak po³¹czenie odzianego na bia³o mê¿czyzny z bia³ym koniem nawet dla znu¿onego, otêpia³ego umys³u najemnika mog³o oznaczaæ tylko jedno: jeñcem by³ któryœ z Heroldów Valdemaru. A Karsyci cenili Heroldów nawet mniej jeszcze ni¿ kobiety-wojowników.
"Ten koñ wcale nie jest koniem, przynajmniej zgodnie z tym, co mówi³a Tarma" - pomyœla³a ze wzrokiem wlepionym w niewyraŸny, bia³y kszta³t, przemykaj¹cy siê od jednej zas³ony do drugiej. "Ona nazywa³a je - leshy'a, jak s¹dzê. Duch. Hm... Wygl¹da ca³kiem solidnie jak na ducha. Nie wydaje siê te¿ nadmiernie magiczny".
Karsyccy ¿o³nierze stanêli na œrodku drogi i naradzali siê szeptem, rzucaj¹c przestraszone spojrzenia, w kierunku wisz¹cego nad nimi górskiego zbocza i za plecy, tam, sk¹d przybyli. Zgarbiony bezw³adnie w siodle mê¿czyzna wydawa³ siê o niczym nie wiedzieæ, lecz Kero mia³a osobliwe przeczucie, ¿e nie by³ tak powa¿nie ranny ani tak otêpia³y, na jakiego wygl¹da³.
"Jednak sam spryt i magiczny koñ to za ma³o, potrzeba czegoœ wiêcej" - pomyœla³a. "Przyjemnie by³oby mieæ na us³ugach armiê. A przynajmniej jednego przyjaciela na wolnoœci, zdolnego zwieœæ Karsytów, ¿e on jest armi¹. Albo ona..."
Natychmiast skarci³a siebie za myœli godne g³upca. Ten cz³owiek nie mia³ prawa ani do niej, ani do jej wspó³czucia. Valdemar nie wynajmowa³ najemników i prawdopodobnie nigdy tego nie zrobi. Nie musia³a byæ lojalna wobec jego kraju i nie musia³a ¿ywiæ ¿adnych uczuæ dla niego... Tyle ¿e Karsyci nie obejd¹ siê z nim delikatnie. No i masz ci los, przez Potrzebê z bo¿ym b³ogos³awieñstwem, nadje¿d¿a ona...
"Niech to licho, niemal wydosta³aœ siê st¹d! Nie jesteœ armi¹. Nie jesteœ nawet w dobrej formie do walki, a on nie jest kobiet¹ i Potrzebie ani siê bêdzie œni³o troszczyæ o niego".
Kap³anka wyda³a stanowczy rozkaz - co uciê³o dalsz¹ dysputê. ¯o³nierze zeskoczyli z siode³ i zaczêli odprowadzaæ konie do niewielkiego, œlepego kanionu, prawdopodobnie po to, aby rozbiæ tam obóz, podczas gdy ona objê³a nadzór nad jeñcem. Podjecha³a do niego, za w³osy szarpnê³a jego g³owê do góry i uderzy³a go w twarz tak mocno, ¿e zachwia³ siê w siodle. By³by spad³ z konia, gdyby nadal nie trzyma³a go za w³osy. Echo uderzenia odbi³o siê od ska³. Puœci³a go i bezw³adnie opad³ w siodle do przodu, na ³êk. Nawet z tak du¿ej odleg³oœci nie by³o cienia w¹tpliwoœci, ¿e uœmiech, który Kero ujrza³a, przepojony by³ okrucieñstwem.
To wtedy Kero podjê³a decyzjê. "Œwietnie. On jest Heroldem. Prawdopodobnie jeœli go uratujê, dostanê nagrodê, a nawet jeœli nie, to pomo¿e mi wydostaæ siê st¹d przez Valdemar. Wyrwê go z ³ap tej suki".
W zakamarkach mózgu czêœæ jej osoby wszczê³a rwetes, ¿e czyni¹c to, bêdzie szalona, ¿e szaleñstwem jest nawet myœleæ o ratowaniu nieznajomego. Przede wszystkim ona sama nie by³a jeszcze bezpieczna, zdana na w³asne si³y, a pomys³ ratowania kogokolwiek innego by³ z gatunku czysto samobójczych.
Zignorowa³a tê czêœæ siebie i zawróci³a. Czo³ga³a siê p³asko po ziemi, nie zwracaj¹c uwagi na zadrapania, dopóki nie znalaz³a siê poza zasiêgiem wzroku ludzi stoj¹cych na œcie¿ce. Chocia¿ zlekcewa¿y³a zdrowy rozs¹dek, nie zaniedba³a œrodków ostro¿noœci - nie by³o wiadomo, czy Karsyci nie wys³ali zwiadowcy do lasu. Porusza³a siê cicho jak œcigany królik, przeœlizguj¹c siê od jednej kryjówki do drugiej, wracaj¹c do Hellsbane okrê¿n¹ drog¹.
Nie licz¹c ptaków, las wydawa³ siê opustosza³y. Oczywiœcie inny zwiadowca, dobry zwiadowca, móg³ nie zaniepokoiæ ich bardziej, ni¿ robi³a to Kero. A jednak nie by³o tam ¿adnego, którego ona zdo³a³aby zauwa¿yæ, co oznacza³o prawdopodobnie, ¿e Karsyci czuli siê tak bezpieczni, i¿ nie zatroszczyli siê o sprawdzenie dalszej okolicy. Co równa³o siê temu, ¿e byæ mo¿e nie zadali sobie trudu pilnowania i okolicy najbli¿szej. Gdyby tak by³o, jej zadanie okaza³oby siê wykonalne.
Dotar³szy do Hellsbane, zwi¹za³a lejce i przymocowa³a je do siod³a, zanim zaczê³a nak³adaæ klaczy jej "kapcie". Hellsbane zastrzyg³a uszami; doskonale wiedzia³a, co to oznacza, chocia¿ Kero nieczêsto to robi³a. Jej zadaniem by³o strzec pleców Kero. Iœæ za ni¹ jak pies do czasu, kiedy Kero bêdzie jej potrzebowaæ. Tarma æwiczy³a z nimi ten manewr w sposób absolutnie bezwzglêdny. Nie ka¿dy rumak bojowy by³ w stanie siê tego nauczyæ, lecz Hellsbane by³a równie pos³uszna, jak dociekliwa. Dziêki tym cechom mog³a nauczyæ siê tej sztuczki i zapamiêta³a lekcjê znakomicie.

Tematy