Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Poniedziałek, wieczorem
Przyglądał mi się jak wilk jagnięciu. Rzeczywiście w nowej sukni wyglądałam
niesłychanie efektownie. Te toalety wieczorowe bez ramiączek, jak utrzymuje Dominik,
zawsze sprawiają u mężczyzn wrażenie „dostępu ułatwionego”. Oczywiście nie nałożyłam
tego dla pana Hobbena. Ponieważ jednak obiad u Kaziów był o ósmej, nie miałabym już po
wizycie u Hobbena czasu na przebranie się, wolałam więc przyjechać do niego w tej sukni.
Mam pewien niezawodny sposób postępowania z mężczyznami, który przy pomocy mego
„Pamiętnika” chcę ofiarować moim Czytelniczkom. Otóż pozwalam sobie na tym większą
zalotność, a nawet zaczepność, im skromniej jestem ubrana. W zapiętym pod szyję kostiumie
i w bucikach sportowych staję się frywolna i przystępna. Natomiast im większy mam dekolt,
tym jestem skromniejsza, naiwniejsza, bardziej niewinna. W kostiumie kąpielowym
zachowuję się już prawie jak pensjonarka z Sacre-Coeur.
Ten system, zapewniam, daje znakomite efekty. Pozwala na jednakowo silne
oddziaływanie na wyobraźnię mężczyzny i w rezultacie zapewnia niezmienne powodzenie.
Autorka pamiętnika szerzej rozwija tu swoją teorię. Aczkolwiek jednak jej filozofia powodzenia
może być ze wszech miar interesująca dla pań, uważałem za stosowne skreślić resztę wywodów.
Pamiętnik dostanie się w ręce nie tylko kobiet, lecz i mężczyzn. Uważałbym zaś za wielką stratę dla
tych ostatnich, gdyby przez poznanie zakulisowej maszynerii uroków niewieścich doznali
rozczarowania i nabrali sceptycznych poglądów na spontaniczność pobudek kierujących kobietą.
Sądzę, że kilka słów, wypowiedzianych na temat powyżej przez p. Renowicką, Czytelniczkom jej
wystarczy w zupełności do rozwinięcia jej teorii w praktyce z należytymi wynikami. (Przypisek
T.D.M.)
Nasz plan ułożyliśmy w następujący sposób: pan Hobben zamieszka od rana w „Bristolu”,
w pokoju przylegającym do pokoju miss Normann. Umożliwi to mu szereg działań. A więc
poznanie jej, zrewidowanie jej rzeczy, a możliwe, że nawet stwierdzenie, kto u niej bywa i o
czym z nią mówi.
Dotychczas już zdążył ją zobaczyć tak, że go nie widziała. Było to konieczne ze względu
na to, że miss Normann musi być przekonana o tym, że on przyjedzie właśnie jutro rano.
Poda się za agenta jednej z dużych firm holenderskich, który przybył do Polski dla
załatwienia interesów. Oczywiście my, to znaczy ja i pan Hobben, będziemy udawali, że się
nie znamy. Największym jego marzeniem jest dostać pokój bezpośrednio nad pokojem miss
Normann. Nie jest jednak pewien, czy mu się to uda.
Na pożegnanie po raz pierwszy pocałował mnie w rękę. Zrobił to z takim szacunkiem,
151
jakbym była królową. Ma niezwykle drażniący dotyk warg. Skąd tyle szarmu u tego
smarkacza?!
Na obiedzie było dość wesoło. Nawet Jacek bawił się dobrze, co w ostatnich czasach
zdarzało mu się rzadko. Kaziowa kokietowała go zawzięcie. To mnie tylko pobudzało do
śmiechu. Biedna idiotka! Zdawało się jej, że może mieć u niego jakieś szansę z tymi
sztucznymi zębami i ze swoją trzydziestką. U niego! Który ma taką żonę, a raczej takie dwie
żony!
Poznałam nareszcie owego przemysłowca śląskiego, który się od tak dawna dobijał, by
zostać mi przedstawionym. Wcale miły pan. Typ amerykańskiego selfmademana w
londonowskim guście. To jest zupełnie inny gatunek niż dorobkiewicze europejscy, którzy są
nie do zniesienia. Pan Jurgus nie pozuje na dobre maniery. Ma swoje własne. Kanciaste i
prymitywne, ale właśnie dlatego do przyjęcia.
Nie umie mówić komplementów. Nie zanudza jednak opowiadaniami o swoich interesach.
Zaczął karierę jako chłopak na wiślanym statku. Później pracował w kopalniach diamentów w
Afryce południowej. Posądzony o kradzież, zastrzelił tam kogoś i zbiegł do Brazylii czy też
Chile, gdzie stał się współwłaścicielem kopalni miedzi. Od kilku lat jest w Polsce i prowadzi
wielkie interesy na Śląsku. Na prawym policzku ma dość głęboką szramę, ślad od kuli.
Wygląda na czterdzieści lub czterdzieści pięć lat. Przez cały obiad i później był wyłącznie
mną zajęty. Nawet gdy rozmawiałam z kimś innym, z daleka przyglądał się mi bez przerwy.
Nigdy nie znałam jeszcze mężczyzny tego typu.
Wyobrażam sobie, ile niespodzianek kryć musi jego pozornie nieskomplikowana natura.
W pewnym momencie powiedział zupełnie zwyczajnym tonem:
– Chciałbym panią widywać częściej. Moje sprawy wiążą mnie ze Śląskiem, mogę jednak
swoją centralę przenieść do Warszawy. Co pani o tym sądzi?
Zaśmiałam się.
– Ależ panie, ja się zupełnie nie znam na interesach.
– Pani wie, że nie chodzi tu o interesy – mruknął, nie patrząc na mnie. Zbliżył się do nas w
tej chwili Jacek i musieliśmy przerwać rozmowę. Dopiero gdyśmy wychodzili od Kaziów,
pan Jurgus zapytał mnie półgłosem:
– Czy zechce mi pani poświęcić jutro dziesięć minut czasu?
– Ależ z przyjemnością – odpowiedziałam. – Niech pan jutro odwiedzi mnie o piątej.
– Czy będziemy mogli mówić swobodnie?
– Najzupełniej.
Dziwny człowiek z niego. Halszka pęknie z zazdrości, że zdołałam go poznać bez jej
pośrednictwa. Muszę się jej jutro zaraz pochwalić. Właściwie mówiąc, brak mi jej trochę. Jest

Tematy