Otworzył je. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności pojawili się w nich Shoudra i Nanfoodle. Krasnolud odskoczył z krzykiem.
Nanfoodle zachichotał głupkowato, zaś kobieta wywlokła go z komnaty. Przebiegli przez przedpokój i wypadli na korytarz, ścigani przez pokrzykujące krasnoludy.
– Ty głupi gnomie! – warknęła Shoudra, a Nanfoodle roześmiał się jeszcze bardziej.
Ponieważ biegł coraz wolniej, a pogoń się zbliżała, Shoudra warknęła rozdrażniona i wzięła go na ręce.
Minęli drzwi, które kobieta zaraz zamknęła i zabarykadowała, po czym weszli w korytarz po drugiej stronie sali. Gdy biegli w stronę zachodniej bramy, wszędzie wokół rozbrzmiewał już alarm.
Wkrótce krasnoludy znów ich odnalazły, w każdym mijanym przez nich bocznym tunelu odbijało się tysiąc okrzyków. Wreszcie wypadli na główny korytarz, kończący się szerokim podestem, wzdłuż którego stały posągi królów Mithrilowej Hali. Wijące się w dół schody prowadziły do mniejszej sali. Naprzeciwko ostatnie promienie słońca wpadały przez otwarte na oścież wielkie wrota.
Wrota, które nie pozostaną otwarte zbyt długo, uświadomiła sobie Shoudra. Stojące przy nich krasnoludy już odpychały wielkie podpory przy wrotach, a pozostali formowali szyk przed wyjściem.
– Dopadli nas – zachichotał Nanfoodle. – Pora na męki!
– Milcz, durniu – warknęła Shoudra.
Rozejrzała się wokoło, po czym w ostatniej chwili pociągnęła gnoma w stronę cieni, za najbliższy posąg. Chwilę później przebiegła tuż obok nich grupa krasnoludów, wołając „Zamknijcie wrota!” albo „Zablokujcie drogę!”.
Nanfoodle zaczął wykrzykiwać coś w odpowiedzi, lecz Shoudra zatkała mu usta dłonią. Wzięła głęboki oddech i zebrała się na odwagę, po czym spojrzała w stronę wrót i terenu za nimi. Wreszcie, uspokoiwszy pijanego gnoma, sceptrana zaczęła rzucać następny czar.
Wyszeptała zaklęcie i końce jej palców wskazujących zaczęły świecić się na niebiesko. Kobieta nakreśliła nimi w powietrzu zarys drzwi.
– Tam są! – rozległ się okrzyk Regisa. Shoudra obejrzała się i zobaczyła, że niziołek biegnie w jej stronę wraz z grupą krasnoludów.
Sceptrana bez wahania porwała Nanfoodle’a z ziemi, a kiedy wielkie wrota Mithrilowej Hali zamknęły się na głucho, przeniosła gnoma przez swój portal.
Portal zamknął się tuż za nimi. Shoudra odetchnęła głęboko i z ulgą zrozumiała, że wraz ze swym towarzyszem są po drugiej stronie wrót, w Dolinie Strażnika.
– Zrobiłaś tyle sztuczek – pisnął Nanfoodle i roześmiał się.
Jej oczy miotały pioruny.
– Więcej, niż pojmujesz – odparła.
Podniosła go jeszcze wyżej i ruszyła w bok, ku pustej okolicy otulonej już cieniami.
Tam usiadła osowiała, lecz wcześniej posadziła gnoma na ziemi. Usiłował wstać, lecz Shoudra podcięła go i przycisnęła.
Usiłował zaprotestować, lecz wtedy zamachała palcem przed jego długim nochalem.
– Ej! – krzyknął Nanfoodle.
– Ciii – odparła, kładąc palec na zaciśniętych ustach, po czym dodała niskim, groźnym głosem: – Milcz, albo cię uciszę. Zostało mi jeszcze kilka sztuczek.
Te słowa nieco otrzeźwiły gnoma. Przełknął głośno ślinę i nic już nie powiedział.
Siedzieli tam, aż popołudnie zmieniło się w wieczór, a wieczór w noc.
Shoudra nie miała pojęcia, co powinni teraz zrobić.
18 PRZYJACIELSKIE WYZNANIE
Drizzt podciągnął się na ciemny głaz i zwinnie postawił nogę na jego szczycie. Przymierzał się do skoku, szybko wybierając miejsce do lądowania, lecz zatrzymał się i odprężył widząc, że Guenhwyvar całkowicie panuje nad sytuacją.
Drowka stała z wyciągniętą bronią, lecz mówiła do kota, prosząc panterę, by ta cofnęła się i jej nie zabijała.
– Może kiedy rzucisz broń, Guenhwyyar nie będzie wyglądać na tak głodną – zawołał do niej Drizzt. Z zaskoczeniem zauważył, że bez trudu przypomina sobie język drowów.
– A kiedy to zrobię, każesz jej mnie zabić – padło w odpowiedzi.
– Mogę wydać jej to polecenie choćby i teraz – odparł Drizzt – i zapewniam cię, że sam również byłbym na dole odpowiednio szybko. Nie masz wielkiego wyboru. Poddaj się albo walcz i giń.
Kobieta podniosła ku niemu głowę – nawet z oddali mógł dostrzec jej szyderczy uśmiech – lecz potem znów zerknęła na Guenhwyyar i ze złością cisnęła miecz i sztylet na ziemię.
Pantera dalej chodziła wokół niej, ale się nie zbliżała.