- To moja praca.
Minęło kilka minut. Milczeli. Ash nie widział powodu do wszczynania rozmowy. Dallas wpatrywał się w ekran, wreszcie powiedział:
- Chcę z tobą pogadać.
- Jak na coś trafię, natychmiast dam ci znać - zapewnił go naukowiec.
- Nie, nie o tym chcę gadać, Ash.
Naukowiec oderwał wzrok od monitora, spojrzał na niego ciekawie, a kiedy na dwóch małych ekranach zamigotały nowe liczby, wrócił oczyma do konsolety.
- Myślę, że zbadanie struktury tego kwasu jest w tej chwili kwestią najważniejszą, najżywotniejszą dla nas wszystkich. Sądzę, że ty też jesteś tego samego zdania. Pogadamy później. Teraz jestem bardzo zajęty.
Dallas odczekał chwilę, a później powiedział cicho, lecz zdecydowanie:
- Nie szkodzi. Chcę pogadać teraz, Ash.
Ash pstryknął przełącznikiem, zerknął na zamierające ekrany i podniósł oczy na kapitana.
- Dallas, właśnie próbuję ocalić nasze głowy, twoją też. Ale jeśli to takie ważne, mów.
- Dlaczego dopuściłeś do tego, że ten obcy organizm zakorzenił się w ciele Kane'a?
Ash spojrzał na niego spode łba.
- Chyba cię nie rozumiem. Nikt do tego nie "dopuścił". Tak się po prostu stało.
- Gówno prawda.
- Trudno to uznać za racjonalne określenie zaistniałej sytuacji, kapitanie -
odparł sucho nieporuszony Ash.
- Dobrze wiesz, o czym mówię. Autodok zajmował się ciałem Kane'a, tak? A kto zajmował się autodokiem? Ty. I prawidłowo, bo ty, Ash, masz do tego kwalifikacje. Musiałeś wiedzieć, co się dzieje i musiałeś się czegoś domyślać.
- Posłuchaj, widziałeś tę plamę na ekranie monitora tak samo jak ja, zobaczyliśmy ją równocześnie, w tym samym momencie.
- Mam uwierzyć, że skaner nie zdołał się przez to przebić? Że nie starczyło mocy?
- To nie kwestia mocy, to kwestia długości fal. Ten stwór zekranizował fale wysyłane przez skaner. Tłumaczyłem ci już, jak i dlaczego tak się mogło stać.
- Zgoda, nasz gość wytworzył pole ochronne, które zekranizowało wiązkę ze skanera. Zakładając, że w to wierzę, a wcale tego nie powiedziałem, Matka znalazłaby przecież inne symptomy wskazujące na to, że coś jest nie tak, że coś się z Kane'em dzieje. Zanim ten potwór go zabił, a nie skarżył się na wilczy głód. I rzeczywiście był głodny, udowodnił to w mesie. Czyż przyczyna tego apetytu nie jest dla ciebie oczywista?
- A powinna?
- Tak, powinna. To, co się w środku Kane'a wylęgło, wysysało z niego białko, składniki odżywcze i tłuszcz niezbędny do wzrostu własnego ciała. Nie urosłoby tak, żywiąc się powietrzem.
- Zgadzam siÄ™ z tym, to oczywiste.
- Tego rodzaju aktywność metaboliczna znalazłaby odbicie na ekranach autodoka. Komputer wykazałby spadek wagi ciała i tak dalej.
- Jeśli chodzi o spadek wagi ciała - odrzekł spokojnie Ash - komputer niczego nie mógł wykazać. Waga ciała Kane'a nie uległa zmianie, została tylko rozłożona na dwie części składowe: na Kane'a i na obcy organizm. Ogólna waga całości pozostała nie zmieniona i skaner autodoka zarejestrował wszystko jako jedno ciało, ciało człowieka. Co znaczy to twoje "i tak dalej"?
Dallas próbował nie okazywać zdenerwowania. Z trudem mu to przyszło.
- Nie wiem, nie znam się na tym. Jestem pilotem. Badania i analizy medyczne to nie moja działka.
- Fakt - wtrącił znacząco Ash - Moja.
- Ale też nie jestem kompletnym idiotą - warknął Dallas. - Może nie umiem tego poprawnie określić, ale nie jestem ślepy. Widzę, co się tu dzieje.
Ash skrzyżował ramiona, odepchnął się nogą od konsolety i spojrzał twardo na kapitana.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chcesz zachować przy życiu to obce bydlę - oświadczył prosto z mostu Dallas. - Pozwoliłeś, żeby zabiło Kane'a. Domyślam się, że masz ku temu jakieś powody. Mało cię znam, Ash, ale jak dotąd nie zrobiłeś niczego bez powodu.
Dlaczego miałbyś nagle zacząć postępować inaczej?
- Twierdzisz, że mam, czy miałem, powody, żeby rozpętać na statku to szaleństwo. Czy dobrze cię zrozumiałem? Jeśli tak, wymień choćby jeden.
Dallas postanowił zmienić taktykę. Skoro oskarżenia nie odnosiły skutku, spróbował zagrać na poczuciu męskiej solidarności. Poza tym bał się wypaść w oczach naukowca na paranoika - łatwiej można było zwalić wszystko na kogoś, z kim mógł sobie poradzić, jak choćby z Ashem, niż upolować prawdziwego sprawcę ich nieszczęść. Zgoda, Ash to dziwny facet, ale przecież nie zachowywał się jak zwyrodniały morderca.
- Słuchaj Ash, obaj pracujemy dla tego samego Towarzystwa, prawda? Chcę, tylko wiedzieć, co jest grane - powiedział prosząco.
Naukowiec położył, ręce na kolanach i zerknął na konsoletę.
- Nie mam pojęcia, o czym u diabła mówisz. I gdzieś mam te wszystkie insynuacje. To obce stworzenie jest niebezpieczne dla człowieka. Fakt, pod wieloma względami jest godne podziwu. Zgoda, nie przeczę, fascynuje mnie jako naukowca, ale po tym, co zrobiło Kane'owi, chcę się go pozbyć tak samo jak wy.
- Na pewno?