Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Podniósł głowę i spojrzał dokoła. Motorówka płynąca od strony morza pruła fale. Na dziobie spostrzegł trzy blond dziewczyny w bikini. Wiatr unosił ich długie włosy.
Ostrożnie, żeby nie stracić równowagi, uniósł rękę i pomachał im.
Motorówka zakręciła i płynęła wprost na niego.
- Hej, chłopcy - wykrzyknął do Jacquesa Hirveta i Daniela Lovois - widzieliście te fajne cizie?
- Może chcą nas zaprosić na pokład? - cieszył się Jacąues.
- Co ty! - odpowiedział Daniel. - Na pewno mają swoich facetów na pokładzie.
Motorówka zbliżała się. Widzieli opalone ciała dziew­cząt, ciemne okulary ochraniające oczy, radosne uśmie­chy rozjaśniające oblicza. W rękach trzymały strzelby z harpunami i wesoło nimi wymachiwały.
- Patrz! Co one zamierzają łowić w tej zatoce? -wykrzyknął Christian Azzelain wybuchając śmiechem. - Baracudy?
Motorówka była tuż przy nich. Zwolniła. Zawył gwał­townie włączony wsteczny bieg. Strumienie wody opry­skały Christiana Azzelaina. Nie przestawał się śmiać. Ale śmiech zamarł na jego wargach.
Wysoka blondynka, która wymachiwała mu strzelbą nad głową, wycelowała prosto w pierś. Chciał krzyknąć, ale już nie było czasu.
Harpun mierzył w jego serce i przebił je. Stracił równo­wagę. Wpadł do oceanu. Jego dwóch goryli spotkał ten sam los. Ich ciała płynęły po zaróżowionej wodzie. Dziewczęta odłożyły strzelby, włączyły pierwszy bieg, zrobiły półobrót i popłynęły w stronę pełnego morza.
Sobota, 4 maja 1974
Sobota. Normalnie leżałby jeszcze w łóżku z Kate, ale wobec rozwoju operacji “Gwinea” to było niemożliwe. Teraz gra toczy się w Rio.
Wayne Sandborg podszedł do tablicy na ścianie. Zdjął pomarańczową fiszkę, powrócił do biurka i wyrysował nazwisko: Christian Azzelain. Wsunął kartkę w odpo­wiedni otwór tablicy i zaczął krążyć tam i z powrotem po pokoju. “Francuski łącznik” z Rio zlikwidowany.
Francuzom przez lata dobrze szło w Brazylii, ale teraz tracą prowadzenie.
Sycylijczycy przejmują pałeczkę.
“Stary”, marsylczyk, siedział w więzieniu i wkrótce stanie przed trybunałem w Brooklinie.
Nowy, jego dawny zastępca, właśnie umarł z sercem przebitym harpunem.
Barto Scalisio zręcznie prowadzi swoje interesy!
Ilu ich było? Przeliczył: trzydziestu jeden.
Trzydzieści jeden morderstw zdalnie kierowanych przez Barta Scalisio, w celu zdobycia władzy na świecie.
Można by nawet powiedzieć trzydzieści dwa, jeśli dodać nazwisko Sam Levinsky do listy, i tak już dość długiej, ofiar Sycylijczyka.
Sam Levinsky był niezależnym dziennikarzem i praco­wał dla wielu różnych agencji prasowych.
Pojechał na Sycylię, żeby zebrać materiały na temat działalności Barta Scalisio. Pewnego ranka wyszedł z ho­telu, wsiadł do taksówki i od tego czasu nikt go nie widział.
Minęły już trzy miesiące.
Harry Shulz wyszedł z łazienki i zaczął się ubierać.
Najpierw wciągnął slipki i przystąpił do umocowania specjalnego pasa. Wykonany z miękkiej skóry, przylegał dokładnie do bioder i górnej części ud. Podtrzymywał go cienki rzemyk w kroku. W pasie były specjalne kieszonki z 10 tysiącami dolarów w odcinkach studolarowych.
Następnie Harry Shulz włożył ubranie i porozkładał po kieszeniach specjalny sprzęt. Zawsze z nim podróżował, gdy miał do wykonania “kontrakt”.
Ten sprzęt przygotował mu Mike O’Flaherty, genialny majsterkowicz, dostawca gadżetów do zabijania, chętnie używanych przez zawodowych zabójców.
To on skonstruował rozkładany pistolet kaliber 9 mm. Jego poszczególne części były porozrzucane w różnych przyborach toaletowych w neseserze podróżnym Harry’ego Shulza. Amunicja w formie czopków spoczywała na dnie podróżnej apteczki.
Pistolet superlekki, niewielki, strzelał nabojami 9 mm z przerażającą siłą, większą niż normalna broń tego kalibru.
Wystarczy zeskrobać wierzchnią warstwę z czopków, żeby ukazał się nabój.