Królewnę pojmano żywcem. Straszliwy Brodacz nie chciał nawet spojrzeć na nią, wrza-
snął tylko do swoich siepaczy: – Hej, dawać tu wóz drabiniasty, związać tę dziewkę i odwieźć
ją w podarunku Jego Królewskiej Mości Padelli I.
Do cennego swego daru usłużny i przebiegły wasal dołączył list, w którym zapewniał Pa-
dellę, że codziennie wznosi korne modły do tronu Najwyższego, by zachował w najlepszym
zdrowiu króla i jego rodzinę. Przy końcu listu nadmienił, że przybędzie wkrótce na dwór kró-
lewski, by złożyć hołd swemu królowi i panu, i zapewniał go o dozgonnej swej wierności.
Ale Padella był nadto chytrym wróblem, żeby dać się wziąć na plewy Brodacza Pancernego.
Nie uwierzył też ani jednemu słowu z tego listu; a jak przyjął swego wasala, o tym dowiecie
się wkrótce. Tymczasem mogę was zapewnić, że – trafiła kosa na kamień.
Biedną Różyczkę związano i rzucono na wiązkę słomy. Ale nie myślcie, że słoma ta zmie-
niła się w listki róż i jaśminów, jak to nieraz bywa w bajkach. Ach, nie, biedne dziewczątko
wieziono na drabiniastym wozie przez wiele wsi i miast, aż dowieziono na dwór królewski,
gdzie właśnie odbywał się triumfalny wjazd króla Padelli, który w pień wymordował prawie
wszystkich swoich nieprzyjaciół. Najbogatszych tylko wlókł za swoim wozem; tych miał za-
miar poddać torturom, żeby wymusić na nich zeznania, gdzie ukrywają skarby swoje, które
chciał sobie przywłaszczyć.
Straszliwe krzyki i lamenty jeńców przebiły mury więzienne i doszły aż do celi, w której
więziono biedną Różyczkę. Była to okropna, wilgotna nora, pełna nietoperzy, szczurów, my-
szy, ropuch, ślimaków, węży, stonóg i wszelkiego robactwa. Na nieszczęście światło nie mia-
ło tu znikąd dostępu; gdyby który z dozorców mógł ujrzeć śliczną twarzyczkę Różyczki, był-
by na pewno zakochał się w niej natychmiast, jak rozkochał się w niej stary puchacz, miesz-
kający na wieży sąsiedniej, i kot małżonki więziennego dozorcy.
45
Koty, jak wiecie, widzą w nocy, więc i ten kot, raz jeden rzuciwszy zielonym okiem na
uwięzioną królewnę, za nic nie chciał powrócić do swojej pani, tylko miauczał nieustannie
pod drzwiami Różyczki. Ropuchy całowały jej bose nóżki, węże owijały się pieszczotliwie
dokoła jej rąk i szyi i nigdy, nigdy najmniejszej nie wyrządziły jej krzywdy. Bo też dziwnie
czarująca była mała królewna w swym nieszczęściu.
Długo, długo trzymano ją w tym więzieniu, aż dnia pewnego klucz zgrzytnął w zamku i na
progu lochu ukazał się król Padella. Ale nie mogę wam tego powiedzieć, o czym mówił z
królewną, bo musimy znowu powrócić do królewicza Lulejki.
46
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
Przygody księcia Lulejki
Na samą myśl o możliwości zaślubienia strasznej Gburii-Furii Lulejkę ogarnął tak panicz-
ny strach, że jak szalony wpadł do swej komnaty, rozkazał służbie spakować swój kufer po-
dróżny i w okamgnieniu już siedział w dyliżansie, który właśnie miał odjeżdżać.
Całe szczęście, że się tak pośpieszył i że nie stracił ani chwili przy pakowaniu, bo ledwie
wyjaśniła się ,,pomyłka” kapitana Zerwiłebskiego, nikczemny Mrukiozo wysłał kilku poli-
cjantów z rozkazem aresztowania księcia Lulejki i odprowadzenia go na plac egzekucji, gdzie
miał być ścięty, zamiast księcia Bulby, z uderzeniem godziny 12 w południe.
Ale o tej porze sanie pocztowe, uwożące księcia Lulejkę, dojeżdżały już do granicy Pafla-
gonii, a pościg wysłany za nim wrócił z wiadomością, że nikt nie wie, w którą stronę udał się
młody książę.
Między nami mówiąc, Lulejka miał zarówno między służbą, jak i między ludem wielu
stronników, którzy chętnie pozbyliby się rządów znienawidzonego Walorozy.
Cały naród sarkał po cichu na tyranię tego zdrajcy i obżartucha; coraz częściej napomyka-
no, że wprawdzie król Seriozo miał swoje wady, nigdy jednak nie był tak okrutny jak Walo-
rozo. Toteż sympatie wszystkich zwracały się ku młodemu następcy tronu, Lulejce, uchodzą-
cemu teraz przed zemstą nikczemnego stryja.