Strasser doszedł do wniosku, że jest ona domownikiem, ponieważ w ciągu dwóch wieczorów (w dzień koncentrował się na obserwowaniu tras Stewarta) nie widział, by wychodziła na noc. Do jej obowiązków należało otwieranie drzwi dostawcom i gościom. Uwadze Stresserà nie uszło jej niedbalstwo. Widział, jak postępowała w przypadku posłańca z poczty i gońca z banku -
otwierała drzwi bez pytania.
Strasser siedział i obserwował starszego pana w parku. Jeszcze nie zdecydował, w jaki sposób dostanie się do wnętrza rezydencji, ale w godzinę później decyzja została podjęta za niego.
Po wyjściu z parku Stewart wstąpił na chwilę do apteki, by zrealizować receptę wystawioną rano przez doktora. Przed powrotem do domu zatrzymał się raz jeszcze, w małym sklepie delikatesowym przy Lexington Avenue. Zakupy zostawił w papierowych torbach i poprosił, by dostawca odniósł je do znajdującego się tylko kilka przecznic dalej domu.
Strasser rozpoznał szare torby wyróżniające się sklepowym znakiem; poprzedniego dnia w pobliżu domu Stewarta widział kogoś, kto realizował dostawę z tego samego sklepu.
Obserwował, jak pracownik włożył do toreb kwit z adresem Stewarta, a potem położył je na ladzie niedaleko wejścia do sklepu obok innych toreb czekających na dostawę.
Strasser natychmiast przystąpił do działania. Wyprowadził z pobliskiego parkingu wynajętą furgonetkę i wcisnął ją w wolne miejsce znajdujące się kilka domów od kamienicy Stewarta po tej samej stronie ulicy. Wrócił pod sklep i czekał, póki nie wyjdzie jeden z dostawców, następnie szedł za nim do drzwi mieszkania na Wschodniej Siedemdziesiątej Drugiej, gdzie chłopak oddał torby odźwiernemu. W drodze powrotnej Strasser czekał na swoją ofiarę w upatrzonym miejscu, które leżało na trasie dostaw. Pod skórzaną kurtką miał
pistolet. Końcówkę tłumika wbił w żebra młodego człowieka, równocześnie obejmując jego plecy ramieniem.
Bez wahania pociągnął przerażonego nastolatka kilka metrów w zaułek, z dala od zatłoczonej w godzinie szczytu ulicy. Reakcją na ostry krzyk protestu było zaledwie obojętne spojrzenie kilku przechodniów, śpieszących chodnikiem. Pojedynczy strzał z dziewięciomilimetrowego pistoletu spowodował nie więcej hałasu niż strzelanie palcami.
Strasser szybko ściągnął z pozbawionego życia ciała szary kitel ze znaczkiem sklepowym na kieszeni na piersiach i nałożył go na własną kurtkę. Był tak przyzwyczajony do odbierania życia, że zabijał bez emocji czy wyrzutów sumienia. Wrócił na chodnik i gdyby ktoś sprawdził jego ciśnienie krwi i tętno, znalazłby je w takim samym stanie, jak przed brutalnym zamordowaniem młodego człowieka.
51
W małym sklepie spożywczym tłoczyli się popołudniowi klienci, kupujący ostatnie wiktuały potrzebne do wieczornego posiłku. Zamieszanie i bieganina przy ladzie działu z delikatesami w pobliżu frontowych drzwi działały na korzyść Strassera. Wszedł do sklepu, odwracając twarz od kasjera i podszedł prosto do lady z torbami przygotowanymi do dostawy. Opuścił sklep nie zauważony przez nikogo. Mimo że minęła szósta, było jeszcze widno. Strasser podniósł wysoko torby, by zasłonić twarz. Doszedł do wniosku, że nie może zwrócić uwagi sąsiadów Stewarta, którzy mogli być przyzwyczajeni do znajomych dostawców.
* * *
Maria Alonzo pracowała do późna. Po przygotowaniu lekkiej przekąski dla Stewarta, składającej się z serów i surówki owocowej, zjadła kolację u siebie na czwartym piętrze, oglądając lokalne wiadomości. Potem przebrała się do wyjścia. Chciała pójść do kina z przyjaciółką, ale zamiłowanie do porządku kazało jej zaczekać, aż Stewart skończy jedzenie.
Szybko zebrała naczynie - uporządkowanie kuchni zabrało jej niecałe dziesięć minut, lecz były to minuty, które miały kosztować ją życie.
Zeszła na parter i nakładała właśnie lekki bawełniany sweter, gdy zadźwięczał frontowy dzwonek. Zerknęła na ekran monitora, umieszczony na ścianie nad drzwiami i rozpoznała znajomy szary kitel, noszony przez ludzi przynoszących zakupione artykuły spożywcze.
Mrucząc po hiszpańsku przekleństwa pod nosem, wystukała kod zwalniający zamek, potem odsunęła dwie ciężkie zasuwy i zwolniła ciężki łańcuch.
- Dostawa dla pana Stewarta - powiedział wysoki, chudy mężczyzna, zasłaniając twarz torbami.
- Połóż je tam. - Maria wskazała na czerwony lakierowany stolik, stojący przy ścianie pod ozdobnym lustrem.
Strasser wszedł do środka i położył torby na antycznym meblu. Szybko rozejrzał się po przedpokoju i przylegającym do niego holu. Poczuł zapach świeżych kwiatów, dochodzący z pobliskiego stojaka. Za holem dostrzegł małą bawialnię i jeszcze więcej półek z kwiatami, ale w zasięgu wzroku nie było nikogo.