Czym właściwie jest naród? To od dawna trudne pytanie i żadna zwięzła odpowiedź nie zadowoli wszystkich. Naród nie jest czymś równie „realnym", namacalnym jak państwo, które ma jasno określone granice i na mapie, i w terenie. Są one strzeżone, tak aby każda próba samowolnego przejścia z jednego kraju do drugiego napotkała „realną", fizyczną przeszkodę. Wewnątrz granic obowiązują prawa, które także są „realne" w tym sensie, że zignorowanie ich istnienia spowoduje przykrości równie dotkliwe, a może i dotkliwsze niż wtedy, kiedy usiłujemy zignorować istnienie rzeczy materialnych. Istnieje przeto konkretne terytorium i jasno określona władza zwierzchnia, które nadają państwu „realność": jest ono solidnym, trwałym obiektem, którego istnienia nie sposób zlekceważyć. Niczego takiego nie da się powiedzieć o narodzie, który jest bez reszty wspólnotą imaginacyjną: istnieje tylko w tej mierze, w jakiej jego członkowie intelektualnie i emocjonalnie identyfikują się ze zbiorowością, której uczestników w większości nigdy nie spotkają bezpośrednio. Naród staje się realnością umysłową, jeśli ludzie wyobrażają go sobie jako rzeczywisty. To prawda, że narody zamieszkują najczęściej pewne zwarte terytorium, któremu nadają niepowtarzalny charakter, rzadko jednak staje się to źródłem takiej jednolitości, jaką narzucają państwo i jego prawa. Nigdy też żaden naród nie ma monopolu na zamieszkiwanie jakiegoś obszaru i, praktycznie rzecz biorąc, nie ma takiego miejsca na ziemi, gdzie nie żyliby obok siebie ludzie identyfikujący się z różnymi narodami i poddani naciskowi różnych nacjonalizmów. Wiele jest miejsc, gdzie żaden naród nie stanowi wyraźnej większości, dlatego też nie sposób mówić o jakimś „narodowym charakterze" danego terytorium.
Jest również prawdą, że narody najczęściej różnią się używanymi przez ich członków językami, niemniej powszechny, jednorodny język to w dużej mierze twór nacjonalistycznych ideologów. Bardzo częste są przypadki, gdy regionalne dialekty tak są od siebie odmienne, jeśli chodzi o słownictwo, składnię i idiomy, iż stają się dla siebie praktycznie niezrozumiałe, jednakże zaprzecza się ich odrębności, a czasami zwalcza się ją w obawie przed rozbiciem jedności narodu. Z drugiej strony, drobne nawet odmienności regionalne mogą zostać tak wyolbrzymione, że lokalne gwary wyniesione zostają do rzędu samodzielnych języków, stanowiących o odrębności narodów (różnice między, powiedzmy, norweskim i szwedzkim, holenderskim i flamandzkim czy ukraińskim i rosyjskim nie są wcale większe niż te, które występują pomiędzy wieloma gwarami uznawanymi tylko za odmiany jednego języka narodowego). Co więcej, mogą istnieć ludzkie zbiorowości, które używają jednego języka, a przecież uważają się za odrębne narody (mówiący po angielsku Walijczycy, Szkoci czy 96
Zygmunt Bauman – Socjologia - Rozdział 9 - Państwo i naród obywatele dawnej Wspólnoty Brytyjskiej, czy też niemieckojęzyczni Austriacy, Szwajcarzy i Niemcy), ale może też być odwrotnie: reprezentanci jednego narodu używają zupełnie różnych języków (tutaj znowu można posłużyć się przykładem Szwajcarów).
Terytorium i język nie są wystarczającymi czynnikami „realności" narodu z jednej jeszcze, bardzo istotnej przyczyny: można bowiem znajdować się niejako „w" nich, ale i
„poza" nimi. Zasadniczo można zadeklarować zmianę narodowości. Można przeprowadzić się i zmienić miejsce zamieszkania i przenieść się na terytorium innego narodu. Można biegle opanować inny język narodowy. Gdyby miejsce zamieszkania (które na ogół wybrać można, nie licząc się z granicami państw) i uczestnictwo we wspólnocie języka (nikogo nie da się zmusić do używania narodowego języka, nawet jeśli rządzący zabraniają używania innych języków) były jedynymi elementami decydującymi o przynależności do narodu, ten okazałby się zbyt „porowaty" i „niedookreślony" na to, aby nacjonalizm występować mógł ze swym żądaniem absolutnej, bezwarunkowej i wyłącznej lojalności.