Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Wszyscy troje usiedli w salonie zastawionym starymi, podniszczonymi meblami, które Wilsonowie kupili jeszcze w Bostonie. Pokój był tak olbrzymi, że przypominał rozmiarami salę balową. Wybitą szybę nadal zastępowała plastikowa folia.
- Ładny dom - pochwalił Calhoun, rozglądając się dookoła. - Ciągle jeszcze go urządzamy - powiedziała Angela i zapytała gościa, czego się napije.
Detektyw poprosił o piwo.
Kiedy kobieta szykowała szklanki i butelki z piwem, David dokładniej przyjrzał się detektywowi. Calhoun był starszy, niż się spodziewał. Spod czerwonej czapki, której były policjant nie zdjął ani na chwilę, wystawały gęste, siwe włosy.
- Czy będą państwo mieli coś przeciwko temu, jeśli zapalę? - zapytał, wyjmując z kieszeni pudełko cygar marki „Antonio y Cleopatra”.
- Przykro mi, ale tak - skinęła głową Angela, podając gościowi szklankę piwa. - Nasza córka cierpi na poważne schorzenie układu oddechowego.
- Nie ma problemu - uśmiechnął się detektyw. - Chciałbym zdać państwu relację z tego, czego dowiedziałem się podczas śledztwa. Posuwa się ono naprzód, choć muszę w to wkładać wiele pracy. Doktor Dennis Hodges nie należał do najpopularniejszych ludzi w mieście. Prawdę powiedziawszy, połowa mieszkańców Bartlet nienawidziła go z tego czy innego powodu.
- My także zdążyliśmy się już tego dowiedzieć - skinął głową David. - Mam nadzieję, że - zważywszy na stawkę, jaką pobiera pan za każdą godzinę pracy - dysponuje pan jakimiś bardziej konkretnymi informacjami.
- Davidzie, proszę cię! - zawołała Angela, zdumiona nietaktowną uwagą męża.
- Moim zdaniem - ciągnął Calhoun, ignorując złośliwość Wilsona - doktor Hodges zupełnie nie dbał, co myślą o nim inni ludzie. Nie utrzymywał też żadnych stosunków towarzyskich. Zważywszy na jego czysto nowoangielskie pochodzenie, nie jest to zresztą niczym dziwnym - zachichotał detektyw, unosząc do ust szklankę z piwem. - Sporządziłem listę potencjalnych podejrzanych - dodał po chwili - ale jeszcze nie zdążyłem ze wszystkimi porozmawiać. Mimo to wiem, że dzieje się tu coś dziwnego. Czuję to w kościach.
- Z kim pan dotąd rozmawiał? - zapytał niegrzecznym tonem David.
Angela zmarszczyła brwi, ale nie odezwała się ani słowem.
- Jak dotąd dopiero z kilkoma osobami - odparł detektyw, czkając głośno.
Nie zadał sobie trudu, żeby przeprosić ani zasłonić usta ręką. David zerknął na żonę. Angela udawała, że niczego nie zauważyła.
- Rozmawiałem z paroma ludźmi zajmującymi wysokie stanowiska w szpitalu - ciągnął Calhoun. - Z przewodniczącym zarządu szpitala, Traynorem, oraz wiceprezesem Sherwoodem. Obaj mieli powody, by żywić niechęć do Hodgesa.
- Mam nadzieję, że porozmawia pan także z doktorem Cantorem - oświadczyła Angela. - Słyszałam, że pałał on do Hodgesa żywiołową nienawiścią.
- Cantor również znajduje się na mojej liście - zapewnił ją detektyw. - I będę kolejno przesłuchiwał wszystkich podejrzanych. Sherwood kłócił się z Hodgesem o jakiś kawałek ziemi. Źródło niechęci Traynora było daleko bardziej osobiste.
Calhoun wyjaśnił Wilsonom związki między Traynorem, Hodgesem i Van Slyke’em, wspominając także o popełnionym przez Sunny Traynor samobójstwie.
- Cóż za straszna historia - wzdrygnęła się Angela.
- Jak z telewizyjnego melodramatu - zgodził się Calhoun. - Uważam jednak, że gdyby Traynor chciał w jakikolwiek sposób zemścić się na Hodgesie, zrobiłby to raczej dawno temu niż teraz. Poza tym Hodges uczynił Traynora swoim następcą na stanowisku prezesa zarządu szpitala długo po samobójstwie Sunny. Niewątpliwie nie postąpiłby tak, gdyby człowiek ten żywił wobec niego wrogość. A syn Van Slyke’a, Werner, do dziś pracuje w szpitalu.
- Werner Van Slyke jest krewnym Traynora? - zapytał ze zdziwieniem David. - To zakrawa na nepotyzm.
- Niewykluczone - zgodził się Calhoun. - Jednak Wernera Van Slyke’a juniora łączyła z Hodgesem głęboka przyjaźń. Przez wiele lat ten chłopak zajmował się domem lekarza, a pozycję, jaką ma w szpitalu, zawdzięcza raczej protekcji Hodgesa niż swego wuja. Tak czy owak, nie podejrzewam Traynora o popełnienie morderstwa.
- Jest pan tego pewien? - zapytała Angela.