— Co się z nami stanie, gdy ciebie zabraknie?
— Należy uderzać w dzwon delfinów — szepnął Oldive tak cicho, że usłyszeli go tylko Menolly i Sebell. — Istnieje znacznie więcej problemów, niż można było kiedykolwiek przewidzieć — ciągnął dalej w zamyśleniu, lecz już nieco głośniej. — Musimy starać się zgłębić tak wiele, jak tylko się da. Ile tylko zdołamy. — Jego głos prawie zanikł i o mało nie wysunął mu się z ręki kubek z grzanym winem. Menolly z uśmiechem pomogła mu go utrzymać. — Mój Boże! Od lat nie przebywałem tyle czasu na świeżym powietrzu.
— Powinniśmy odwieźć cię na smoku — powiedziała troskliwym głosem Menolly.
— Nie, kochanie — odparł jej Oldive, prostując się na krześle. — Zawsze zalecam swoim pacjentom ćwiczenia i przebywanie na dworze, a sam nie stosuję się do tych wskazówek. To był naprawdę niezapomniany dzień.
— Kiedy osuszysz się dostatecznie, poślę Beauty do Strażnicy Fort i odwieziemy cię do domu bezpiecznie, zdrowo i sucho — stwierdziła zdecydowanym głosem i poważnie spojrzała na Oldivego.
— O, co to, to nie, nie dzisiaj. Muszę tu zaczekać i znowu pomówić z Bit. Odeślijmy jednak Worlaina i Fabryego. Mam teraz w Zakładzie szczególny przypadek. I może Bit będzie mogła pomóc mi zdiagnozować tę pacjentkę, gdyż obawiam się, że bez odpowiedniej pomocy może umrzeć. O tylu sprawach jeszcze nie wiemy — dodał, potrząsając głową.
— Ależ mistrzu — powiedział Fabry, który najwyraźniej przysłuchiwał się rozmowie — Misulea jest ostatnią osobą, którą można by skonfrontować z delfinem. Przede wszystkim to ją przerazi.
— Ona boi się również śmierci — uciął Oldive.
— Jak zdołamy ją tu przywieźć? Jazda wozem ratunkowym może wywołać wiele dodatkowych cierpień…
— Smok to załatwi.
Fabry żachnął się.
— Podróż na smoku, jeżeli zdołalibyśmy umieścić ją na nim, przestraszy ją jeszcze bardziej niż spotkanie z del–finem.
— Delfinem — automatycznie poprawił go Sebell.
— Czy jakkolwiek to stworzenie zwiecie — dokończył Fabry, rzucając Głównemu Harfiarzowi aroganckie spojrzenie, jak to potrafią zrobić niektórzy uzdrowiciele w stosunku do przedstawicieli innych zawodów.
— Jeżeli ta mieszkanka Siedliska chce dożyć urodzin wnuczki, której spodziewa się jej synowa, to musi zastosować się do moich poleceń — stwierdził Oldive, a w jego zazwyczaj bardzo łagodnym głosie zabrzmiało zniecierpliwienie. Swoją delikatną dłoń o szczupłych palcach położył na ramieniu Fabry’ego, a potężnie zbudowany czeladnik przyjął postawę pełną szacunku. — Po powrocie do Zakładu, Fabry, zajmiesz się tym. Wiem, że mogę na tobie polegać. Proszę cię jednak, nie uprzedzaj jej…
— Będzie pytała o szczegóły. Zawsze chce wszystko wiedzieć — ciężko westchnął Fabry.
— Woda morska, Fabry. Trzeba spróbować takiej kuracji, która może jej pomóc — odparł Oldive, a jego poczciwą twarz i łagodne oczy rozjaśnił ujmujący uśmiech, którym zjednywał sobie ludzi.
— Kuracja morska? — wybuchnął śmiechem Fabry.
— Tak, kuracja morska — powtórzył Oldive.
Menolly wysłała Beauty do Strażnicy Fort z prośbą do N’tona, żeby przysłał smoki po osoby mające tego wieczora tam powrócić. Sama również nie skorzystała z uprzejmych zaproszeń Robiny do spędzenia nocy w jej domu, gdyż bardzo pragnęła jak najszybciej zobaczyć swoje dzieci. Sebell zdecydował się na pozostanie z Oldivem i uczestniczenie w następnym spotkaniu z delfinami. Pozostała do rozwiązania sprawa biegusów, na których przyjechali do Siedliska, Curran jednak obiecał, że za kilka dni odeśle zwierzęta z jednym ze swoich ludzi, a przy okazji objuczy je rybami przeznaczonymi dla Strażnicy.
Po przybyciu smoków, Sebell uścisnął Menolly i żegnając się dodał:
— Proszę cię, nie spędź całej nocy na komponowaniu.
— Mam na to wielką ochotę — odparła, tuląc się do niego — jednak świeże powietrze podziałało na mnie usypiająco. Tak się cieszę, że wszystko się nam udało.
— A niepokoiłaś się? — zapytał Sebell, patrząc na jej twarz badawczym wzrokiem.
— To może za dużo powiedziane, ale z całą pewnością nie spodziewałam się aż takiego wyniku! Będę musiała wszystko opowiedzieć Alemiemu, na pewno bardzo go to zainteresuje. Martwią mnie jednak pewne sprawy — dodała Menolly, wygładzając zmarszczki na żakiecie, dopiero co wysuszonym po popołudniowej kąpieli.
— Co masz na myśli?
— Dzieje się tyle rzeczy, które odwracają naszą uwagę od delfinów.
— Hmmm. Masz rację, ale do końca życia będziemy mieli delfiny na naszej planecie. Obecnie najważniejszym problemem jest realizacja harmonogramu przygotowanego przez Assigi, a prowadzącego do ostatecznego zlikwidowania Nici.