Każdy jest innym i nikt sobą samym.


-Wszystko sie zmienia. Teraz wystarczy wyslac sygnal do centra
li i automatycznie wznowicie polaczenie.
Na ekranie komputera pojawilo sie logo firmy telefonicznej, a potem zaczely przesuwac sie rzedy danych. Pomimo zdenerwowania Levine z trudem powstrzymal usmiech. Mim pomyslal o wszystkim. Podczas gdy na ekranie wyswietlaly sie fikcyjne dane majace odwrocic uwage wartownikow, do sieci GeneDyne zostal wprowadzony napisany przez niego program.
-Mysle, ze powinnismy zawiadomic o tym Endicotta - oswiad
czyl drugi straznik.
Dzwonek alarmowy w glowie Levine'a rozdzwonil sie jeszcze glosniej.
-Daj sobie spokoj, co? - burknal zirytowany Weiskamp. - Mam juz dosc twojego gadania.
-Znasz regulamin, kolego. Endicott powinien wydac zgode na wszelkie prace wykonywane przez obcy personel.
Laptop zacwierkal i ponownie pokazal logo firmy telefonicznej. Levine szybko wyjal wtyk z gniazda sieciowego.
-Widzisz? - zapytal Weiskamp. - Juz skonczyl.
-Sam znajde droge - powiedzial Levine, gdy drugi straznik siegnal po telefon. - Kiedy juz uporacie sie z awaria, nasza ksiegowosc przesle wam rachunek.
343
Wrocil na korytarz. Weiskamp nie poszedl za nim. To dobrze. Jednak drugi straznik, ten podejrzliwy, z pewnoscia dzwoni juz do Endi-cotta. To niedobrze. Jesli ten Endicott - kimkolwiek jest - postanowi zadzwonic do firmy telefonicznej i sprawdzic, czy zatrudniaja pracownika nazwiskiem ORoarke...Na szczycie schodow Levine skrecil w prawo, a potem przeszedl przez krotki korytarz. Tuz przed soba ujrzal szereg sluzbowych wind, zgodnie z przewidywaniami Mima. Wsiadl do najblizszej i wjechal nia na drugie pietro. Drzwi windy otworzyly sie na zupelnie inny swiat. Znikly ponure betonowe plaszczyzny i metrowej dlugosci jarzeniowki pod sufitem. Ich miejsce zajela gruba wykladzina koloru indygo biegnaca od drzwi wind i pokrywajaca elegancki korytarz. Niewielkie fioletowe lampki w suficie rzucaly na nia barwne kregi. Levine zauwazyl duze czarne panele, w regularnych odstepach rozmieszczone na scianach. Zaskoczylo go to, ale zaraz zrozumial, ze te czarne prostokaty sa w rzeczywistosci plaskimi wyswietlaczami, teraz wygaszonymi. W dzien niewatpliwie ukazywaly zdigitalizowane dziela sztuki, numery pieter -wszystko, co tylko mozna sobie wyobrazic.
Wysiadl z windy i poszedl pustym korytarzem. Minal kolejny rog i dotarl do wind osobowych. Gdy nacisnal przycisk "w gore", zadzwieczal gong i drzwi jednej z wind otworzyly sie z cichym swistem. Po raz ostatni rozejrzal sie wokol i wsiadl. Kabine windy wylozono ta sama wykladzina, co korytarz. Boczne sciany byly zrobione z jasnego, twardego drewna, ktore Levine uznal za tekowe. Tylna byla ze szkla, za ktorym rozposcieral sie wspanialy widok na zatoke. Daleko w dole migotaly niezliczone swiatla.
-"Prosze podac numer pietra" - powiedziala winda.
Teraz musial dzialac szybko. Odnalazlszy gniazdo wejscia sieciowego pod alarmowym aparatem telefonicznym, wepchnal wtyczke swojego laptopa do metalowego otworu, pospiesznie wlaczyl zasilanie i wystukal krotkie polecenie:
zaslona.
344
Zaczekal, az program Mima wylaczy umieszczona pod sufitem kamere, nagra dziesicciosekundowy obraz pustej kabiny i pusci go w petli. Teraz kamera bedzie pokazywala puste wnetrze - takie, jakie powinno byc, gdyby winda naprawde byla zepsuta.-"Prosze podac numer pietra" - powiedziala winda.
Levine wystukal kolejne polecenie:
blokada.
Swiatla w kabinie przygasly, a potem znow rozblysly. Drzwi zamknely sie z sykiem. Levine obserwowal zapalajace sie nad drzwiami cyfry sygnalizujace mijane pietra. Minawszy siodme pietro, winda zatrzymala sie.
-"Prosze o uwage - oznajmila winda. - Ta kabina jest zepsuta".
Levine odpial od pasa pomaranczowy monterski aparat telefoniczny i usiadl, opierajac sie plecami o drzwi, z laptopem na kolanach. Siegnawszy do kieszeni, wyjal elektroniczne urzadzenie, ktore wieczorem przyniosl mu haker, po czym podlaczyl je do portu szeregowego komputera. Wyciagnal z przyrzadu teleskopowa antenke i wystukal nastepny rozkaz:
snfff.
Ekran rozjasnil sie i niemal natychmiast pojawila sie na nim odpowiedz:
Dobry czlowieku! Zakladam, ze wszystko poszto dobrze i siedzisz teraz bezpiecznie w windzie, miedzy siodmym a osmym piatrem.
Znajduja sie miedzy siodmym a osmym piatrem - potwierdzil Levine
-ale nie jestem pewien, czy wszystko dobrze poszto. Byc moze za
wiadomiono o mojej obecnosci niejakiego Endicotta.
Widziatem juz to nazwisko - padla odpowiedz. - Zdaje sie, ze jest tu szefem ochrony. Chwileczka.
Ekran znowu sciemnial.
Sprawdzitem aktywnosc sieci w budynku GeneDyne - oznajmil Mim po kilku minutach. - W obozie wroga panuje spokoj. Jestes gotowy?
Tak - odparl Levine.