kraju ślepców niesie ze sobą inne zagrożenia... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Jeżeli starasz się wyjaśnić ślepcowi to, co widzisz,
zazwyczaj zapominasz o tym, że ślepcy mają wrodzone odruchy, uwarunkowane ślepotą.
Przypominają wprawione w ruch gigantyczne maszyny: mają własny moment pędu, swoje
własne uwarunkowania. Boję się ślepców, Stil. Boję się ich. Bez trudu mogą zmiażdżyć wszystko
na swej drodze.
Stilgar popatrzył na pustynię. Bielejący świt stał się dniem koloru stali.
- Dlaczego tu przyszliśmy? - zapytał.
- Ponieważ chciałem, żebyś zobaczył miejsce, w którym mogę umrzeć.
Stilgar zesztywniał.
- Więc miałeś wizję!
- Może tylko sen.
- Dlaczego przyszliśmy w tak niebezpieczne miejsce? - Stilgar popatrzył z góry na
podopiecznego. - Natychmiast wracamy.
- Nie umrÄ™ dzisiaj, Stil.
- Nie? Co to była za wizja?
- Widziałem trzy ścieżki - odparł Leto. Zaczął wymieniać głuchym tonem: - W jednej z
wersji przyszłości zmuszony jestem zabić naszą babkę.
Stilgar rzucił ostre spojrzenie w tył, ku siczy Tabr, jak gdyby bał się, że lady Jessika może
usłyszeć coś przez dzielące ich piaski.
- Dlaczego? - zapytał.
- By zapobiec utracie monopolu na przyprawÄ™.
- Nie rozumiem.
- Ani ja. Lecz tak właśnie myślę we śnie, kiedy używam noża.
- Och! - Stilgar wiedział, jaki użytek można zrobić z noża. Wciągnął głęboko oddech. - A
druga ścieżka?
- Ghania i ja zostajemy małżeństwem, by przypieczętować los linii krwi Atrydów.
- Haach! - Jęk Stilgara dawał wyraz jego niesmakowi.
- W starożytnych czasach dla królów i królowych nie było to nic nadzwyczajnego -
powiedział Leto. - Ghania i ja zdecydowaliśmy jednak, że tego nie zrobimy.
- Radzę ci, żebyś trzymał się tej decyzji! - W głosie Stilgara zabrzmiała groźba. W myśl
Prawa Fremeńskiego kazirodztwo karano powieszeniem na trójnogu śmierci. Odchrząknął i
zapytał:
- Jaka jest trzecia ścieżka?
- Muszę pomniejszyć wizerunek ojca do ludzkiej wielkości.
- Muad'Dib był moim przyjacielem - mruknął Stilgar.
- Był twoim bogiem! Muszę go odbóstwić.
Stilgar odwrócił się plecami do pustyni i spojrzał ku oazie, ku ukochanej siczy Tabr.
Takie rozmowy zawsze budziły w nim niepokój.
W chwili, gdy Stilgar się odwracał, Leto wyczuł zapach potu. Naszła go pokusa, by
przemilczeć doniosłe sprawy, o których musiał powiedzieć. Mogli przegadać pół dnia,
przechodząc od szczegółów do abstrakcji i nie podejmując rzeczywistych decyzji, uchylając się
od sprostowania sytuacji, z którą stanęli twarzą w twarz. Nie miał wątpliwości, że ród Corrinów
stanowi rzeczywiste zagrożenie dla rzeczywistych ludzi - dla niego i dla Ghani, lecz wszystko, co
czynił, musiał najpierw rozważyć i zastanowić się, czy będzie to służyć realizacji jego celów.
Stilgar opowiedział się kiedyś za zabiciem Farad'na, namawiając do skrytego zastosowania
chaumurky - trucizny podawanej w napoju. Wiedziano o Farad'nie, że ma słabość do słodkich
trunków, ale Leto sprzeciwił się.
- Jeżeli zginę, Stil - rzekł Leto - musisz strzec się Alii.
- Dlaczego mówiłeś o śmierci, a teraz o twojej ciotce? - Stilgar był teraz naprawdę
rozeźlony. "Zabić lady Jessikę! Strzec się Alii! Umrzeć w tym miejscu!"
- Na jej rozkaz maluczcy zmieniają oblicza - powiedział Leto.
- Władca nie musi być prorokiem, Stil. Nawet nie musi być podobny do boga. Władca
musi być wrażliwy. Przyprowadziłem cię ze sobą, by wyjaśnić, czego wymaga Imperium.
Wymaga dobrych rządów. To nie zależy od praw czy precedensów, ale od osobistych wartości
tego, kto rzÄ…dzi.
- Regentka radzi sobie zupełnie dobrze z imperialnymi obowiązkami - rzekł Stilgar. -
Kiedy osiągniesz pełnoletniość...
- J e s t e m pełnoletni. W porównaniu ze mną jesteś wierzgającym nóżkami
niemowlakiem. Pamiętam czasy sprzed ponad pięćdziesięciu stuleci. Ha! Pamiętam nawet, kiedy
my, Fremeni, byliśmy na Thurgrodzie.
- Dlaczego bawisz się swoją pamięcią? - zapytał Stilgar apodyktycznym tonem.
Leto tylko pokiwał głową. Rzeczywiście, dlaczego? Dlaczego przywoływał wspomnienia
odległych stuleci? Kłopot stanowili współcześni Fremeni. Większość z nich była wciąż tylko na
wpół okiełznanymi dzikusami, skłonnymi śmiać się z gnębionej niewinności.
- Krysnóż rozpada się i znika w chwili śmierci właściciela - rzekł Leto. - Muad'Dib
zniknął. Dlaczego Fremeni wciąż jeszcze żyją?
Nastąpiła jedna z tych nagłych zmian toku myślenia, które zbijały z tropu Stilgara.
Oniemiał na chwilę. Te słowa coś znaczyły, jednak nie mógł się zorientować, co.
- Oczekuje się, że będę Imperatorem, a muszę być sługą - rzekł Leto. Spojrzał przez ramię
na Stilgara. - Dziadek, którego imię noszę, w momencie przybycia na Diunę dodał nowe słowa
do swojego herbu: "Tu jestem i tu zostanÄ™".
- Nie miał wyboru - powiedział Stilgar.
- Właśnie, Stil. Ja też nie mam wyboru. Powinienem być Imperatorem z powodu
urodzenia, z powodu intelektu, z powodu wszystkiego, co się we mnie znalazło. Wiem nawet,
czego wymaga Imperium: dobrych rządów.

Tematy