kłopoty, jeśli chodzi o kobiety? Może on jest trochę maniakiem seksualnym? - Nie wierzę w to... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.


- Nie wierzysz, ponieważ jest atrakcyjny dla kobiet. A ja uważam, że Erskine jest nieco dziwny.
Ale rozpatrzmy dalej moje zarzuty wobec niego. Helen zrywa zaręczyny z Fane'em, wraca do domu, poślubia twojego ojca i osiada tu. I nagle zjawia się Erskine. Przyjeżdża rzekomo na wakacje z żoną. To naprawdę dziwny pomysł. Sam przyznaje, że chciał znowu zobaczyć Helen.
Przyjmijmy teraz, że to Erskine był z Helen w salonie tego dnia, kiedy Lily podsłuchała, jak Helen mówiła, że się go boi. „Boję się ciebie... zawsze się ciebie bałam... myślę, że jesteś szalony". Helen boi się go i dlatego zamierza przeprowadzić się do Norfolk, trzyma to jednak w głębokiej tajemnicy. Nie mówi o tym nikomu. To znaczy, dopóki Erskine'owie nie wyjadą z Dillmouth. Jak dotąd, wszystko pasuje. A teraz dochodzimy do tej fatalnej nocy. Nie wiemy, co Hallidayowie robili wcześniej tego wieczora...
Panna Marple zakasłała.
- Jeśli chodzi o ścisłość - wtrąciła - widziałam się jeszcze raz z Edith Pagett. Otóż, przypomniało się jej, że tamtej nocy zjedli wcześnie kolację, o siódmej, ponieważ major Halliday wybierał się na jakieś spotkanie. Zdaje się, że w klubie golfowym czy w parafii. Po kolacji pani Halliday wyszła.
- Doskonale. Helen spotyka Erskine'a, zapewne zgodnie z wcześniejszą umową, na plaży. On ma następnego dnia wyjechać. Być może odmawia wyjazdu. Przekonuje Helen, aby z nim uciekła.
Ona wraca do domu, a on przychodzi razem z nią. W końcu dusi ją w napadzie szału. Reszta odbywa się tak, jak już mówiliśmy. Jest nieco szalony, chce, żeby Kelvin Halliday uważał, że to on zamordował Helen. Później Erskine zakopuje ciało. Pamiętacie? Powiedział
Gwendzie, że wrócił do hotelu bardzo późno, ponieważ spacerował po Dillmouth.
- Ciekawe - wtrąciła panna Marple - co robiła w tym czasie jego żona?
- Zapewne wściekała się z zazdrości - odparła Gwenda. -I zrobiła mu awanturę, kiedy wrócił do domu.
- Tak wygląda moja rekonstrukcja tamtego wieczoru -podsumował Giles. - I to wszystko jest prawdopodobne.
- Ale on nie mógł zabić Lily Kimble - stwierdziła Gwenda - ponieważ mieszka w Northumberland. Myślenie o nim jest więc po prostu stratą czasu. Zajmijmy się Walterem Fane.
- Bardzo proszę. Walter Fane jest typem człowieka potrafiącego tłumić uczucia. Wydaje się
łagodny i opanowany. Pozornie można nim bezkarnie pomiatać. Ale panna Marple przyniosła nam na jego temat pewną bardzo ważną informację. Walter Fane pewnego dnia rozzłościł się tak bardzo, że o mały włos zabiłby brata. To prawda, że zdarzyło mu się to w dzieciństwie, ale było o tyle zdumiewające, że zawsze robił wrażenie dziecka o niezwykle łagodnym charakterze i umiejącego wybaczać. W każdym razie Walter Fane zakochuje się
w Helen Halliday. To nie jest taka sobie zwykła miłość, dosłownie oszalał na jej punkcie. Ona go nie chce, wobec czego Walter wyjeżdża do Indii. Później Helen pisze do niego, że przyjedzie i zostanie jego żoną. Wyrusza. Po czym następuje kolejny cios: dziewczyna się zjawia i natychmiast po przyjeździe zrywa zaręczyny. Jak mówi, „spotkała kogoś na statku". Wraca do domu ł poślubia Kelvina Hallidaya. Możliwe, że Walter Fane uważa, iż to Kelvin Halliday jest powodem odrzucenia go przez Helen. Rozmyśla nad tym, pielęgnuje szaloną, zazdrosną nienawiść i wraca do domu. Zachowuje się w najbardziej przyjacielski, pełen wyrozumiałości sposób, często bywa w domu Helen, staje się wyraźnie udomowionym kotem, wiernym Piętaszkiem. Ale zapewne Helen zdaje sobie sprawę, że to nie jest szczere. Dostrzega, co się dzieje pod powierzchnią. Być może już dawniej wyczuła coś niepokojącego w spokojnym młodym Walterze Fane'ie. Mówi: „Myślę, że zawsze się ciebie bałam". I robi potajemnie plany, żeby wyjechać z Dillmouth i zamieszkać w Norfolk. Dlaczego? Ponieważ boi się Waltera Fane'a.
I znowu dochodzimy do tego fatalnego wieczoru. Nie stoimy jednak na pewnym gruncie. Nie wiemy, co Walter Fane robił tej nocy i nie sądzę, abyśmy mieli jakakolwiek szansę się dowiedzieć. Ale i ten podejrzany spełnia warunek panny Marple: jest na miejscu zbrodni o tyle, że mieszka w domu oddalonym stąd o dwie czy trzy minuty pieszo. Mógł powiedzieć, że boli go głowa i idzie się wcześnie położyć, albo zamknąć się w gabinecie, żeby popracować. Cokolwiek.
Mógł zrobić to wszystko, co, jak ustaliliśmy, zrobił morderca. Uważam też, że z całej naszej trójki to właśnie on mógł najłatwiej popełnić błędy przy pakowaniu walizki. Po prostu nie orientuje się wystarczająco dobrze w tym, co noszą kobiety, aby odpowiednio dobrać ubrania.
- To dziwne - powiedziała Gwenda. - Kiedy byłam u niego w biurze, odniosłam dziwne wrażenie, że on jest jak dom
z zaciągniętymi żaluzjami... a nawet przeszła mi przez głowę myśl, że w tym domu jest ktoś martwy. - Spojrzała na pannę Marple. - Czy wydaje się to pani bardzo głupie? - spytała.
- Nie, moja droga. Myślę, że zapewne masz rację.
- I w końcu - podjęła Gwenda - doszliśmy do Afflicka. Biuro podróży Afflicka. Jackie Afflick,

Tematy