jako pojêcie, ten jako byt, ów jako z³udê, tamte nijakoprzyczynê a ten jako skutek? W jaki sposób mogê samego siebiewyró¿niæ z tej masy przedmiotów i uwa¿aæ siê za... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Tu jednak napotykamy na
pewn± trudno¶æ. Dopóki tylko biernie patrzymy na to "dane",
dopóty nigdzie nie bêdziemy mogli znale¼æ punktu zaczepienia, z
którego mogliby¶my zacz±æ wysnuwaæ nasze poznanie. W tym, co
mamy dane, musieliby¶my gdzie¶ znale¼æ punkt, do którego
mogliby¶my nawi±zaæ nasz± czynno¶æ, jakie¶ miejsce, gdzie
znajduje siê co¶ jednoistotnego z naszym poznaniem. Gdyby
wszystko by³o tylko dane, to ca³a sprawa musia³aby siê skoñczyæ
na bezmy¶lnym wygl±daniu na ¶wiat zewnêtrzny i na zupe³nie
takim samym wgl±daniu w nasz indywidualny ¶wiat wewnêtrzny.
Mogliby¶my wtedy co najwy¿ej opisywaæ znajduj±ce siê poza nami
przedmioty ¶wiata, nigdy jednak nie mogliby¶my ich pojmowaæ.
Nasze pojêcia mia³yby tylko czysto zewnêtrzny stosunek do tego,
do czego je odnosimy: stosunek ten nigdy nie móg³by siê staæ
wewnêtrznym. Przeto mo¿liwo¶æ prawdziwego poznania zale¿y w
zupe³no¶ci od tego, czy w danym nam obrazie ¶wiata znajdziemy
co¶, w czym nasza poznawcza czynno¶æ nie tylko zak³ada co¶
danego, ale sama w nim czynnie tkwi. Innymi s³owy: przez ¶cis³e
trzymanie siê tego, co jest tylko dane, musi w³a¶nie wyj¶æ na
jaw, ¿e nie wszystko jest tylko dane. Mój postulat jest tego
rodzaju, ¿e je¿eli go naprawdê ¶ci¶le przestrzegamy, to on siê
sam czê¶ciowo unicestwia. Wysun±³em go w tym celu, aby nie
ustanawiaæ dowolnie pocz±tku teorii poznania, lecz aby go
rzeczywi¶cie odnale¼æ. W powy¿szym znaczeniu wszystko mo¿e byæ
dane, nawet, i to, co w najwewnêtrzniejszej swej istocie nie
jest dane. Ono wtedy pojawia siê tylko formalnie jako dane, ale
przy dok³adniejszej obserwacji samo siê ods³ania jako to, czym
jest rzeczywi¶cie.
Ca³a trudno¶æ w pojmowaniu poznania polega na tym, ¿e my
nie wytwarzamy tre¶ci ¶wiata w nas samych. Gdyby tak by³o,
wtedy w ogóle nie istnia³oby poznanie. Jaka¶ rzecz mo¿e byæ dla
mnie problemem tylko wtedy, gdy jest mi "dana". Co sam
wytwarzam, temu sam nadajê okre¶lenie, w wiêc nie potrzebujê
dopiero pytaæ o prawo do tego.
Jest to drugi punkt mojej teorii poznania. Tre¶ci± jego
jest postulat, ¿e w dziedzinie tego, co mamy dane, musi gdzie¶
istnieæ co¶ takiego, gdzie nasza czynno¶æ nie uderza w pró¿niê,
bo w ni± wp³ywa tre¶æ ¶wiata.
Je¶li wiêc pocz±tek teorii poznania okre¶lili¶my w ten
sposób, ¿e umie¶cili¶my go ca³kowicie przed czynno¶ci±, aby
¿adnym przes±dem nie m±ciæ pocz±tków samego poznania, to tak
samo czynimy teraz pierwszy krok, ¿eby i w dalszym ci±gu nie
mog³o byæ mowy o b³êdzie lub niew³a¶ciwo¶ci. Bo i tu nie
wypowiadamy ¿adnego s±du o niczym, tylko wysuwamy postulat,
który musi byæ spe³niony, je¶li poznanie ma w ogóle doj¶æ do
skutku. Teraz idzie tylko o to, aby¶my w pe³ni krytycznej
rozwagi u¶wiadomili sobie nastêpuj±c± rzecz: wysuwam w formie
postulatu charakterystykê, jak± musi posiadaæ ten element
tre¶ci ¶wiata, od którego mamy rozpocz±æ nasz± poznawcz±
czynno¶æ.
Bo zreszt± nie ma stanowczo innej mo¿liwo¶ci. Dana nam
tre¶æ ¶wiata jest pocz±tkowo zupe³nie pozbawiona wszelkich
okre¶leñ. ¯aden jej element nie mo¿e sam z siebie stanowiæ
pobudki do tego, by w³a¶nie od niego zacz±æ porz±dkowaæ ten
chaos. Czynno¶æ poznawcza musi wiêc zdobyæ siê na akt woli i
powiedzieæ: ten element ma mieæ takie a takie w³a¶ciwo¶ci. Taki
akt woli nie narusza w niczym jako¶ci danego nam ¶wiata. Nie
wnosi on do nauki ¿adnego dowolnego twierdzenia. Niczego bowiem
nie przes±dza, tylko powiada: je¶li poznanie ma byæ mo¿liwe, to
musimy szukaæ tej dziedziny, o której przedtem mówili¶my. Je¶li
ona istnieje, to wyja¶nienie poznania jest mo¿liwe. W
przeciwnym za¶ razie - nie. Je¶li wiêc za pocz±tek teorii
poznania uznali¶my w ogóle to, co jest "dane", to teraz
ograniczamy nasze wymaganie do tego, aby wzi±æ pod uwagê tylko
pewien okre¶lony punkt tej dziedziny.
Spróbujmy teraz przyst±piæ bli¿ej do tego postulatu. Gdzie¿
znajdziemy w obrazie ¶wiata co¶ takiego, co nie jest tylko
dane, lecz dane jest tylko o tyle, ¿e stanowi zarazem co¶
wytworzonego w akcie poznawczym?
Trzeba sobie zupe³nie jasno u¶wiadomiæ, ¿e to wytwarzanie
musimy mieæ znowu dane w pe³nej bezpo¶rednio¶ci. Do poznania
tego nie wolno nam u¿ywaæ ¿adnego wnioskowania. Ju¿ z tego
samego wynika, ¿e postrze¿enia zmys³owe nie odpowiadaj± temu
wymaganiu, bo o tym, ¿e one powstaj± przy wspó³udziale naszej
czynno¶ci, wiemy nie bezpo¶rednio, tylko dopiero na podstawie
fizykalnych i fizjologicznych badañ. Natomiast wiemy, ca³kiem
bezpo¶rednio, ¿e pojêcia i idee powstaj± zawsze najpierw w
akcie poznawczym i dopiero dziêki niemu pojawiaj± siê w sferze
tego, co mamy bezpo¶rednio dane. To te¿ ¿aden cz³owiek nie
³udzi siê co do tej w³a¶ciwo¶ci pojêæ i idei. Kto¶ mo¿e uwa¿aæ
halucynacjê za co¶ danego mu z zewn±trz, nikt jednak nie bêdzie
mniema³ o swoich pojêciach, ¿e je ma dane bez w³asnej my¶lowej
czynno¶ci. Ob³±kany poczyta za realne tylko ¿e przedmiot i
stosunki, które mu siê przedstawiaj± jako "rzeczywiste", choæ
one faktycznie takimi nie s±; nikt jednak nie powie o swoich
pojêciach i ideach, ¿e pojawiaj± siê one w danym mu ¶wiecie bez
jego udzia³u. Wszystko inne w naszym obrazie ¶wiata posiada tê
w³a¶ciwo¶æ, ¿e musi byæ nam dane, je¶li je mamy prze¿yæ;
jedynie z pojêciami i ideami sprawa ma siê prócz tego jeszcze i
odwrotnie: je¶li je chcemy prze¿yæ, musimy je wpierw wytworzyæ.
Tylko pojêcia i idee s± nam dane w tej formie, któr± nazwano
ogl±dem intelektualnym. Kant oraz nowsi nawi±zuj±cy doñ
my¶liciele odmawiaj± cz³owiekowi zupe³nie mo¿no¶ci takiego
ogl±du, poniewa¿ wszelkie my¶lenie ma siê odnosiæ tylko do
przedmiotów i same siebie absolutn niczego nie wytwarza. W
ogl±dzie intelektualnym jednocze¶nie z form± my¶low± musi byæ
dana zarazem i tre¶æ. Czy¿ jednak nie dzieje siê to w³a¶nie z
czystymi pojêciami i ideami? /Przez pojêcie rozumiem regu³ê,
wedle której niepowi±zane elementy postrze¿eniowe ³±czymy w
jedno¶æ. Pojêciem jest np. przyczynowo¶æ. Idea jest równie¿
pojêciem, tylko o wiêkszej tre¶ci. Np. organizm, pojêty ca³kiem
abstrakcyjnie, jest ide±. /Trzeba je braæ pod uwagê w tej
formie, w której one s± jeszcze zupe³nie wolne od wszelkiej
empirycznej tre¶ci. Chc±c uchwyciæ np. czyste pojêcie
przyczynowo¶ci, nie nale¿y trzymaæ siê ani jakiego¶ okre¶lonego
zwi±zku przyczynowego, ani te¿ sumy wszystkich takich zwi±zków,
tylko w³a¶nie samego jej pojêcia. Przyczyn i skutków musimy
szukaæ w ¶wiecie, ale przyczynowo¶æ musimy sami wytworzyæ, jako
my¶low± formê, zanim tamte w ¶wiecie odnajdziemy. Gdyby¶my

Tematy