Przyznawali to i przyznają najgłośniejsi historycy polscy od tak sceptycznego skądinąd Michała Bobrzyńskiego i Władysława Konopczyńskiego, po współczesnych profesorów: Józefa Andrzeja Gierowskiego i Władysława Czaplińskiego. Ba, obcy historycy jak choćby głośny szwedzki historyk Theodor Westrin Westrin, widzący w księdzu Kordeckim prawdziwy symbol gorącej wiary... praktycznej siły w działaniu i męstwa. Nawet obcy historycy potrafią dostrzec wielkość ks. Kordeckiego, którą próbują podważyć mali polscy ludzie: marksista Piotr Nitecki i mason Cezary Leżeński, domorośli historycy–amatorzy bezkarnie buszujący w narodowej przeszłości. Szokująca jest wprost ignorancja tych “odkrywców” nowych prawd o polskich wielkich. Na przykład Cezary Leżeński, pisząc o czasach Jana Kazimierza, pomylił datę rokoszu Lubomirskiego, jednego z najważniejszych wydarzeń epoki tylko... o 10 lat. Bagatelka!...
Dlaczego tacy żałośni ignoranci zabierają głos, i to z tak wielką hucpą w sprawach, o których nie mają większego pojęcia, za to z jedną wyraźną tendencją, aby zniszczyć najcenniejsze polskie tradycje? Dlaczego można bezkarnie upowszechniać najprzeróżniejsze oszczercze hipotezy próbujące zohydzić pamięć największych polskich patriotów? Dlaczego na tego typu praktyki nie reagują czołowi polscy historycy? Dlaczego nie protestują przeciwko zniesławiającym narodowe dzieje kłamstwom takie gremia, jak władze Polskiego Towarzystwa Historycznego czy Towarzystwa Miłośników Historii?
Fałsze i manipulacje A. Garlickiego
W kontekście oszczerczych ataków na wybitne postaci Kościoła katolickiego w Polsce, a zarazem wybitnych polskich patriotów trudno nie wymienić podręcznika profesora Andrzeja Garlickiego, po raz trzeci już dziekana Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Pisałem już na łamach “Naszej Polski” o jednym podręczniku tegoż autora, obejmującym okres od 1939 roku i zawierającym swoiste “kłamstwo oświęcimskie” (autor, pisząc o mordowaniu w Oświęcimiu Żydów i Cyganów, “zapomniał” w ogóle wymienić Polaków wśród mordowanych ofiar Oświęcimia). Skrajne przekłamania tegoż podręcznika zostały napiętnowane w interpelacji poselskiej pani poseł Krasickiej–Dumki. Tym razem chodzi jednak o podręcznik szkolny A. Garlickiego dla liceów ogólnokształcących, odnoszący się do wcześniejszego okresu (Historia 1815–1939, wydanym w Warszawie w 1998 roku). W podręczniku tym aż roi się od skrajnie tendencyjnych uwag na temat Kościoła katolickiego w Polsce, zgodnie zresztą z bardzo konsekwentną linią tego starego, partyjnego historyka. Przypomnę, że już w 1963 roku Garlicki “wsławił się” tekstem na łamach “Polityki”, w którym szczególnie mocno alarmował wszystkich “stróży komunistycznych idei” przed tym, co się dzieje w tysiącach kościelnych punktów katechetycznych. Otóż – według Garlickiego – nauczano tam historii Polski inaczej niż w szkołach państwowych, mącąc biednym uczniom głowy nieprawomyślnymi klerykalnymi miazmatami.
Dziś w III RP wielce honorowany, nadworny historyk “Polityki” – Garlicki dalej, gdzie może, wbija “szpile” w historię Kościoła katolickiego w Polsce, “odpowiednio” ją zafałszowując. Szczególnie wyraźnie widać jego tendencyjność na kartach podręcznika historii od 1815 do 1939 r. Na stronie 111–112 tej książki natykamy się na najbardziej oburzające kłamstwo Garlickiego, wyrządzające krzywdę pamięci zasłużonego polskiego patrioty – arcybiskupa Zygmunta Felińskiego. Garlicki pisze na jego temat: Wartość nadrzędną stanowił dlań interes Kościoła i jeśli tylko nic mu nie zagrażało, był gotów pozostawać lojalnym poddanym cara. Była to w tym czasie częsta, nie tylko w zaborze rosyjskim, postawa hierarchów kościelnych, niezrozumiała dla patriotycznych kręgów społeczeństwa polskiego. A dla mnie osobiście jest niezrozumiała postawa A. Garlickiego, pomawiającego o brak autentycznego patriotyzmu człowieka, o którym sam pisze kilka stron dalej, że został na 20 lat zesłany przez władze carskie do Jarosławia za próbę wybronienia przed egzekucją księdza Agrypina Konarskiego.