- I on, i my w gorszych już bywaliśmy tarapatach - odpowiedział Nowicki... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Smuga nieraz przepadał bez wieści, a potem się odnajdywał.
- Tak bardzo się cieszę, że już tu jesteście - cicho odezwała się Natasza. - Liczyłam dzień po dniu... Gdy tylko tu przyjechaliśmy, nie mogłam pozbyć się obaw o pana Smugę i ustawicznie drżałam o Zbyszka. On taki jeszcze niedoświadczony, a chce naśladować ciebie, Tomku, i pana Smugę. Ale gdzie mu się równać z wami!
- Siadaj i mów wszystko od początku - powiedział kapitan Nowicki.
- Zanim tamci dwaj nadejdą, zorientujemy się w sytuacji, a i tobie lżej zrobi się na sercu.
- Od pierwszego dnia wciąż się bałam - zaczęła Natasza. - Pan Smuga jest odważny aż do szaleństwa, wprost igra ze śmiercią. Tutaj dzieją się straszne rzeczy. Gorączka kauczukowa wyzwoliła w ludziach najniższe instynkty. Wszyscy jak wilki skaczą sobie do gardeł.
- Nie wierzę, żeby możliwość zdobycia bogactwa zawróciła panu Smudze w głowie - stanowczo zaoponował Tomek.
- Pan Smuga był chyba jedynym uczciwym człowiekiem, jakiego tu spotkałam - impulsywnie powiedziała Natasza. - Przeciwstawiał się gwałtowi i złu. Ale cóż mógł począć przeciwko zgrai łotrów?!
- A ten jego wspólnik, Nixon, o którym pisaliście, też jest gagatkiem?
- zapytał Nowicki.
- Nixon...? Nie, nie mogę o nim mówić źle. Martwi się zniknięciem pana Smugi, opiekuje się mną i Zbyszkiem... Ale dlaczego nie usłuchał pana Smugi? Gdyby odwołał swego bratanka znad Putumayo, ten miły chłopak mógłby żyć.
- Na pewno dręczą go wyrzuty sumienia, ale co się stało, to się nie odstanie - sentecjonalnie rzekł Nowicki. - Opowiadaj dalej.
- Pan Smuga wkrótce wyrobił sobie tutaj wielki mir. Bali się go wszyscy nie wyłączając Pedra Alvareza, największego wroga Nixona. Bali się go, bo broni dobywał jak błyskawica i... nigdy nie chybiał.
- A więc były i trupy! - wtrącił Nowicki.
- Podczas kilku walk w obozach kauczukowych padły ofiary. W Manaos pan Smuga tylko unieszkodliwiał napastników. To wystarczało; bali się go jak ognia. Ale przecież w każdej chwili mógł trafić na lepszego strzelca. Nie zdajecie sobie nawet sprawy, jak ten niezwykły mężczyzna imponował Zbyszkowi!
- Wcale się nie dziwię. Od pierwszego dnia, gdy poznałem pana Smugę, chciałem go naśladować - powiedział Tomek.
- I dzięki temu stałeś się niezawodnym strzelcem, a także doświadczonym, mądrym i rozważnym mężczyzną - dodał Nowicki. - Ja sam, wskoczyłbym do ukropu za Smugą!
- Ja też! Uczyniłabym wszystko, czego by ode mnie zażądał - gorąco powiedziała Natasza. - Dlatego też bałam się o nas i o niego, bo on ryzykował za nas troje. Ale ani ja, ani Zbyszek nie mogliśmy mu dorównać. Poza tym Amazonia wciąż mnie przeraża.
- W krajach tropikalnych życie nie jest łatwe, jak myślą niektórzy w Europie - zauważył Tomek.
- W wodach pełno krwiożerczych stworów, każdy skrawek ziemi roi się od różnego robactwa, a nawet w domu kładąc się spać trzeba zaglądać pod kołdrę, czy w łóżku przypadkiem nie schował się jakiś gad - mówiła Natasza. - To upiorne miasto! Dżungla wygląda zza każdego domu, a ludzie gorsi od dzikich bestii. Przeklęty kauczuk zabił w nich sumienia.
- Nie, to nie kauczuk, lecz chciwość czyni ludzi gorszymi od zwierząt - zaprzeczył Tomek.
- Tak, tak, masz rację, brachu. Ludzie gorsi od szakali - powtórzył Nowicki. - Ale chyba nie jest aż tak źle, jak mówisz, Nataszo. Jesteś wrażliwą kobietą. Takie rzeczy jak tutaj działy się również na Alasce i w Kalifornii podczas gorączki złota, a także i gdzie indziej. Mimo to wszelkie bezprawie zawsze znajduje kres, a tacy jak Smuga pomagają w zaprowadzeniu ładu.
- Świetnie to pan powiedział, kapitanie! - z entuzjazmem zawołał Tomek. - Przy nas Natasza na pewno odzyska równowagę. Wtedy inaczej spojrzy na wszystko.
Natasza spoglądała na przyjaciół nieco oszołomiona. Po chwili znów wybuchnęłaŕ- Zobaczę, co powiecie, gdy poznacie Pedra Alvareza. Ten człowiek nie ma sumienia ani skrupułów.
Zasmucona Sally poweselała i zawołałaŕ- Tommy zbił Alvareza na kwaśne jabłko na statku. A pan kapitan dał ostrą odprawę Indianinowi, który mu towarzyszył.
- Co ty mjówisz?! - zdumiała się Natasza.
- Tak, tak^ Alvarez i jego kompan dostali za swoje - wesoło mówiła Sally. - Moi chłopcy nie boją się nikogo. Zobaczysz, że teraz sprawy przybiorą inny obrót. Niech się Alvarez boi, nie my!
Szeroki uśmiech zadowolenia przewinął się po twarzach obydwóch "chłopców". Olbrzymi Nowicki chrząknął uradowany i rzekłŕ- Jeśli stwierdzimy, że to Alvarez przyczynił się do zniknięcia Smugi, to jak amen w pacierzu skręcę mu kark.
- Zrobi to pan, kochany kapitanie, ale dopiero wtedy, gdy obydwaj z Tomkiem dojdziecie do wniosku, że już nie ma innego wyjścia - zastrzegła Sally.
- Za nos mnie wodzisz, utrapiona kobieto. Ale nie bój się, gdy nie ma z nami szanownego pana Wilmowskiego i Smugi, Tomek układa wszystkie plany, a ja daję po nosie tym, którzy mu przeszkadzają.
- Naprawdę jesteście wspaniali - odezwała się Natasza. Czuję, że przy was pozbędę się przygnębienia. Tak się cieszę z waszego przybycia!