Una wysunęła się spod kołdry i w króciutkiej nocnej koszulce ruszyła przez hali na stryszek. Skrzypiące deski podłogi na poddaszu zdradziły jej nadejście i kiedy dotarła do małego pokoju w narożniku, panowała tam już zupełna cisza, a światło księżyca oświetlało składane łóżko i skuloną w nim małą figurkę.
— Mary — szepnęła Una. Cisza byÅ‚a jedynÄ… odpowiedziÄ….
Una podkradła się do łóżka i szarpnęła kołdrę.
— Mary, wiem, że pÅ‚akaÅ‚aÅ›. SÅ‚yszaÅ‚am. Nie chcesz być sama?
Mary spojrzała na nią, ale nadal się nie odzywała.
— Pozwól mi poÅ‚ożyć siÄ™ obok ciebie. ZmarzÅ‚am — powiedziaÅ‚a Una, która drżaÅ‚a z zimna; przez okienko poddasza wdzieraÅ‚ siÄ™ przenikliwy chłód nocnego, morskiego powietrza.
Mary przesunęła się, a Una wślizgnęła się pod kołdrę.
— Teraz nie bÄ™dziesz już czuÅ‚a siÄ™ samotna. Nie powinniÅ›my zostawiać ciÄ™ tu samej pierwszej nocy.
— To nie dlatego, że czuÅ‚am siÄ™ samotna — pociÄ…gnęła nosem Mary.
— WiÄ™c dlaczego pÅ‚akaÅ‚aÅ›?
— No bo jak zostaÅ‚am tu sama, to zaczęłam sobie myÅ›leć o różnych sprawach. MyÅ›laÅ‚am o tym, że bÄ™dÄ™ musiaÅ‚a wrócić do pani Wiley, i o tym, że mnie zbije za ucieczkÄ™, i jeszcze o tym, o tym… o tym, że pójdÄ™ do piekÅ‚a, bo jestem kÅ‚amczuchÄ…. I okropnie mnie to wszystko zmartwiÅ‚o.
— Och, Mary — Una byÅ‚a kompletnie zrozpaczona — nie wydaje mi siÄ™, żeby Pan Bóg posÅ‚aÅ‚ ciÄ™ do piekÅ‚a za kÅ‚amstwa, jeżeli nie wiedziaÅ‚aÅ›, że postÄ™pujesz źle. Nie mógÅ‚by tego zrobić. Pan Bóg jest dobry i miÅ‚y. Ale teraz, kiedy już wiesz, że to grzech, nie wolno ci wiÄ™cej kÅ‚amać.
— Ale co siÄ™ wtedy ze mnÄ… stanie? — szlochaÅ‚a Mary.
— Ty nic nie rozumiesz. Nie masz o tym zielonego pojÄ™cia. Masz dom i kochanego ojca, choć wydaje mi siÄ™ czasem, że on niezupeÅ‚nie wie, co siÄ™ wokół dzieje. No, w każdym razie on ciÄ™ nie bije i zawsze jesteÅ› najedzona, choć ta wasza stara ciotka wcale nie zna siÄ™ na gotowaniu, wcale a wcale. Czy wiesz, że ja nie pamiÄ™tam, abym kiedykolwiek najadÅ‚a siÄ™ do syta, tak jak dziÅ›? Przez caÅ‚e życie byÅ‚am bita, nie dostawaÅ‚am lania tylko przez te dwa lata, które spÄ™dziÅ‚am w sierociÅ„cu. Tam nie byÅ‚o tak źle, nie bili mnie, choć przeÅ‚ożona byÅ‚a zawsze okropnie zagniewana. WyglÄ…daÅ‚a tak, jakby miaÅ‚a zamiar odgryźć główkÄ™ od szpilki. No, ale pani Wiley to przy niej istny potwór, wÅ‚aÅ›nie — potwór. Jak tylko sobie pomyÅ›lÄ™, że bÄ™dÄ™ musiaÅ‚a do niej wrócić, robiÄ™ siÄ™ sztywna ze strachu.
— Ale może wcale nie bÄ™dziesz musiaÅ‚a. Może coÅ› wymyÅ›limy. Chodź, pomodlimy siÄ™ razem, żeby Bóg wysÅ‚uchaÅ‚ twojej proÅ›by i żebyÅ› nie musiaÅ‚a wracać do pani Wiley. Modlisz siÄ™ przecież, prawda, Mary?
— No oczywiÅ›cie, zawsze powtarzam jakiÅ› tam stary wierszyk, zanim pójdÄ™ spać — odpowiedziaÅ‚a obojÄ™tnie Mary. — Ale nigdy nie przyszÅ‚o mi do gÅ‚owy, że mogÅ‚abym Boga o coÅ› prosić. Nie ma na Å›wiecie nikogo, kogo obchodziÅ‚by mój los, wiÄ™c niby dlaczego Bóg miaÅ‚by sobie zawracać mnÄ… gÅ‚owÄ™? Na ciebie z pewnoÅ›ciÄ… zwróci uwagÄ™, w koÅ„cu jesteÅ› córkÄ… pastora.
— Pan Bóg o ciebie troszczy siÄ™ tak samo, Mary. Jestem tego pewna — powiedziaÅ‚a Una. — Dla Niego to nie ma znaczenia, czyim jesteÅ› dzieckiem. Tylko Go Å‚adnie poproÅ›, a ja też Go poproszÄ™.
— No, dobra — zgodziÅ‚a siÄ™ Mary. — Nawet jeÅ›li to nie pomoże, nie powinno też zaszkodzić. GdybyÅ› znaÅ‚a paniÄ… Wiley tak dobrze jak ja, wiedziaÅ‚abyÅ›, że Bóg z pewnoÅ›ciÄ… nie zechce mieć z niÄ… do czynienia. Ale i tak nie bÄ™dÄ™ już wiÄ™cej pÅ‚akać z tego powodu. Przecież jest mi tu o wiele lepiej, niż zeszÅ‚ej nocy w starej szopie, po której harcowaÅ‚y myszy. Popatrz na Å›wiateÅ‚ko latarni morskiej w Czterech Wiatrach. Prawda, że jest Å›liczne?
— To jedyne okno w caÅ‚ym domu, skÄ…d można je zobaczyć — powiedziaÅ‚a Una. — Uwielbiam na nie patrzeć.
— NaprawdÄ™? Ja też. Ze strychu Wileyów też byÅ‚o je widać. ByÅ‚o mojÄ… jedynÄ… pociechÄ…. Kiedy leżaÅ‚am obolaÅ‚a po kolejnym biciu, patrzyÅ‚am na nie i zapominaÅ‚am, że mnie coÅ› boli. MyÅ›laÅ‚am o statkach, żeglujÄ…cych coraz dalej i dalej od tego Å›wiateÅ‚ka, i marzyÅ‚am, że odpÅ‚ywam na jednym z nich. W zimowe noce, kiedy nie Å›wieciÅ‚o, czuÅ‚am siÄ™ bardzo samotna. Uno, powiedz mi, dlaczego wy jesteÅ›cie dla mnie tacy dobrzy? Przecież jestem zupeÅ‚nie obca.
— Bo tak wÅ‚aÅ›nie należy postÄ™pować. Biblia mówi, że trzeba kochać wszystkich swoich bliźnich.