Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Raz, kiedy miałem dwadzieścia cztery lata, raz kiedy miałem pięćdziesiąt siedem. Dwie łyżki stołowe do śniadania. Dwa wspaniałe dni.
___________________________________________________________
HP6-TEAM
Spojrzał w dal z rozmarzeniem. Czy tylko udawał, czy nie - pomyślał Harry
- efekt był dobry.
- I to - powiedział Slughorn, najwidoczniej schodząc na ziemię - będzie nagrodą na tej lekcji.
Zapadła cisza, w której każdy bąbelek i bulgot z otaczających ich eliksirów zdawały się być dziesięć razy większe.
- Jedna mała buteleczka Felix Felicis - powiedział Slughorn, biorąc malutką szklaną butelkę z kieszeni i pokazując wszystkim. - Wystarczy na dwanaście godzin szczęścia. Od świtu do zmierzchu, będziesz szczęśliwy we wszystkim, czego spróbujesz.
- Teraz , muszę was ostrzec, że Felix Felicis jest zabroniony w zorganizowanych zawodach... sportowych, na przykład, w egzaminach lub wyborach. Więc zwycięzca będzie mógł użyć go tylko w zwyczajny dzień...
i patrzeć jak zwykły dzień zmienia się w niezwykły!
- Więc - powiedział nagle rześko Slughorn - jak macie wygrać tę wspaniałą nagrodę? Najpierw otwórzcie swoje podręczniki na stronie dziesiątej.
Mamy trochę ponad godzinę, co powinno wystarczyć na uwarzenie wywaru Żywej Śmierci. Wiem, że to bardziej skomplikowane niż to, co robiliście kiedykolwiek wcześniej, i nie spodziewam się, aby komuś wyszło idealnie.
Mimo to, osoba, której pójdzie najlepiej, wygra małego Felixa.
Powodzenia!
Nastąpił zgrzyt i chrobot gdy wszyscy wyciągnęli swoje kociołki i trochę głośnych szczęknięć, kiedy ludzie zaczęli dodawać ciężarki do swoich wag, ale nikt się nie odezwał. Koncentracja wewnątrz lochu była bardzo wyraźna. Harry widział Malfoya wertującego z pośpiechem swój egezmplarz Zaawansowanego Warzenia Eliksirów. Nic nie było bardziej oczywiste, niż to, że Malfoy naprawdę bardzo chciał tego szczęśliwego dnia. Harry ostrożnie przeglądał zniszczoną książkę, którą pożyczył mu Slughorn.
Ku swej złości zobaczył, że poprzedni właściciel pobazgrał strony, tak że marginesy były tak czarne jak druk. Nisko się pochylił, aby odszyfrować składniki (nawet tutaj, poprzedni właściciel coś dopisał, a niektóre rzeczy wykreślił), następnie Harry pospieszył do kredensu, aby znaleźć to, czego potrzebował. Kiedy wrócił do swojego kociołka, zobaczył jak Malfoy kroi korzenie Valeriany tak szybko, jak tylko mógł.
Każdy rozglądał się na około na to, co robi reszta klasy; był to jednocześnie plus i minus Eliksirów, że bardzo trudno było utrzymać swoją pracę w ukryciu. Po dziesięciu minutach cała klasa była pełna niebieskawej pary. Hermiona, oczywiście zdawała się być najdalej. Jej eliksir już przypominał "łagodny płyn o kolorze czarnej porzeczki" wspomniany jako idealny w połowie pracy.
Po zakończeniu krojenia korzonków, Harry po raz kolejny pochylił się nad książką. Próby odszyfrowania wskazówek spod tych głupich gryzmołów poprzedniego właściciela, który z jakiegoś powodu radził aby nie kroić fasolki i napisał instrukcję alternatywną:

___________________________________________________________
HP6-TEAM
Zmiażdżyć płaską stroną srebrnego sztyletu, wypuszcza sok lepiej niż przy krojeniu.
- Proszę pana, pomyślałem, że mógł pan znać mojego dziadka, Abraxasa Malfoya? - Harry podniósł wzrok; Slughorn właśnie mijał stół Ślizgonów.
- Tak - powiedział Slughorn, nie patrząc na Malfoya - Było mi przykro, kiedy usłyszałem że umarł, chociaż nie było to aż taką niespodzianką, smocza [kiła, syfilis?] w jego wieku...
I odszedł. Harry wrócił do pracy, uśmiechając się głupawo. Był pewien, że Malfoy spodziewał się, że będzie traktowany jak Harry lub Zabini; bycmoże miał nawet nadzieję na jakieś specjalne wzgłędy, czego nauczył