Każdy jest innym i nikt sobą samym.

- Strasznie się cieszę. Nie masz pojęcia, jaka jestem z ciebie dumna. Zawsze wiedziałam, że jesteś dobry - ta twoja teoria społeczeństw i w ogóle... Ale to, że okazałeś się najlepszy, z twojego roku, naprawdę mnie zaskoczyło. Koniecznie chcę cię zobaczyć i uściskać, Joy. Czy będziesz miał czas wieczorem? Daj znać, jak się obudzisz.
Ekran znów przygasł i znowu się rozjaśnił - zobaczył teraz jakiś duży pokój z regałami na ścianach i zielonym dywanem, przy biurku siedział człowiek w obrotowym fotelu - odwrócił się z nim razem, obraz zbliżył się widocznie mieli tam coś w rodzaju kamery i ta kamera zrobiła najazd na siedzącego; twarz wypełniła ekran i to był Rob: twarde i mocne rysy, wysokie, prawie indiańskie kości policzkowe, zielone oczy, które w tej samej chwili potrafiły być drwiące, odpychająco chłodne i ironiczne. a zaraz potem: serdeczne, ciepłe (i teraz były właśnie takie). Powiedział:
- Gratuluję ci, stary. Naprawdę szczerze ci gratuluję. Myślę, że się spotkamy. Więc teraz tylko tyle.
Ekran zgasł, zszarzał - więcej wiadomości nie było. Odpowiedział Robowi i Kett, wiedząc, że magnetowid każdego z nich przechowa wiernie obraz i każde słowo. odtworzy je dokładnie w odpowiedniej chwili. Jedyny mankament takiego rozwiązania stanowiło to, że to nie była właściwie żadna rozmowa: wymiana informacji, nic więcej ale nie chciało mu się czekać na połączenie telefonowidem. Spieszył się, było już wpół do ósmej.
Dopiero w chwilę później, stojąc w pobudzającej krążenie zawierusze drobniutkich kropel, pomyślał, że właściwie nie ma się dokąd spieszyć, że dziś mógł pospać dłużej pierwszy raz od ośmiu lat. Nie ma już zajęć na uczelni i wszystko, co pozostało mu do zrobienia, to zaewidencjonowanie w Centralnej Kartotece nowych danych o sobie - tego właśnie faktu, że 25 czerwca 2154 roku ukończył studia z wynikiem celującym, na co złożyła się nie tylko jego wczorajsza, kilkugodzinna obrona, ale i wyniki wszystkich egzaminów składanych w ciągu tych lat. Mógł jeszcze pospać, ale platynowe maleństwo wszyte pod jego skórę nie mogło o tym wiedzieć. Pomyślał: "To potrwa kilka dni. Kiedy dostanę pracę, stabilizator zostanie skorygowany na inny cykl dobowy. Ciekawe, jakie będę miał propozycje".
Ubrał się szybko, pośpiesznie zjadł śniadanie i - gnany wciąż radosnym, zupełnie zbędnym pośpiechem (uniwersytecka podstacja Kartoteki Centralnej rozpoczynała pracę o ósmej) - wybiegł z mieszkania.
W podstacji nie było jeszcze nikogo z testowanych, dyżurujący asystent czytał poranną gazetę; olbrzymie. stwarzające doskonałe złudzenie trójwymiarowości zdjęcia pokazywały jakiegoś idola - sławnego piosenkarza czy sportowca : Znany Człowiek niesiony na ramionach rozentuzjazmowanego tłumu, Znany Człowiek w ogrodzie swego domu, "na luzie", uśmiechnięty, ręka na łbie czarnego doga. Znany Człowiek przed kamerami TV i zaraz - znów roześmiany - jadący na nartach wodnych. Obok - reklama dezodorantu, jakiegoś środka anty i telewizji systemu super-extra-star; "Przeżyjesz wszystko nie wstając ze swojego fotela". Asystent odwrócił stronę, na rozkładówce zacz~mał się kolejny odcinek komiksu o Barrym Wspaniałym, asystent ziewnął i ze znużeniem odłożył dziennik. - Rok? Wydział? - spytał krótko.
Nie był niesympatyczny, tylko zupełnie obojętny i jakby trochę znudzony. Wyszukał symbol Joya, włączył program, podał maszynie wstępne, identyfikujące dane, a potem wskazał ,boyowi kabinę - to wszystko było znane,. powtarzało się przecież corocznie - Joy usiadł w wysokim fotelu, odchylił głowę na wysokie, chłodne, obciągnięte czarną imitacją skóry oparcie. Półprzezroczysta kopuła hełmu nasunęła się na jego głowę i poczuł chłodny ucisk elektrod na czole i skroniach.
- Jesteś gotowy?
Potaknął i czarny ekran przed jego twarzą rozjaśniła zielona lekko drgająca linia. Wznosiła się i opadała trzepoczącą niespokojnie krzywą. "To jestem ja" - pomyślał, nie po raz pierwszy żałując, że nie rozumie tego zapisu, będącego przecież nim samym, najistotniejszą częścią jego ciała: nie tylko pracą mózgu, ale także zapisem całej osobowości.
I zaraz potem, jak zwykle - choć może tym razem znacznie silniej niż zwykle - przemówiła do niego celowość takiego urządzenia: gdzieś w Kartotece Centralnej, przekazane ze wszystkich jej oddziałów i podstacji, grupuje się dane o wszystkich bez wyjątku ludziach, co rok aktualizowane, najbardziej dokładne i ścisłe. Wszystko, co może być istotne w człowieku : zawód i wiek, zamiłowania, ambicje i cechy charakteru - tysiące informacji o wszystkim, z czego składa się jego indywidualność... Przychodzi chwila, kiedy do wypełnienia zadania, do wykonania określonej pracy potrzebny jest ktoś mający nie tylko oznaczone kwalifikacje i zainteresowania, ale też pewne cechy psychofizyczne.