Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Mia∏ nià byç – co jej usta
okreÊli∏y jako „chorob´ przysz∏oÊci” – brak mi∏oÊci; fakt ˝e
genera∏ ten nie by∏ w stanie nikogo pokochaç.
Dla niego, s∏yszàcego t´ historińieskoƒczonà iloÊç ra-
zy, sta∏a si´ tematem ca∏ego ˝ycia, nicià przewodnià
wszystkich ksià˝ek. „Prawdziwy pisarz przez ca∏e ˝ycie
tworzy jednà ksià˝k´, która dzieli sińa wiele tomów no-
136
szàcych ró˝ne tytu∏y – stwierdza. – Ja – od chwili gdy po
raz pierwszy us∏ysza∏em opowieÊç o generale Uribe Uribe
– piszépopejśamotnoÊci”.
W pierwszej jego ksià˝ce – Szaraƒczy – g∏ówny bohater
˝yje i umiera w absolutnym odosobnieniu. W Nikt nie pi-
sze do pu∏kownika zas∏u˝ony weteran wraz z ˝onà i ko-
gutem co tydzieƒ oczekujà na nadejÊcie pensji, która – jak
∏atwo si´ domyÊliç – nigdy nie nadchodzi. W Z∏ej godzinie
– burmistrzowi nie udaje si´ pozyskaç zaufania mieszkaƒ-
ców miasta; coraz bardziej pogrà˝a si´ w samotnoÊci w∏a-
dzy. To samo dzieje siź Buendià w Stu latach samotno-
Êci i z dyktatorem z Jesieni patriarchy.
On: „Jest to problem uniwersalny. Jako pisarza intere-
suje mnie samotnoÊç absolutna – ten jej rodzaj, którego si´
doÊwiadcza nad czystà kartkà papieru. W Ameryce ¸aciƒ-
skiej problem samotnoÊci stapia siź zagadnieniem spra-
wowania w∏adzy, co czyni go bardziej atrakcyjnym. Podà-
˝ajàc w którymkolwiek kierunku, nie sposób uciec przed
tym tematem”.
W∏aÊnie dlatego – tak jak zawsze – by∏ ju˝ pewny, ˝e na-
pisze Sto lat samotnoÊci, czu∏ wewn´trzne przekonanie, ˝e
powstanie Jesieƒ patriarchy. Bo – w rzeczywistoÊci – to
drugi wariant Stu lat samotnoÊci. Buendia z Macondo po-
nosi klśk´, przegrywa 32 wojny. Patriarcha z Jesieni... to
Buendia, który odniós∏ sukces – przejà∏ w∏adzí zamiesz-
ka∏ w pa∏acu. Punktem wyjÊcia tej ksià˝ki by∏a nast´pujà-
ca wizja: samotny starzec-dyktator rzàdzi w fortecy oto-
czonej zewszàd puszczà; jego podw∏adnymi sà prychajàce
wieprze. A przyjaciel Marqueza – genera∏ Omar Torrijes –
na 48 godzin przed Êmiercià powie mu: „My, ludzie w∏a-
dzy, jesteÊmy dok∏adnie tacy jak napisa∏eÊ”.
Ta siostrzana ksià˝ka Stu lat samotnoÊci powstawa∏a 18
lat. Bywa∏y tygodnie, ˝e dopisywa∏ do niej trzy s∏owa;
miesiàce – ˝e przybywa∏a jedna linijka. Czyta∏ biografie
dyktatorów. By∏ nimi oczarowany. Wieczorami przyjacio-
137
∏om opowiada∏ niektóre z przeczytanych epizodów. „Pa-
pa Doc” z Haiti rozkaza∏ zabiç wszystkie czarne psy za-
mieszkujàce wysp´, bo – jak uwa˝a∏ – jeden z jego poli-
tycznych przeciwników, chcàc uniknàç aresztowania,
zmieni∏ si´ w... czarnego psa! Maximiliano Hernando
Martinez z Salwadoru wynalaz∏ wahade∏ko, które zawie-
szone nad talerzem wskazywa∏o, czy jedzenie jest zatrute.
Juan Vincente Gomez wierzy∏, ˝e potrafi przepowiadaç
przysz∏oÊç. Genera∏ Stroessner rozkaza∏ uszyç ˝yrandole
z czerwonego papieru, które nak∏adano na uliczne latar-
nie po to, by skuteczniej móc zwalczaç epidemiódry...
W Jesieni patriarchy Márquez pozwoli∏ sobie na ekspe-
rymenty ze sk∏adnià, interpunkcjà, czasoprzestrzenià i hi-
storycznymi realiami. „SpoÊród wszystkich moich ksià˝ek
– mówi – ta jest najbardziej nowatorska; praca nad nià sta-
nowi∏a ogromnà przygod´ poetyckà”. Przyk∏ad: pewnego
dnia zaraz po przebudzeniu dyktator zostaje powiado-
miony, ˝e obcy przybysze demoralizujà okolicznà lud-
noÊç, otwiera okno i widzi nadp∏ywajàcà z daleka flotyll´
Kolumba, w porcie zaÊ, przycumowana, ko∏ysze sińa fa-
lach amerykaƒska kanonierka; na jej pok∏adzie stojà po-
ustawiani w dwa szeregi marines...
Podobnie dzieje siź geografià: kraj, w którym mieszka
dyktator, jest krainà karaibskà. Márquez zna wszystkie
wyspy basenu. „Ka˝dà z nich umieÊci∏em w tym kraju”-
przyznaje: dom publiczny, w którym mieszka∏ w Barran-
quilla, Cartagenź czasów studenckich, tawerny portowe,
gdzie niegdyÊ zwyk∏ by∏ jadaç na Arubie, ulicĆalle de
Comercio z Panamy, zau∏ki starej Hawany, tak˝e Brytyj-
skie Antyle z Hindusami, Chiƒczykami i Holendrami. On:
„To jedna z tych ksià˝ek, która kiedyÊ mo˝e uchroni mnie
od zapomnienia”.
Wielu twierdzi, ˝e klucz zagadki Stu lat samotnoÊci od-
naleêç mo˝na tu – w Aracataca.
138
Aracataca to przede wszystkim ten ogromny dom. Do
dziÊ stanowi on nieod∏àczny motyw wszystkich jego
snów. Nie opuÊci∏ on go nawet w Sztokholmie, jesienià
1982 roku, w przededniu wrćzenia literackiej Nagrody
Nobla: On – Gabo, Gabito – nie tyle powraca doƒ, co po
prostu wcià˝ w nim jest: bez wieku, bez specjalnego po-
wodu, jakby nigdy nie dane mu by∏o wyjÊç na ulic´; wcià˝
tkwi pogrà˝ony w staroÊci i ogromie tych Êcian...
Sp´dzi∏ w nim pierwsze osiem lat ˝ycia. Ka˝dy jego za-
kàtek kry∏ duchy umar∏ych, wspomnienia, legendy i ta-
jemnicze zaklćia. Wieczorami, po godzinie szóstej, niko-
mu nie by∏o wolno wychodziç na korytarz. Mówi: „By∏ to
przedziwny Êwiat pe∏en przera˝enia, Êwiat, w którym
rozmowy prowadzono tylko szeptem”. Na pierwszym