- Ile?
- Ile masz?
- Czterdzieści amerykańskich dolarów.
- W porządku. - Filipińczyk wziął pieniądze wyćwiczonym, niezauważalnym ruchem, - Przyjdź tu o szóstej, kiedy ciężarówka wraca do O'Donella.
- Potrzebuję dużo - zaczął Will, ale Filipińczyk odwrócił się i odpłynął, podszedł natomiast strażnik japoński i walnął Willa kolbą w plecy.
Ładując kable na ciężarówki, Will był już w południe zupełnie wyczerpany, pokuśtykał więc w cień domu towarowego, by nieco odsapnąć. Ruszył ku niemu groźnie strażnik, ale w tejże chwili wyszedł z domu towarowego szeregowiec Popov w towarzystwie kaprawookiego japońskiego porucznika. Popov coś mu szepnął i ten, gestem jawnie pijackim, odpędził strażnika na bok.
- Wstań pan, kapitanie - powiedział Popov, stawiając Willa na nogi. Poprowadził roztargnionego do pobliskich koszar. - Tu kwateruje służba wartownicza. - Will tęsknie spojrzał na rzędy łóżek. - Weź sobie jakieś porzonne odzienie - powiedział, wskazując równy szereg szafek. - Tu się gnieździły facety z lotnictwa i nie zabrały wszystkich swoich klamotów. - Will znalazł w końcu pasujący na siebie mundur koloru khaki z naszywkami kaprala. Popov włożył koszulę Filipińczyka, drugą podrzucił Willowi. - Włóż ją teraz. Ja i ty i tyn porucznik Japoniec, pojedziem do mniasta, ciut się ozerwać. - Wyjaśnił, że poi porucznika trunkiem skonfiskowanym w Klubie Oficerskim.
Popov pomógł porucznikowi wsiąść do kabiny szoferki z powiewającymi u zderzaków chorągiewkami ze wschodzącym słońcem, potem usiadł z Willem z tyłu. I gdy japoński kierowca wyprowadzał wóz za bramę, strażnicy salutowali. Porucznik odwrócił się i bąknął: - Onna.
- Hai, hai - powiedział Popov i kazał szoferowi jechać na bulwar nad Zatoką. - On chce dziewczyn - tłumaczył Popov i poprowadził kierowcę pod zapyziały kabaret. Pomógł wyjść z szoferki porucznikowi. Will czuł się z tyłu głupio, a przy tym trochę się bał. Wszedłszy do środka, porucznik klapnął na krzesło i zaczął krzyczeć, żeby Will zatańczył z jedną z dyżurnych dziewcząt. Wybrał dlań najwyższą.
- Ty Niemiec? - spytała po „angielsku".
- Taa... - odparł mając nadzieję, że to skończy konwersację.
- Mówisz po angielsku?
Wykonał gest kciukiem i palcem wskazującym. - Trochę.
Dziewczyna zaśmiała się, potem szepnęła: - Amerykanin?
Skinął głową. Przewirował obok nich kapitan japoński ze swoją partnerką. - Jestem jeńcem wojennym, nie wydaj mnie. - Dziewczyna obłapiła go. - Lubię Jankesów - szepnęła.
Ledwie zdążył usiąść obok coraz bardziej pijanego porucznika, gdy podeszła druga dziewczyna i poprosiła go do tańca. Gdy tylko stanęli na parkiecie, spytała, czy nie widział w „O'Donellu" szeregowca Guillenna Peralty. Odbiła go jej trzecia dziewczyna, pragnąca dowiedzieć się czegoś o swoim bracie. Tak był eksploatowany, że w końcu musiał się tłumaczyć, iż jest ranny i nie zdoła przetańczyć ani kroku. Dziewczyna zaproponowała, że wyprowadzi go tylnymi drzwiami i on po prostu zniknie w czeluściach Manili. Było to kuszące, ale odmówił. Gdyby uciekł, ukarano by innych z jego grupy.
Porucznik domagał się dziewczyny, krzykiem. Chciał jednej, i to natychmiast, ale nie po to, by z nią tańczyć.
- Zawołaj szofera - rozkazał Popov. Will pomógł mu doholować porucznika do wozu. Wrzucili go na tylne siedzenie, tam opadł na oparcie i zasnął.
Tuż przed godziną szóstą wieczorem wrócił pod dom towarowy Filipińczyk. Will i Popov czekali nań przy pustej ciężarówce.
- Masz to? - spytał Will.
Filipińczyk skinął głową. Wyjął niewielki pakuneczek.
- Ale to mnie kosztowało dwadzieścia dolarów więcej. Will był zrozpaczony. - Nie mam więcej.
Filipińczyk wzruszył ramionami. - Przyjedź tu jeszcze raz.
- Aż to gnój! - warknął Popov i zatopił pięść w brzuchu Filipińczyka. Rzucił paczuszkę Willowi, po czym przeszukał kieszenie powalonego, który jęczał. Znalazł dwie dwudziestodolarówki i oddał je Willowi.
- Zostaw mu.