Przez chwilę oglądaliśmy telewizję.
- Popatrz, co za bezwstydnica! - Powiedziała w pewnym momencie, wskazując palcem piękną Amerykankę w czerwieni.
Piękność obnażyła się nieco, a wcześniej długo całowała się z mężczyzną. Później kochała się z nim, w dymie unoszącym się z papierosa ciotki Ratibe i mojego. A potem nagle znikła, tak samo jak noc i większość widocznych na ekranie samochodów, mostów, pistoletów, policjantów i innych pięknych kobiet. Nie mogłem sobie przypomnieć, czy oglądaliśmy ten film razem z Canan, ale czułem, jak trzepoczą we mnie bolesne wspomnienia innych widzianych wspólnie obrazów.
Kiedy ciotka Ratibe poszła do kuchni przygotować herbatę, dotarło do mnie, że w życiu, które mnie tak upokorzyło, muszę odnaleźć coś, co przyniesie mi ulgę. Nie wiem, czy kanarek drzemiący w rogu klatki był tym samym ptakiem, który szamotał się niecierpliwie, kiedy byłem dzieckiem, a wuj Rifki bawił się ze mną w pokoju, czy też został zakupiony po śmierci kilku swoich poprzedników. Starannie oprawione zdjęcia wagonów i lokomotyw także wisiały na swoim miejscu. Jako dziecko zawsze oglądałem je w radosnym świetle dnia, zasłuchany w żarty wuja Rifkiego albo gdy próbowałem rozwiązywać jego zagadki. Dlatego zasmucił mnie widok tych zmęczonych, zapomnianych maszyn w ramkach, zakurzonych w świetle telewizora. Połowa kredensu zastawiona była kompletem kieliszków do likieru i opróżnioną do połowy butelką nalewki z malin. Obok leżały dziurkacz kontrolerski, medale za zasługi i zapalniczka w kształcie lokomotywy, które dawał mi do zabawy wuj Rifki. Na drugiej półce kredensu, którego lustro odbijało zdobiące przeciwległą ścianę miniaturowe wagony, popielniczkę będącą imitacją kryształu i liczące ćwierć wieku rozkłady jazdy pociągów, zobaczyłem około trzydziestu książek i serce mi mocniej zabiło.
To musiały być dzieła, które wuj Rifki czytał w latach, kiedy pisał swoje Nowe życie. Czułem, jak każdy fragment mojego ciała ogarnia podniecenie, jakbym po tylu latach tułaczki znalazł wreszcie namacalny ślad Canan.
Popijając herbatę, oglądaliśmy telewizję, a ciotka Ratibe zapytała mnie o dziecko i żonę. Bąknąłem coś pod nosem, z poczuciem winy, że nie zaprosiłem jej na wesele, a kiedy wyjaśniałem, że moja żona jest dziewczyną z sąsiedztwa, przypomniałem sobie, że zobaczyłem ją po raz pierwszy, gdy zaczynałem lekturę książki. Który z tych przypadków był bardziej znaczący i bardziej zaskakujący zarazem? Czy to, że kiedy po raz pierwszy otworzyłem książkę, zobaczyłem dziewczynę, która razem z rodzicami wprowadziła się do pustego mieszkania po przeciwnej stronie ulicy i tamtego wieczoru, wpatrzona w telewizor, jadła razem z nimi kolację w świetle nagiej żarówki - zatroskaną dziewczynę, z którą ożeniłem się po latach? Czy też fakt, że ową sekretną geometrię mojego życia dostrzegłem dopiero tu, w fotelu wuja Rifkiego? Przypomniałem sobie, co pomyślałem wtedy: włosy dziewczyny są brązowe, a ekran telewizora zielony.
Kiedy zrobiło się już bardzo późno, a jęki, bredzenie i śmiertelne wrzaski zostały zastąpione przez edukacyjny film o czerwonych rakach lądowych zamieszkujących Wyspę Bożego Narodzenia na Oceanie Indyjskim, ja - perfidny szpieg - niczym wrażliwy rak zbliżyłem się do sprawy dla mnie najważniejszej:
- Kiedyś wszystko było takie piękne - powiedziałem z odwagą.
- Życie jest piękne, kiedy jesteś młody - odparła ciotka Ratibe.
Gdy zapytałem ją o opowieści dla dzieci, kolejarską duszę, twórczość wuja Rifkiego i jego komiksy, nie potrafiła powiedzieć niczego radosnego. Na początku z zadowoleniem przyjęła fakt, że jej mąż pisał dla magazynu kolejarskiego i zajmował się dziennikarstwem. Dzięki temu wuj choć trochę mógł się uwolnić od długich podróży, do jakich zmuszały go obowiązki inspektora, a ciotka nie musiała całymi dniami czekać na niego samotnie w domu. A potem wujek postanowił rysować komiksy i umieszczać je na ostatniej stronie magazynu, by młodzież zrozumiała, jak ważna jest wałka o kolej.