Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Nie potrafiłem już myśleć logicznie. Przez całą noc myśli kłębiły mi się w głowie i teraz już ledwie żyłem...
Milo pochylił się i poklepał mnie po ramieniu.
– Nie łam się. Nawet jeśli nie uda nam się pójść z tym do prokuratora, to zawsze możemy sprzedać parę kawałków do filmu. Pokażemy Cashowi, jak się do tego zabrać.
– Zadzwonię do mojego agenta – powiedziałem.
– Twoi ludzie zadzwonią do moich i gówno z tego wyjdzie.
Zdobyłem się na uśmiech.
– Sprawdziłeś rejestr urodzin w Port Wallace?
– Jeszcze nie. Jeśli miałeś rację, pojechała do domu urodzić dziecko – rodzinne miasto świetnie się do tego nadaje, zakładając, że nigdy nie czytała Thomasa Wolfe’a. A może byś tam zadzwonił i trochę powęszył? Zacznij od Izby Handlowej i dowiedz się o szpitale, działające w roku pięćdziesiątym trzecim. Może dopisze ci szczęście i będą jeszcze mieli stare rejestry; wtedy coś nakłam, niech myślą, że jesteś upartym biurokratą. Wtedy wszystko dla ciebie zrobią, bylebyś tylko dłużej nie zawracał im głowy. Jeżeli to nie wypali, zadzwoń do Urzędu Hrabstwa.
– Zadzwoń do Helen; zadzwoń do Port Wallace. Jeszcze jakieś polecenia, prezesie?
– Jeśli tak bardzo chcesz odgrywać detektywa, to przekonaj się, jak smakuje ta nudna dłubanina.
– Bezpieczna dłubanina?
Wykrzywił się.
– Cholernie dobre pytanie, Alex. Przypomnij sobie, jak wyglądali Kruse’owie i ta dziewczyna Escobar. I jak szybko państwo Fontaine dali nogę do Kokosowego Kraju. Jeśli choć w dziesięciu procentach masz rację, to mamy do czynienia z ludźmi, których macki sięgają bardzo daleko.
Zatoczył koło kciukiem i palcem wskazującym, odchylił palec, jakby strzepywał kurz. Dmuchnął.
– Życie jest kruche, tego się dowiedziałem z „Filozofii” Freshmana. Siedź w domu; pilnuj, żeby drzwi były stale zamknięte; nie przyjmuj cukierków od nieznajomych.
Wstawił talerz do zlewozmywaka. Pokiwał mi ręką i ruszył ku wyjściu.
– Dokąd się wybierasz?
– Mam coś do załatwienia.
– Czy to coś przeszkadza ci zadzwonić do Port Wallace? Ścigasz dzikiego Trappa?
Spojrzał na mnie spode łba.
– Rick powiedział, że chcesz go załatwić.
– Rick powinien pilnować krajania ludzi dla zabawy i zysku. Taa... Polowałem na jaja, a trafiłem na cenną skorupkę. Poza wszystkimi cnotami ma jeszcze i tę, że ubóstwia niepełnoletnią płeć piękną.
– Jak bardzo niepełnoletnią?
– Podpadającą pod paragraf. Po powrocie do komendy udzielał się w skautingu – dorobił się nawet pochwały z departamentu za pracę społeczną. W zakres jego obowiązków wchodziło otaczanie szczególną osobistą opieką co bardziej nadobnych młodych skautek.
– Jak do tego doszedłeś?
– Klasyczne źródło: konflikt osobisty. Kobieta oficer, Hiszpanka, kilka lat po mnie na akademii. Pracowała w hollywoodzkim biurze ewidencji, wzięła urlop, żeby urodzić dziecko. Gdy wróciła do pracy, Trapp tak zatruł jej życie, że pod pozorem braku odporności na stresy złożyła wymówienie. Przed kilku laty udałem się do komendy śródmieścia w dniu jej ostatniego przesłuchania. A teraz, gdy szukałem haka na Trappa, przypomniałem sobie o niej. Ona go naprawdę nienawidziła. Odszukałem ją i złożyłem wizytę. Wyszła za mąż za księgowego, ma ładne, tłuściutkie dziecko, wygodne dwupokojowe mieszkanie w Simi Yalley. I nawet teraz, po tylu latach, gdy mówi o Trappie, oczy jej wyłażą z orbit. Obmacywał ją, opowiadał rasistowskie dowcipy – jak to meksykańskie dziewczyny tracą cnotę wcześniej niż mleczne zęby, co naprawdę oznacza brązowy nos, i tak dalej, a wszystko obrzydliwym, lubieżnym tonem.
– Dlaczego nie zameldowała o tym w porę?
– A dlaczego wszystkie te dzieci z Casa de los Ninos nie opowiadają nikomu, co się z nimi wyprawia? Strach. Są zastraszone. Kiedyś nie wierzono przecież, że istnieje coś takiego jak molestowanie seksualne. Złożenie skargi znaczyło upublicznienie czegoś, czego należało się wstydzić... Urzędnicy w departamencie spraw wewnętrznych, dziennikarze... i dziewczyna staje się znana w swoim środowisku. Dziś to ona myśli już inaczej. Zdaje sobie sprawę, jak podłe była traktowana, i wściekłość ją roznosi. Ale nie mówiła o tym nikomu, na pewno nie mężulkowi. Wyłożyła mi, co i jak było, i zaraz kazała przysiąc, że nie będę jej w nic wciągał. Oczywiście przysiągłem i teraz nie mogę zrobić z tego użytku. Gdyby jednak udało mi się zebrać inne dowody, to skurczybyk jest załatwiony.
Podszedł do drzwi.