Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Uśmiechnęła się do Tanyi, ale dziewczynka patrzyła na chodnik.
Liddie się zaśmiała.
– Mimo tych zasranych pieluch?
Teraz mała wbiła wzrok w dal. Patty podeszła i pogłaskała ją po głowie. Tanya zaczęła się odsuwać, potem zamarła.
Patty nachyliła się do niej.
– Jesteś grzeczną dziewczynką – szepnęła. – Prawdziwą małą damą.
Tanya splotła dłonie przed sobą i zmusiła się do najboleśniejszego uśmiechu, jaki Patty w życiu widziała.
Jakby jakiś wewnętrzny głos pouczał ją w sprawach stosunków siostrzenica-ciotka.
– Zasrane pieluchy nie przeszkadzają? – spytała Lydia. – Super, zapamiętam, Pats, na wypadek, mało prawdopodobny, gdybyśmy się tu znów napatoczyły.
– Co jest w Juneau?
– Śnieg. – Lydia zaśmiała się, a jej cycki podskoczyły, ledwie utrzymywane przez różowy seksowny top. Miała tatuaże, za dużo tatuaży. Jej włosy wyglądały na suche i szorstkie, wokół oczu robiły się zmarszczki, a długie nogi tancerki wiotczały po wewnętrznej stronie ud. Wszystko to plus połamane zęby krzyczało: Zaraz Będzie z Górki! Patty zastanawiała się, co się stanie, kiedy urodę Lydii w końcu trafi szlag.
– Nie zmarznij – powiedziała.
– Jasne – odparła Lydia. – Mam na to swoje sposoby. Złapała małą za nadgarstek i pociągnęła do samochodu.
Patty poszła za nimi. Pochyliła się, żeby spojrzeć w oczy dziecku, kiedy Lydia podawała walizkę taksówkarzowi.
– Miło było cię poznać, Tanyu.
Zabrzmiało to niezręcznie. Co ona wiedziała o dzieciach?
Tanya przygryzła mocno wargę.
A teraz, trzynaście miesięcy później, w gorącą czerwcową noc, kiedy powietrze śmierdziało nie wiadomo czym, dziewczynka znów stała pod jej drzwiami, tak samo mała jak wtedy, ubrana w luźne dżinsy i postrzępioną białą bluzkę, z włosami bardziej kręconymi i bardziej żółtymi niż białymi.
Dokładnie tak samo przygryzała wargę. Przytulała pluszową orkę, rozłażącą się w szwach.
Tym razem patrzyła prosto na Patty.
Tam, gdzie ostatnio czekała taksówka, stał warczący czerwony firebird. Podrasowany, ze spojlerem, grubymi oponami i jakimiś rurami na masce, która stukała jak serce z migotaniem przedsionków.
Patty podbiegła do samochodu, ale firebird ruszył z piskiem opon; platynowa fryzura Lydii mignęła za przyciemnioną szybą drzwi pasażera.
Patty zdawało się, że siostra jej pomachała, ale nie była pewna.
Dziewczynka nie drgnęła.
Kiedy Patty do niej wróciła, Tanya sięgnęła do kieszeni i wyjęła kartkę.
Tani biały papier, czerwony nagłówek motelu Szalona Noc w Holcomb w Nevadzie.
Niżej odręczne pismo Lydii, o wiele ładniejsze, niż można by się spodziewać po kimś, kto skończył tylko gimnazjum. Lydia nie przykładała się nigdy do nauki pisania czy czegokolwiek innego przez tych dziewięć lat, ale takie rzeczy przychodziły jej z łatwością.
Dziecko zaczęło płakać.
Patty wzięła dziewczynkę za rękę – zimną, dziecięcą i miękką – i przeczytała list.
Kochana Starsza Siostro
Powiedziałaś, że to dama.
Może przy tobie rzeczywiście na nią wyrośnie.
Młodsza siostra
2
Nie „kto zrobił” – powiedział Milo – lecz „czy w ogóle ktoś zrobił”?
– Uważasz, że to strata czasu – stwierdziłem.
– A ty nie?
Wzruszyłem ramionami. Obaj się napiliśmy.
– Mówimy tu o śmiertelnej chorobie, pewnie rzuciło się jej na głowę – zauważył. – To tylko teoria laika.
Przysunął szklankę bliżej, mieszadełkiem wzburzył fale. Siedzieliśmy w restauracji parę kilometrów na zachód od śródmieścia, zmagając się z ogromnymi stekami, sałatkami większymi niż niektóre trawniki i martini z lodem.
O wpół do drugiej w chłodne środowe popołudnie świętowaliśmy zakończenie trwającego miesiąc procesu w sprawie o morderstwo. Oskarżona, kobieta, którą artystyczne aspiracje doprowadziły do współudziału w zabójstwie, zaskoczyła wszystkich, przyznając się do winy.
Kiedy Milo wychodził z sali rozpraw, spytałem go, czemu skapitulowała.
– Nie podała powodu. Może ma nadzieję na zwolnienie warunkowe.
– To w ogóle możliwe?
– Teoretycznie nie, ale jeśli pójdziemy z duchem czasu i staniemy się sentymentalni, kto wie?
– Takie wielkie słowa tak wcześnie? – spytałem.
– Etos, atmosfera społeczna, nazwij to, jak chcesz. Chodzi mi o to, że przez ostatnie lata wszyscy głośno krzyczeli, że trzeba ostro zwalczać przestępczość. Potem my robimy swoje aż za dobrze i przeciętny Smith wariuje ze szczęścia. „Times” niedawno puścił łzawy cykl o tym, jak to dożywocie naprawdę oznacza całe życie i jaka to tragedia. Jeszcze trochę i wrócimy do słodkich czasów warunkowego dla każdego.
– Zakładając, że ludzie czytają gazety.
Milo prychnął.
Byłem zaprzysiężony jako świadek oskarżenia, cztery tygodnie czekałem, trzy dni siedziałem na drewnianej ławce w długim, szarym korytarzu gmachu Sądu Karnego przy Tempie.
O wpół do dziesiątej rano, kiedy ślęczałem nad krzyżówką, zadzwoniła do mnie Tanya Bigelow. Powiedziała, że miesiąc temu jej matka umarła na raka i że chciałaby się umówić na sesję.