Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Przybył z liczną świtą szlachty, mnóstwem sług, dwudziestu wozami z odzieniem i meblami, wspaniałą sforą i częścią swej menażerii dzikich zwierząt. Cały orszak rozciągał się na ćwierć mili. Najskromniejszy pachołek był przyodziany we wspaniałą liberię bearneńską; konie, tak jak moje, w czaprakach z jedwabnego aksamitu. Ciężki wydatek niewątpliwie, lecz poniesiony, by olśnić tłumy. Febus swego dopiął. Wielcy panowie spierali się o zaszczyt goszczenia Febusa. Ktokolwiek był znany w mieście, a więc członkowie Parlamentu, uczeni z uniwersytetu, wysocy urzędnicy skarbowi, a nawet dostojnicy kościelni, każdy wynajdywał jakiś powód, by go powitać w pałacu, który siostra Blanka, królowa wdowa, otworzyła na czas jego pobytu. Niewiasty łaknęły jego widoku, usłyszenia jego głosu, dotknięcia ręki. Kiedy jeździł po mieście, gapie poznawali go po złocistych włosach i gromadkami zbierali się na progach kramów srebrników i kupców sukna, dokąd wstępował. Ludzie rozpoznawali także towarzyszącego mu olbrzyma - giermka o imieniu Ernauton z Hiszpanii, może jego przyrodniego brata z nieprawego łoża, a również poznawali dwa ogromne psy pirenejskie kroczące w ślad za nim, a trzymane przez pachołka na smyczy. Na grzbiecie jednego z psów siedziała małpeczka... wielmoża jak z legendy, najświetniejszy ze świetnych przebywał w stolicy i każdy o nim mówił.
Opowiadam ci bardzo szczegółowo, bratanku, ale w owym podłym lipcu byliśmy na progu dramatów i każde posunięcie było ważne.
Będziesz rządził dużym hrabstwem, Archibaldzie, i to w czasach, ręczę, nie łatwiejszych od obecnych; w ciągu kilku lat nie dźwignie się kraj z upadku, w jakim dziś jest pogrążony.
Zachowaj sobie w pamięci: jeśli władca ma mierny charakter albo osłabiły go wiek lub choroba, nie może on utrzymać jedności wśród doradców. Otoczenie jego się rozpada, bo każdy przywłaszcza sobie część władzy, której nikt nie sprawuje albo sprawuje ją źle; każdy przemawia w imieniu suzerena, który zaprzestał rozkazywać; każdy dla siebie coś kleci myśląc o przyszłości. Tworzą się wówczas kliki zależnie od pokrewnych ambicji lub charakterów, współzawodnictwo narasta. Po jednej stronie gromadzą się uczciwi, po drugiej zdrajcy, którzy na swój sposób mają się za uczciwych.
Zdrajcami nazywam tych, co zdradzają dobro królestwa. Często niezdolni są je dostrzec; widzą tylko własne dobro; niestety, to oni na ogół mają przewagę.
Istniały wokół króla Jana, jak istnieją dziś wokół Delfina, dwa stronnictwa, ponieważ ci sami ludzie pozostali na decydujących stanowiskach.
Z jednej strony grupa kanclerza Piotra de La Fóret, arcybiskupa Rouen, wspomaganego przez Enguerranda du Petit-Cellier; tych ludzi uważam za najbardziej roztropnych, najbardziej dbałych o dobro królestwa. A po drugiej stronie Mikołaj Braque, Lorris, a zwłaszcza, a przede wszystkim Szymon de Bucy.
Może spotkasz go w Metzu. Ach! wystrzegaj się go zawsze, a także ludzi jego pokroju... Człowiek z głową za dużą na tułowiu zbyt krótkim, to już stanowi zły znak, nastroszony niczym kogut, nader nieokrzesany i gwałtowny, kiedy przemawia, a pełen niezmiernej, lecz tajonej pychy. Rozkoszuje się władzą sprawowaną w cieniu, niczego tak nie lubi, jak upokarzać, jeśli nie gubić, każdego, kto jego zdaniem ma za wielkie znaczenie na dworze albo za wielki wpływ na księcia. Wyobraża sobie, iż rządzić to przechytrzać, kłamać, knuć intrygi. Nie żywi wcale szczytnych idei, jedynie snuje nikczemne zamiary i przeprowadza je z zawziętym uporem. Uprzednio skromny skryba króla Filipa wspiął się aż tam, gdzie teraz zasiada... na stanowisko pierwszego przewodniczącego Parlamentu i członka Wielkiej Rady... wykorzystując sławę swej wierności, ponieważ jest władczy i bezwzględny. Widywano tego człowieka, jak wydawał wyroki, zmuszał niezadowolonych procesowiczów, by klękali przy pełnej sali sądowej prosząc go o przebaczenie, czy też jak wysłał za jednym zamachem na ścięcie dwudziestu trzech mieszczan z Rouen; ale również wydaje samowolnie wyrok uniewinniający lub zawiesza na czas nieokreślony rozstrzygnięcie poważnych spraw, byle tym sposobem mieć ludzi w garści. Umie dbać o własną kiesę; od opata w Saint-Germain-des-Pres uzyskał prawa do pobierania opłat przy bramie Saint-Germain zaraz przemianowanej na bramę Bucy, tym sposobem pobiera rogatkowe od znacznej części towarów wwożonych do Paryża.