W zamian należy obniżać stawkę podstawową podatku dla wszystkich.
Nie chcemy robić tego szokowo, więc proponujemy mechanizm zachodzącego słońca przez kilka lat. Tylko, że konkretne, wieloletnie rozwiązania mają 260
Teraz albo nie wiadomo kiedy
być przesądzone politycznie i ustawowo, a nie stanowić dalszy przedmiot
przetargów i dyskusji politycznych.
Wprowadzenie Pakietu 2000 zakończy historyczny okres tak zwanych
ustaw okołobudżetowych. Jeśli Pakiet zostanie wprowadzony, to do roku 2000
będziemy mieli do czynienia tylko z budżetem, a nie ustawami okołobudżeto-
wymi. Nie będą mieli swoich pięciu minut, a w zasadzie 365 dni politycy.
W odpowiedzi na Pakiet 2000 PSL zaproponowało obniżenie stawek podatkowych o 3 punkty procentowe w każdej grupie. Co pan na to?
(...) Lider PSL jako premier i lider koalicji przeprowadził przez parlament
podwyższenie podatków, obiecując ich obniżenie z powrotem do 20, 30, 40
proc. I to jest słuszne rozwiązanie. Natomiast propozycja obniżenia każdemu
o 3 punkty jest proinflacyjna, niesprawiedliwa i antywzrostowa.
Jest niesprawiedliwa, gdyż utrzymywałaby relatywnie ponad dwukrotnie
większe obciążenia podatkowe ludzi bardziej wydajnych, pracowitych, zaradnych, którzy w dużym stopniu finansują nasz wysiłek w zakresie restrukturyzacji i rozwoju obszarów wiejskich i naszą politykę socjalną.
Byłoby to posunięcie antywzrostowe, gdyż pozbawiłoby budżet znaczących środków, które służą działaniom rozwojowym.
Byłoby działaniem proinflacyjnym czy też destabilizującym, gdyż spowodowałoby w budżecie dziury nie do pokrycia. To jest propozycja, która rozkłada budżet.
Dlaczego została zgłoszona?
Bo dotyczy niemal wszystkich emerytów i rencistów rolniczych. To jest
idealny prezent wyborczy. W PSL tak na to patrzą z punktu widzenia
równowagi finansowej państwa, wpływu na oszczędności, na inwestyq'e
i wzrost gospodarczy. (...)
Co z Pakietu jest dla pana absolutnie nienaruszalne?
Politycznie i metodologicznie nienaruszalny jest pakietowy charakter tej
propozycji. Pakiet ma systemowo ustabilizować oczekiwania, zagwarantować, że nie można zmienić zasad gry przez przyjmowanie tak zwanych ustaw
okołobudżetowych.
Ekonomicznie rzecz ujmując, nienaruszalne jest zmniejszenie skali redystrybucji budżetowej - dzięki redukcji podatków, i zmniejszenie redystrybucji przez rynek - dzięki zmniejszeniu inflacji.
Czy natomiast to oznacza, że na przykład szczegółowy przebieg ścieżki
zachodzącego słońca w kwestii podatku dochodowego od przedsiębiorstw
jest nienaruszalny? Nie, wiele kwestii może być przedmiotem dalszych prac,
ale nie oznacza to, że jestem skłonny dyskutować z wszystkimi o wszystkim.
261
Drugi rok trudnych rozmów
Amator sportu
W rozmoioie z Ireneuszem Paiulikiem;
„Tempo" z dnia 26 kwietnia 1996 r.
(...) Bardzo rzadko jestem ostatnio kibicem, przede wszystkim ze względu
na brak czasu. Tu i ówdzie mnie obfotografowano i moja obecność na
imprezach sportowych została zauważona. Zwłaszcza jej wątki sensacyjne,
np. dostrzeżono, że rozmawiałem z Marianem Krzaklewskim, bo to przez
media przedstawiane jest tak, że my już w ogóle ze sobą nie rozmawiamy.
To nieprawda, choć łatwiej się rozmawia z panem Krzaklewskim np. o sporcie, niż o jego pomysłach gospodarczych i przypuszczam, że podobnie on może mówić o mnie. (...)
Czekając na rozmowę, usłyszałem, że dzwoniono z Torwaru i dopytywano
się, czy pan premier tam dzisiaj zawita...
Niedawno narzuciłem sobie żelazną dyscyplinę i staram się ćwiczyć co
drugi dzień...
Ale od paru dni pan premier nie może tego czynić, bo, o ile wiem coś się
stało z żebrami. Czyżby kontuzja?
Niestety jest to skutek uprawiania sportu. Pozazdrościłem bowiem córkom
i doszedłem do wniosku, że snowboard to nie jest coś, z czym nie poradziłby sobie czterdziestokilkulerni mężczyzna i zacząłem zjeżdżać z Kaimówki,
zresztą po otrzymaniu bardzo sympatycznego instruktażu od jednej z naszych
najlepszych snowboardzistek, Moniki Kaim. Dumny byłem z tego, że za
piętnastym i ostatnim zjazdem w poniedziałek wielkanocny uczyniłem to bez
upadku, choć na pewno pokracznie w porównaniu z tym, co robią moje córki.
Ale za którymś następnym razem niestety upadłem i to tak, że - nie wiem,
gdzie były wtedy ręce? - uderzyłem się w lewą pierś i lekarz z przerażeniem
stwierdził, że mam złamane żebro. Poprzednim razem, gdy jeździłem na
nartach, upadłem w Wigilię i wsadzili mi nogę w gips od kostki do uda na trzy tygodnie. Jak widać - uparty ze mnie facet: pomimo, że raz i drugi się
połamałem, nie rezygnuję i być może stąd się biorą także moje sukcesy na niwie polityki gospodarczej i finansowej, że nie kapituluję. W tym sensie mam
sportowy charakter, lubię rywalizację, ale właśnie taką zdrową i przebiegającą według zasad fair play. Natomiast nienawidzę podstawiania nóg, obojętnie czy to na boisku, czy w polityce. Obawiam się, że w polityce nie widać tego gołym okiem, lecz jak na boisku kopie się w kostkę wtedy, gdy nie patrzy sędzia, tak w polityce nóż wbija się w plecy, gdy nie widzą tego kamery telewizyjne. (...) 262
Amator sportu