wbudowane czujniki natychmiast wykryłyby to krytyczne zakłócenie funkcji logicznych i wytopiły wszystkie obwody jego mózgu... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.


Przyglądał się więc niewielkim kopułom i skraplaczom, wskazującym na istnienie
podziemnej siedziby ludzi. Wprawdzie konstrukcje tego typu były mu obce, jednak
wszystko wskazywało na porządne, choć odizolowane osiedle. Powoli przestał się
obawiać, że zostanie rozebrany na części albo zmuszony do niewolniczej pracy w
wysokich temperaturach jakiejś kopalni. Odpowiednio do tego poprawiło się też
jego samopoczucie.
- Może nie będzie tak źle - mruknął z nadzieją. Jeśli tylko uda się nam
przekonać te dwunogie paskudy, żeby nas tu wyładowały, to możemy znowu trafić do
sensownej służby u ludzi zamiast skończyć jako żużel.
R2D2 pisnął coś wymijająco. Obie maszyny umilkły, gdyż Jawowie zaczęli krzątać
się wokół nich. Próbowali wyprostować nieszczęsnego robota z fatalnie
skrzywionym grzbietem, przecierali i otrzepywali, maskujÄ…c wgniecenia innych.
Dwaj uwijali się wokół niego, czyszcząc zabrudzoną piaskiem powłokę. C3PO
stłumił odruch wstrętu. Jedną z jego funkcji, jako analogonu człowieka, była
naturalna reakcja na odrażające zapachy, a higiena była najwyraźniej pojęciem
zupełnie wśród Jawów nieznanym. Postanowił nie uświadamiać im tego. Był pewien,
że spotkałyby go same nieprzyjemności.
Chmury drobnych owadów unosiły się wokół twarzy Jawów, ci jednak nie zwracali
uwagi na te drobne utrapienia. Najwyraźniej traktowali je tak, jakby były
jeszcze jedną częścią ich ciał, w rodzaju dodatkowej ręki czy nogi.
Obserwacja pochłonęła C3PO tak dalece, że nie zauważył dwóch postaci,
zbliżających się ku nim od strony największej z kopuł. R2D2 musiał go lekko
szturchnąć, aby uniósł głowę.
Twarz pierwszego z mężczyzn wyrażała posępne, nieomal wieczne znużenie, wyryte
w
rysach przez zbyt wiele lat zmagań z wrogim środowiskiem. Jego splątane,
siwiejące włosy przypominały gipsowe loki posągu. Kurz pokrywał mu twarz,
ubranie, ręce i myśli. Ciało jednak, w przeciwieństwie do ducha, było potężne.
Luke wydawał się niski przy godnej zapaśnika sylwetce wuja. Przygarbiony kroczył
w jego cieniu, zniechęcony raczej niż zmęczony. Myślał o wielu sprawach nie
mających wiele wspólnego z rolnictwem.
Zastanawiał się nad swoją przyszłością, a także nad decyzją swego najlepszego
przyjaciela, który tak niedawno odszedł poza błękitne niebo, by poświęcić się
trudniejszej, lecz piękniejszej karierze.
Wyższy z ludzi zatrzymał się przed grupką robotów i zaczął dziwny zgrzytliwy
dialog z przywódcą Jawów. Jeżeli chciały, stworzenia te pozwalały się zrozumieć.

Luke stał z boku i przysłuchiwał się obojętnie. Zbliżył się, gdy wuj zaczął
inspekcję piątki robotów. Z rzadka tylko rzucał jakąś uwagę do swego
siostrzeńca. Młody człowiek zdawał sobie sprawę, że powinien się uczyć, lecz
trudno mu było się skupić.
- Luke! Hej, Luke! - rozległo się wołanie. Pozostawiając szefa Jawów,
wynoszącego pod niebiosa zalety wszystkich maszyn, i wuja, który je wyśmiewał,
chłopiec odwrócił się i podszedł do krawędzi podziemnego dziedzińca. Spojrzał w
dół. Tęga kobieta o wyrazie twarzy zagubionego wróbla krzątała się wśród
ozdobnych roślin. Uniosła głowę i popatrzyła na niego.
- Luke, nie zapomnij powiedzieć Owenowi, że jeśli będzie kupował tłumacza, to
niech się upewni, że zna Bocce.
Luke spojrzał przez ramię na pstrą kolekcję wymęczonych robotów.
- Wygląda na to, że nie mamy zbyt wielkiego wyboru - zawołał. - Ale powiem mu.
Kiwnęła głową, a Luke odszedł, by dołączyć do wuja.
Owen Lars najwyraźniej podjął już decyzję. Wybrał niewielkiego robota
semirolniczego, podobnego sylwetkÄ… do R2D2 Dedwa. Jego liczne ramiona
pomocnicze przeznaczone były do spełniania najrozmaitszych funkcji. Na rozkaz
wystąpił z szeregu i podążył za Owenem i milczącym chwilowo Jawą.
Doszli do końca szeregu. Farmer zmrużonymi oczami przypatrywał się porysowanej,
lecz ciągle lśniącej brązem powłoce wysokiego, humanoidalnego C3PO.
- Zakładam, że funkcjonujesz - burknął. - Czy znasz protokół i etykietę?
- Czy znam protokół? - powtórzył C3PO, gdy Owen badał go wzrokiem od stóp do
głów. - Czy znam protokół! To moja zasadnicza funkcja. Jestem także...
- Niepotrzebny mi android od protokołu - rzucił sucho człowiek.
- Trudno się dziwić, sir = przytaknął pospiesznie C3PO. - W pełni się z panem
zgadzam. Czy w tym klimacie można sobie wyobrazić bardziej bezużyteczny
przedmiot? Dla kogoś o pańskich zainteresowaniach, sir, android protokolarny
byłby jedynie niepotrzebną stratą pieniędzy. Nie, sir, moim drugim imieniem jest
uniwersalność. Ce U C3PO - U znaczy uniwersalność - do pańskich usług.
Zaprogramowano mnie na ponad trzydzieści dodatkowych funkcji, wymagających
jedynie...
- Potrzebuję - przerwał farmer, okazując wielkopańskie lekceważenie, dla nie
nazwanych jeszcze dodatkowych funkcji C3PO - androida, który wiedziałby coś o
binarnym języku niezależnie programowanych skraplaczy wilgoci.
- Skraplacze! Obaj mamy szczęście! - zawołał robot. - Moim pierwszym zajęciem
postzasadniczym było programowanie podnośników binarnych. Konstrukcją i
działaniem pamięci bardzo przypominały pańskie skraplacze. Można niemal
powiedzieć...
Luke klepnął wuja w ramię i szepnął mu coś do ucha. Ten skinął głową i znów
zwrócił się do słuchającego uważnie C3PO.
- Czy znasz Bocce?
- Oczywiście, sir - odparł robot, pewny siebie z powodu tej uczciwej, tym razem,
odpowiedzi. - To jakby mój drugi język. Mówię Bocce płynnie jak...
Owen Lars najwyraźniej postanowił ani razu nie pozwolić mu dokończyć.
- Zamknij się - powiedział i zwrócił się do Jawy. - Tego też wezmę.
- Już się zamykam, sir - odpowiedział szybko C3PO, z trudem kryjąc radość, że
został wybrany. - Zabierz je do garażu, Luke - polecił chłopcu wuj. - Chcę,
żebyś je oczyścił do kolacji.

Tematy