Mężczyzna był niemal zupełnie nagi, a w twarz miał wbity tasak. Ramiona zdobiły mu rytualne geometryczne blizny wojownika Ikoi.
Gwynn trącił go stopą.
- Tu karta się odwróciła - mruknął.
- Jedna karta, ale gdzie pozostałe? - odparł Jasper. - Jeśli tylko jeden z nich miał pecha, trudno uwierzyć, by zostawili tu trupa.
- Może po prostu o nim zapomnieli?
- A może to zmyłka. Winni mogą być Siba.
Jasper wessał powietrze przez zęby.
Poszli na dół, sprawdzić piwnicę. Drzwi były otwarte i znaleźli tam więcej ciał, ale nie było wśród nich Luzan. Jasper otarł czoło.
- Został jeszcze bar - zauważył. - Masz ochotę wypić parę kolejek?
- Z wielką ochotą - zgodził się Gwynn.
Wrócili na górę i skierowali się do baru na parterze. Były tam dwuskrzydłowe schody z ciemnego drewna o szybkach z zielonego, matowego szkła, zapowiadające oazę spokoju dla mężczyzn, daleką od bieli i kryształu wypełniających resztę hotelu.
Spiczasty Jasper otworzył szeroko drzwi.
I cofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok.
- Święty...
Gwynn zamarł w bezruchu.
- Dla kogoś z pewnością.
Musiał przyznać, że sprawcy masakry nieźle się postarali. Czterdziestu, może pięćdziesięciu zabitych, głównie ludzi pułkownika, lecz również paru kelnerów, kilku strażników i muzyków, ułożono na podłodze w asymetrycznym, lecz z pewnością zaplanowanym, linearnym wzorze, utrzymanym w tym samym stylu, co tatuaże na skórze zabitego Ikoi. Stoliki w barze usunięto na bok i ustawiono pod ścianami, żeby zrobić miejsce na asamblaż.
W jego środku ustawiono w trójkąt trzy wysokie lampy. Zdjęto z nich abażury, zastępując je głowami pułkownika Brighta, kaprala Joina oraz trzeciego mężczyzny. Gwynn widział go kilkakrotnie i rozpoznał w nim kupca kierującego drugą częścią biznesu Rogowego Wachlarza. Bez względu na to, jak obecnie przebiegała wojna w Luzie, intruzi najwyraźniej nie byli już tam mile widziani.
Jasper ściągnął z pala głowę pułkownika. Popatrzył na nią z niesmakiem, a potem cisnął na drugi koniec pokoju. Odbiła się od ściany i potoczyła pod bar.
Jasper stanął na środku pomieszczenia i spojrzał na Gwynna.
- To już chyba koniec - stwierdził.
Gwynn musiał się z nim zgodzić. Jeśli Elm wróci do zdrowia, może zdoła odbudować interesy Rogowego Wachlarza, ale to wymaga czasu i nie będzie mógł płacić pensji ludziom takim jak oni.
Jasper podszedł do baru i nalał sobie kolejkę. Gwynn zrobił to samo.
- Za nieobecnych przyjaciół - wzniósł toast.
- Za nieobecnych przyjaciół - powtórzył Jasper i stuknął się z nim kieliszkiem.
Wypiwszy połowę butelki brandy, wybrali się na piętro. Na schodach i na górze leżały kolejne trupy, ale nie znaleźli już artystycznych układów ani kolejnych Luzan. Gwynn nadal uważał, że zabrali swych zabitych ze sobą, przyznawał jednak, że wszystko jest możliwe. Nie obchodziło go to zresztą zbytnio.
Apartament pułkownika Brighta doszczętnie ograbiono. Niemal nic nie ocalało. Obraz przedstawiający rycerza i kobietę leżał na podłodze, pocięty na paski. W miejscu, gdzie przedtem wisiał, w ścianie znajdował się kwadratowy otwór. Z pewnością wyjęto stamtąd sejf. Na biurku leżało kilka dokumentów. Żaden nie wyglądał na szczególnie ciekawy, ale Jasper i tak je zabrał. Sprawdzili pozostałe pokoje na pierwszym i drugim piętrze, ale nie znaleźli nic poza kolejnymi pomordowanymi żołnierzami i gośćmi.
Opuścili hotel drzwiami frontowymi i wrócili na pokład. Jasper opowiedział o wszystkim Spindrelowi, Gwynn zaś skierował stateczek w stronę Ashamoil. W połowie drogi przestało padać, ale nie zwiększył prędkości. Jego dwaj towarzysze nie skarżyli się na to. Nie mieli do czego się śpieszyć.
Gdy w końcu dotarli do miasta, promienie zachodzącego słońca nadały Skamandrowi rdzawą barwę, a krokodyle gromadziły się już na wieczorną ucztę przy pomostach. Sam Skręcacz nie przyjął wieści filozoficznie. Kiedy przestał wrzeszczeć, osunął się na krzesło, pytając nerwowo, jak o tym powie Elmowi.
Gwynn zaproponował, że on to zrobi. Trzej towarzysze spojrzeli nań pytająco.