Każdy jest innym i nikt sobą samym.


- Trudno się dziwić. Amerykanie dziesięć lat udoskonalali tę pompę. Mieli ją zastosować w swoich rakietowych okrętach podwodnych, ale zrezygnowali. Projektanci wyli z wściekłości.
Komandor odchrząknął tylko, świadomy faktu, że na nowych okrętach amerykańskich reaktory wykorzystują naturalną konwekcję cieczy, oby­wając się bez pomp. Jeszcze jedna przewaga Amerykanów. Ci jak coś wymyślą... Główny konstruktor stoczni i komandor czekali, aż reaktor osiągnie odpowiednią moc. Z rdzenia wysunęły się pręty sterownicze, pozwalając rozpierzchnąć się swobodnym neutronom z elementów pali­wowych. Rozpoczęła się kontrolowana reakcja jądrowa. Obsługa siedzą­ca przy konsoli za plecami Dubinina i konstruktora zaczęła odczytywać temperaturę w stopniach Kelvina.
- No, zaraz ruszy... - rzekł w napięciu główny konstruktor.
- Widziałeś już tę pompę w działaniu?
- Nie.
Ładne kwiatki, pomyślał komandor, wpatrując się w niebo. Koszmar z najgorszych snów marynarza okrętu podwodnego...
- A to co?
- Pompa ruszyła.
- Wolne żarty. - Dubinin spojrzał na masywny, wieloczłonowy kadłub urządzenia. Ani drgnie... Podszedł do tablicy przyrządów i...
Dubinin roześmiał się w głos.
- Działa jak trzeba, komandorze - oświadczył pierwszy mechanik.
- Dodajcie mocy.
- Dziesięć procent mocy, dodaję więcej.
- Podkręćcie do dechy, do stu dziesięciu procent.
- Komandorze...
- Wiem, wiem. Nigdy nie wychodzimy poza sto procent.
Reaktor miał moc znamionową pięćdziesięciu tysięcy koni mechani­cznych, lecz, jak zwykle przy podobnych specyfikacjach, parametry oce­niono ostrożnie, z dużym zapasem. Raz już reaktor przekroczył pięćdziesiąt siedem tysięcy koni. Było to podczas prób morskich i zakończyło się niewielkim uszkodzeniem rur wewnętrznego obiegu. Maksymalna moc użyteczna wynosiła pięćdziesiąt pięć tysięcy koni. Dubinin wycisnął ją z reaktora tylko raz, wkrótce po objęciu dowództwa, wiedziony tym sa­mym nakazem, który zmusza pilota myśliwskiego, by się przynajmniej raz przekonał, jak prędko da się przeszyć maszyną przestwór.
- Tak jest - odpowiedział więc mechanik.
- Miejcie oko na wszystko, Iwanie Stiepanowiczu. Gdyby coś zaczęło się dziać nie tak, natychmiast wyłączcie reaktor. - Dubinin poklepał mechanika po ramieniu i wrócił do przedniej części pomieszczenia. Przez sekundę naszła go obawa, czy spawacze aby dobrze wykonali zadanie, lecz otrząsnął się natychmiast. Wszystkie spawy prześwietlono promieniami rentgenowskimi, szukając wad. Nie można zamartwiać się każdym szczegółem, od tego ma się dobrego mechanika, żeby dbał o go­spodarstwo.
- Dwadzieścia procent mocy.
Główny konstruktor rozejrzał się dookoła. Pompę zamontowano na resorującym postumencie, podobnym do stołu ze sprężynowymi nogami, które zapobiegały przenikaniu drgań urządzenia do kadłuba i otaczają­cej wody. Postument nie spodobał się konstruktorowi. Nie szkodzi, mar­ny projekt można zawsze ulepszyć. Budowa okrętów stanowiła jedną z nielicznych dziedzin prawdziwej sztuki inżynierskiej.
- Dwadzieścia pięć.
- Teraz zaczynam coś słyszeć - zauważył Dubinin.
- Jaki ekwiwalent prędkości?
- Z normalnym obciążeniem hotelowym... - mechanik miał na myśli moc potrzebną do zasilania rozmaitych układów okrętu, od klimatyzacji do lampek nocnych -... dziesięć węzłów.
Wewnętrzne układy okrętów typu Akuła pożerały mnóstwo energii elektrycznej. Winne były tutaj zwłaszcza prymitywne urządzenia kli­matyzacyjne, pochłaniające do dziesięciu procent całej mocy reaktora. - Siedemnaście procent mocy musi pójść w hotel, zanim możemy puścić obroty na śrubę. Zachodnie systemy mają lepszą wydajność.
Główny konstruktor pokiwał ponuro głową.
- Pewnie, skoro u nich połowa przemysłu pracuje nad klimatyzacją i środowiskiem. U nas nie ma nawet instytutów badawczych.
- Fakt, że klimat mają gorętszy niż u nas. Byłem kiedyś w Waszyngto­nie, w lipcu, i powiem wam, że było goręcej niż w piekle.
- Naprawdę aż tak?
- Facecina z naszej ambasady, który mnie oprowadzał, mówił mi, że cały Waszyngton zbudowano na malarycznych bagnach. Zdarzały się nawet epidemie żółtej febry. Cholera, nie klimat.
- Nic o tym nie wiedziałem.
- Trzydzieści procent! - zawołał mechanik.

Tematy