Ulithi, marzec 1945
Kilka dni przed wyjazdem Marka z Saipanu na Okinawę, jego siostra leciała ku atolowi Ulithi, gdzie gromadzono główne siły do Operacji Góra Lodowa. Samolot wiózł wraz z nią kilkunastu korespondentów oraz porucznika MacDowella jako jednego z oficerów prasowych marynarki wojennej. Maggie już podniecała myśl o korespondencjach z kolejnej kampanii, choć Mac ostrzegał ją, że tym razem flota nie pozwoli zejść na ląd żadnej kobiecie. Nie traciła wiary, że jakoś sobie z tym poradzi.
Siedzący naprzeciw Maggie Bob Sherrod, zachował kamienny spokój w czasie całego dwugodzinnego lotu. Myślał tylko: „Oto lecę ku następnemu lądowisku, gdzie mnóstwo fajnych młodych mężczyzn umrze i Bóg jeden wie, kiedy to się skończy". Nie miał żadnej ochoty lecieć na Okinawę, ponieważ widział już tyle krwi na Iwo Jimie, że mu tego widoku mogło wystarczyć do końca życia. Okinawa miała stać się jednak miejscem operacji najważniejszej ze wszystkich, logicznym zakończeniem historycznej kampanii na środkowym Pacyfiku. Okinawa stanowiła ostatni ważny bastion strzegący własnej ojczyzny. Długa, mierząc z północy na południe, na sześćdziesiąt mil a w połowie długości szeroka zaledwie na mil dwie, byłaby idealnym przyczółkiem przed kampanią ostateczną, lądowaniem w Japonii; miała płaskie przewężenia na lotniska i dwie głębokie zatoki nadające się na bazy morskie.
Spojrzawszy w dół, na Ulithi, Maggie powiedziała zaskoczona:
- To prawie same rafy!
Wielka armada wewnątrz laguny Ulithi zdawała się zakotwiczona na środku oceanu. Widok ten jednak mylił. Ulithi, łańcuch małych płaskich wysepek uformowanych w atol o kształcie naszyjnika, leżała czterysta mil na południowy zachód od Guamu. Jej olbrzymie, mierzące 112 mil kwadratowych kotwicowisko mogło pomieścić niemal tysiąc okrętów i stało się głównym miejscem zbiórki Floty Pacyfiku Stanów Zjednoczonych. Mimo prowadzenia wojny od tak dawna, tylko nieliczni znali jej rzeczywistą wartość, łącznie z Japończykami, którzy nadal zajmowali oddaloną o 110 mil na wschód wyspę Yap.
Wylądowali na pasie długości 3300 stóp. Wykuto go na wyspie Falalop dla ochrony olbrzymiego skupiska okrętów wojennych. Potem zostali przeprawieni promem na mniejszą wysepkę Asor. Kwaterował tam dowódca atolu. Zająwszy przydzielone im kwatery, MacDowell odprowadził Maggie do klubu oficerskiego pod nazwą Czarna Wdowa. Ośrodkiem zainteresowania był tam, siedzący na barowym stołku, mały, kruchy, szpakowaty mężczyzna. Zapewne zbliżał się do końca opowieści, ponieważ pochylili się ku niemu zaintrygowani słuchacze. Nagle wszyscy wybuchnęli zgodnym śmiechem.
- Chodź, poznam cię z Ernie Pyłem - powiedział MacDowell. Maggie szła za nim cała drżąca. Ernie był jej ideałem. Pisywał korespondencje z większości kampanii europejskich i miał lądować na Okinawie z Pierwszą Dywizją Piechoty Morskiej. Pyle powitał Maggie ciepło i postawił jej drinka. Nie spytawszy, co tu robi taka ładna dziewczyna, potraktował ją jak równą sobie.
- Słyszałem, że lądowałaś na Iwo - powiedział. - Nigdy nawet tej zafajdanej skałki nie widziałem na oczy. Gdybyśmy mogli spędzić kilka minut na osobności, chciałbym, żebyś mi opowiedziała jak tam było. Maggie dostała z podniecenia gęsiej skórki.
- Tu, na Dalekim Wschodzie, sprawy mają się całkiem inaczej - powiedział. - Te odległości, ten klimat i całe to nastawienie psychiczne. Ja tego jeszcze nie czuję. No i cenzura jest tu zupełnie inna.
Zainteresował tym pozostałych korespondentów. Słyszeli o walkach stoczonych przez Pyle'a z marynarką wojenną. Wściekły, że nie może wymieniać nazw, jak to robił w Europie, zagroził, że wróci do domu albo na Filipiny.
- Nie mogę pisać nawet o batalionie saperów mieszających cement na Asorze.
Następne dni minęły spokojnie, a dowódca atolu, komodor*, „Śmieciarz" Kessing, okazał się dobrym gospodarzem. Asor miała ledwie kilkaset jardów szerokości i była niewiele dłuższa. Ale dzięki kokosom i palmom, i białemu piaskowi prezentowała się dość przytulnie. Co ważniejsze, nie panował tam zbyt wielki upał.
Wieczorem Maggie spotkała w klubie oficerskim generała majora Lemuela Shepherda, dowódcę Szóstej Dywizji Piechoty Morskiej. Zaprosił ją do swojej jednostki na Okinawie.
- Nie mam rozkazu zejścia na ląd, sir - powiedziała.
- A ja wierzę, że opiszesz moją dywizję w walce, Maggie. Powtórzyła, że nie ma rozkazu, ale on tylko uśmiechnął się tajemniczo i zaczął chichotać.