- Będziesz musiał nam o tym potem opowiedzieć. Nie stój tak, Sparhawku. Pomóż Talenowi nosić kamienie.
Drzwi były osadzone w grubej futrynie, jako że wieża była częścią zamkowych fortyfikacji. Pierwszy mur wznieśli tuż za drzwiami przy wtórze wrzasków obłąkanej siostry hrabiego. Następnie zaczęli wznosić drugą ścianę, tuż za pierwszą. Wczesnym przedpołudniem Sparhawk wszedł do zamku, by zakomunikować Sephrenii, że skończyli pracę.
- Rada jestem - powiedziała, po czym wrócili oboje na dziedziniec.
Deszcz ustał i niebo zaczęło się wypogadzać. Sparhawk przyjął to za dobry znak. Powiódł Sephrenię do schodów pnących się z zewnątrz po ścianie wieży.
- Bardzo ładnie! - zawołała gładząc dłonią dopiero co postawiony mur. - A teraz zejdźcie stamtąd. Pozostała mi do zrobienia ostatnia rzecz.
Rycerze zeszli na dziedziniec, a drobna, krucha czarodziejka weszła na górę. Zaczęła intonować coś śpiewnie po styricku. Gdy uwolniła zaklęcie, świeżo wzniesiony mur zdawał się przez chwilę migotać. Potem wrażenie znikło.
- Skończyłam. - Sephrenia zeszła na dół. - Możecie teraz zburzyć schody.
- Co uczyniłaś? - zaciekawił się Kalten. Sephrenia spojrzała na niego z uśmiechem.
- Wykonaliście wasze zadanie lepiej, niż sobie wyobrażasz, mój drogi - powiedziała. - Wzniesiony przez was mur jest teraz niezniszczalny. Ten minstrel i służba mogą walić w niego młotami, jak długo zechcą, ale zestarzeją się i posiwieją, a muru nawet nie zadrasną.
Kurik wszedł ponownie na górę, wychylił się i spojrzał na nich z wysoka.
- Zaprawa jest zupełnie sucha - relacjonował. - Zwykle trzeba kilku dni, by dobrze związała budulec.
- Dajcie mi znać, gdy skończycie z tym wejściem. - Sephrenia wskazała na drzwi u podstawy wieży. - Tu jest trochę zbyt wilgotno i chłodno. Wrócę do zamku, tam jest cieplej.
Hrabia, którego konieczność zamurowania siostry zasmuciła bardziej, niż to okazywał, odszedł razem z Sephrenią. W tym czasie Kurik wydawał instrukcje zespołowi murarskiemu.
Zburzenie schodów wiodących do górnych, zamurowanych drzwi i zabezpieczenie dolnych zajęło im czas niemal do wieczora. Wtedy przyszła Sephrenia, powtórzyła zaklęcie i wróciła do zamku.
Sparhawk z towarzyszami powędrowali do kuchni, znajdującej się w skrzydle przylegającym do wieży.
Kurik bardzo uważnie przyglądał się małym drzwiczkom wiodącym do wewnętrznych schodów.
- No i co? - zapytał Sparhawk.
- Nie popędzaj mnie!
- Jest już późno, Kuriku.
- Chcesz to zrobić za mnie?
Sparhawk zamilkł. Spojrzał na Talena. Chłopiec sprawiał wrażenie zmęczonego. Kurik był surowym nadzorcą. Sparhawk też czasami taki bywał.
Kurik naradzał się chwilę z Occudą, potem zwrócił się do swego powalanego zaprawą murarską zespoli.
- Czas, byście nauczyli się czegoś nowego. Teraz będziecie stolarzami. Przerobimy te drzwi na szafę. Zawiasy będą nadal działać, a zasuwkę jakoś ukryję. Drzwi staną się niewidoczne. - Myślał przez chwilę. - Będę potrzebował kilku kołder, Occudo. Przybijemy je z drugiej strony drzwi, by wytłumić hałasy.
- Dobry pomysł - przyznał Occuda. - Nie ma służby, więc będę tu spędzał sporo czasu, a te wrzaski mogą mi w końcu zacząć działać na nerwy.
- Chodziło mi nie tylko o to, ale to nieważne. Zabierajmy się do pracy. - Kurik uśmiechnął się szeroko. - Każdemu z was znajdę zajęcie - obiecał towarzyszom.
Wykonana przez nich szafa okazała się całkiem solidnym meblem. Kurik tu i ówdzie zrobił na niej czarne plamy, potem odsunął się i popatrzył krytycznie na swe dzieło.
- Powoskuj ją kilka razy, gdy plamy wyschną - rzekł do Occudy - a potem porysuj ją trochę. Albo jeszcze lepiej zadraśnij w kilku miejscach i wdmuchnij trochę kurzu w rogi. Następnie poustawiaj na półkach gliniane naczynia. Nikomu nawet nie przyjdzie do głowy, że ten mebel nie stał tu od stuleci.
- Panie Sparhawku, on jest człekiem wybitnym - zauważył Ulath. - Zastanawiałeś się nad jego sprzedażą?
- Jego żona zabiłaby mnie - odparł Sparhawk. - A poza tym my w Elenii nie handlujemy ludźmi.
- Nie jesteśmy w Elenii.
- Wracajmy do głównej sali.
- Jeszcze nie teraz, szlachetni rycerze - oznajmił zdecydowanie Kurik. - Najpierw trzeba pozamiatać trociny i pozbierać narzędzia.
Sparhawk westchnął i rozejrzał się za miotłą.
Posprzątali w kuchni, otrzepali się z trocin, zmyli z siebie zaprawę murarską, zdjęli zgrzebne koszule i założyli bluzy i nogawice. Potem wrócili do głównej sali, gdzie znaleźli hrabiego i Sephrenię zatopionych w rozmowie. W pobliżu siedzieli Talen i Flecik. Chłopiec uczył małą grać w warcaby.
- Wyglądacie teraz o wiele schludniej - powiedziała Sephrenia z aprobatą. - Tam, na dziedzińcu, robiliście bardzo nieporządne wrażenie.
- Trudno stawiać mur z cegieł czy kamieni nie brudząc się przy tym. - Kurik wzruszył ramionami.
- Chyba narobiłem sobie pęcherzy - mruknął Kalten przyglądając się swoim dłoniom.
- To pierwsza uczciwa praca, jaką pan Kalten wykonał, odkąd pasowano go na rycerza - wyjaśnił Kurik hrabiemu. - Przy odrobinie praktyki miałby szansę zostać niezłym stolarzem, ale obawiam się, że z pozostałych byłby niewielki pożytek.
- Jak zamaskowałeś drzwi w kuchni? - zapytał go hrabia Ghasek.
- Zbudowaliśmy na nich szafę, wielmożny panie. Occuda postara się, aby wyglądała na starą, a potem poustawia w niej naczynia. Drzwi obiliśmy od tyłu, by wygłuszyć wrzaski pańskiej siostry.
- Czy ona nadal krzyczy? - zapytał hrabia ze smutkiem.
- Tak, i z biegiem czasu nie będzie cichła - odezwała się Sephrenia. - Niestety będzie tak krzyczała aż do dnia swojej śmierci. Gdy zamilknie, będziesz wiedział, że już po wszystkim.
- Occuda przygotowuje nam coś do zjedzenia - rzekł Sparhawk. - To trochę potrwa, a więc może zajrzyjmy do twojej kroniki, hrabio.
- Świetny pomysł, dostojny panie - powiedział Ghasek, wstając z fotela. - Wybaczysz, pani?
- Oczywiście.
- A może miałabyś ochotę dotrzymać nam towarzystwa?