Głosił się przeto przyjacielem.
Na Pomorców i Kaszubów strasznie wygadywał, dzikość im i
łupiestwo zadając. Czynił się też użytecznym tym, że miecze i
noże lepiej niż inni ostrzyć, złamane na nowo oprawiać umiał i w
czystości trzymać.
Zgłaszali się do niego ludzie różni, służył ochotnie każdemu, a
brał, co mu dano, choćby mało wartą skóreczkę jagnięcia.
Raz, gdy pod szopką zajęty był swym rzemiosłem, nadszedł doń
przybyły tego dnia po rozkazy knezia Dobek, poznał, a
zobaczywszy około majsterstwa, bardzo bolał, że takiego sługi
pod ręką nie miał, bo w domu wiele było niezdarnego łomu, z
którym ludzie nie wiedzieli, co poczynać.
- A czemuście mnie wziąwszy nie zatrzymali sobie? - odezwał się
Niemiec. - Teraz chybabyście poprosili miłościwego pana, żeby
mnie do was na czas puścił pod przysięgą, ja bym porobił, co
potrzeba.
Stało się tedy, że Hengo, przysięgę powtórzywszy, gdy i Dobek
zaręczył, iż go sam pilnować każe, dostał pozwolenie jechania z
nim. Wsadzono go z tyłu na konia za jednym z czeladzi i tak się
na nowy dwór dostał.
Tu dziwne znalazł życie, inne niż u pospolitych kmieciów po
zagrodach. Dobek z dzieciństwa wojakiem był z upodobania, a
choć znaczne ziemie miał pod sobą, sam się nimi ani rolą, ani
stadniną, ani barciami swymi nie zajmował.
Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń
463
Miał do tego włodarzów, bartników, stadników, posługaczów, a
sam tylko życia zażywał. Nie był też żonatym, chociaż kobiet
dwór był pełen, które mu śpiewać i skakać musiały, gdy rozkazał.
W polu i na Å‚owach szalony i niespracowany, gdy do domu
przybył, zwykł był przy ogniu legiwać albo pod drzewem na
murawie. Kubek pełny przy nim musiał stać, a wesołki mu
prawili baśnie albo kobiety gadkami i pieśniami bawiły.
Całe godziny i dnie schodziły tak na wylegiwaniu się i na
śmiechu, potem nagle na koń się zrywał, w las prowadził swych
ludzi z sobą i dni kilka o chłodzie i głodzie polując, do dworu ani
zajrzał. Z kałuży gotów był się napić i lada czym pokarmić.
Tak samo, gdy na wyprawę ciągnął, dobry był do napaści
gwałtownej, ale nigdzie nie strzymał długo.
Przyjacielem też umiał niekiedy być takim, że życie stawił dla
druha, a gdy najmniejsza waśń poróżniła go z bratem, ubić był
gotów na razie... i potem żałować. Choć tak gwałtowny i
dziwaczny, Dobek razem przebiegłym był bardzo; zataić się umiał
do czasu, z człowieka wyciągnąć, a samemu się przyczaić cicho. Z
tej strony mało go kto znał oprócz własnych ludzi.
Hengo, poznawszy się z nim, począł bardzo mu się przypatrywać
bacznie, po drodze nie spuścił go z oka ni z ucha, postrzegał pilno,
a gdy do dworu przybyli, zdało się Niemcowi, iż go już całego
miał.
Poczęło się to od tego, iż gorąco się zabrał do czyszczenia,
naprawiania i ostrzenia. Wszystek łom leżący w komorze
przyprowadził do dobrego stanu. W kilka dni, choć łamaną
Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń
464
mową, umiał Dobka tak zabawić, iż się o niego upominał i z kąta
go sobie wyciągnąć kazał. Prawił mu, jak to po świecie cale
inaczej niż u Polan było, jak tam ludzie żyli, jak się niewiasty
nosiły, jak się wojacy uzbrajali, jak panom było wygodnie. Umiał
to wszystko w takim świetle przedstawić, iż Dobka ochota brała
niezmierna widzieć te ciekawości.
Urabiał go tak powoli Niemiec powolnym znajdując, zachodził z
różnych stron, szczególnie gdy ani bab, ani czeladzi nie było, co
by podsłuchiwała rozmowę. Dobkowi pod lipami kładziono skóry,
na których się wyciągał; miód mając pod ręką i tak na brzuchu
leżąc, gadek lub pieśni słuchał.
Gdy inni się, zabawiając pana, zmęczyli, podkradał się Niemiec.
Próbował zrazu tak nieśmiało coś przebąkiwać o Niemczech,
obyczajach swojego kraju, a Dobek ciekaw, do czego idzie;
puszczał go, jeszcze mu dopomagając. Czuł, że to nie daremne.
Niemcowi zaś zdawało się, że na prostaka trafił.
- Świat to cale u nas inny - prawił Hengo. - Takim ludziom, jak
miłość wasza, tam by żyć, tu ciężkie życie bardzo, głód nierzadki,
napaści, wojny, ludzie się rozbiegają po lasach - niczego dostać,
nic zobaczyć, ino ziemia, woda i lasy. Tu wszyscy ludzie jakby
równi żyją - panów nie ma, niewolnika mało. Kneziom nawet
gromady wielkiej woli nie dajÄ…, a tam u nas wojownik panem.
Królewskie, cesarskie dwory od złota, srebra i drogich kamieni
świecą - domy z muru, z ciosu... wspaniałe i rozkoszne.
Dawał mu Dobek mówić, jeszcze go zachęcając. - Praw no, praw -
ciekawym słuchać.
- U nas ludzie, tak jak zwierzęta rozpierzchłe, po lasach nie
siedzÄ…, do kupy siÄ™ pod grody z domami zbierajÄ…... Kamienice
Józef Ignacy Kraszewski
Stara baśń
465
budują wielkie i w środku jasne... Chramy boże wyniosłe i
złociste. Piją tam i jedzą inaczej. Niewiasta, gdy się ustroi,
dziesięć się razy piękniejszą jeszcze wydaje. Gdybyście zobaczyli
miasta nasze, z podziwu byście krzyknęli. Rzemieślnicy też u nas
z kruszcu, co zamyślą, zrobić umieją.
Tak mu to wszystko zachwalał, że się Dobek aż z ziemi podnosił
słuchając, oczy mu się paliły, szczególniej gdy opisywać zaczął,
jak tam rycerze chodzili zbrojni, obwieszeni łańcuchami, jakie