Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Wiele dzieci ro-
dzi się dokładnie dziewięć miesięcy od oficjalnych zaręczyn — dodała, skromnie spuszczając oczy.
— Czy jeśli wezwę go teraz, zostanę uznana za natarczywą? — parsknęła
Zimowa Łania.
— Och, nie sądzę. Podejrzewam, że król przechadza się po komnacie jak lew
w klatce i myśli, że nie zaśniesz, dopóki nie udzielisz wiążącej odpowiedzi.
Kobieta uśmiechnęła się słabo.
— Powinnam więc. . .
Skan po raz kolejny udowodnił, że ma wspaniałe wyczucie czasu: pojawił się
w chwili, gdy skończyli układać liścik do Shalamana.
— Byłem na dachu — oznajmił bez wstępów. — Czekałem, aż Kechara się
do mnie odezwie.
— Na dachu? — zdziwił się Bursztynowy Żuraw.
— Nie na naszym, rzecz jasna. Oczywiście, istnieje jedna szansa na milion,
że wykryją nasze wieczorne pogaduszki, ale mimo wszystko nie chciałbym, aby
łączono świętokradczą magię umysłu z moją skromną osobą.
Wtajemniczyli go szybko w wydarzenia wieczoru. Ku wielkiej uldze Burszty-
nowego Żurawia, Skan nie protestował, kiedy przedstawili mu plan.
— Myślałem, że będziesz się kłócił — stwierdził kestra’chern.
Gryf podniósł brew.
— Doprawdy? Chciałbym wam podsunąć pewien bardzo nieetyczny pomysł,
bo po tym, co zrobił cesarz, przestaję się przejmować etyką. Nie chciałbyś wy-równać rachunków?
Żuraw westchnął: gryfie pojęcie sprawiedliwości bardzo różniło się od ludz-
kiego. Kiedy Skan mawiał: „oko za oko, ząb za ząb”, rozumiał to dosłownie.
— A co proponujesz?
— Dwie rzeczy. — Gryf zainteresował się nagle swymi szponami. — Pierw-
sza jest nieetyczna: użyj swego wspaniałego daru empatii. Dobrze wiesz, że twoje zdolności nie ograniczają się tylko do odbioru ludzkich uczuć, możesz je również nadawać. Proponuję, aby Shalamana ogarnęło ogromne poczucie winy; wepchnij
mu do gardła swą szczerość i dobroć, aż się zadławi. Niech się przed nami płaszczy i błaga o wybaczenie.
Bursztynowy Żuraw zagryzł wargi: Skan miał rację. Jeśli naprawdę chciał wy-
grać starcie z królem, musiał użyć wszystkich dostępnych mu środków.
— A druga?
85
— Powiedz mu, że ciebie i Zimową Łanię łączy więź życia. — Skan przestał
czyścić szpony i spojrzał przyjacielowi prosto w oczy. — Dowiedziałem się, że tutaj nieczęsto się to zdarza. Będziecie mieli równe szansę w chwili, kiedy Leyuet potwierdzi twoje słowa.
Bursztynowy Żuraw wzruszył ramionami.
— Nie widzę w tym sensu — stwierdził. — Ale skoro nalegasz. .. Gesten,
jesteś gotów zostać posłem?
— Jasne, Żurawiu — mruknął hertasi. — Wiesz, na co się porywasz?
— A jak myślisz? — wyszczerzył zęby w niewesołym uśmiechu, wręczając
Gestenowi dwa listy: do króla i Leyueta. — Czekamy.
Kiedy Gesten wyszedł, pozostała piątka zajęła z góry ustalone pozycje: Mak-
ke schowała się w sypialni, gryfy stanęły po obu stronach drzwi, przygotowane do zablokowania wyjścia, gdyby Shalaman postanowił wybiec. Nie zamierzali użyć
przemocy: Skan albo Zhaneel po prostu położyliby się w progu. Bursztynowy Żuraw stanął za siedzącą na podłodze Zimową Łanią. Przed kobietą połyskiwał naszyjnik, który Makke ułożyła w znak „grzecznej odmowy”. Staruszka twierdziła, że dla każdej odmowy, grzecznej, gniewnej, nie uzasadnionej istniał odpowiedni znak.
— Co mówiła Judeth? — zapytał Żuraw dla zabicia czasu. — Ile jej powie-
działeś?
— Ze słów Kechary wynikało, że generał jest wściekła jak głodna tygrysica
i chce, żebyśmy natychmiast wracali — odparł Skan. — Stwierdziłem, że w obecnej sytuacji byłaby to największa głupota, jaką moglibyśmy popełnić, więc Judeth powiedziała, że nie wyśle reszty delegacji. Niezły pomysł, owszem, ale miałem lepszy: kazałem jej przysłać Srebrzystych, którzy będą udawać, że znają się na polityce, a przy okazji nas ochronią. Dodałem, żeby nie ważyła się przysyłać żadnego maga. Srebrzyści wypłyną o świcie. Oto, jak sprawy stoją.
Bursztynowy Żuraw miał przeczucie, że Skan powiedział Judeth coś jeszcze,
ale nic naciskał. Misja dyplomatyczna skończyła się, przebywali teraz w samym środku bitwy i potrzebowali stratega, a Skan był w tej roli bezkonkurencyjny.
Jest w swoim żywiole: im większe tarapaty, tym bardziej się cieszy — Czy on znów schudł!
Bursztynowy Żuraw westchnął: Skan miał rację, przyda im się paru dobrych
żołnierzy. Jeśli ich plan spali na panewce i będą musieli uciekać z Khimbaty, ze Srebrzystymi są w stanie przedrzeć się przez dżunglę do Białego Gryfa. Chyba powinni zacząć planować ucieczkę: nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć.
Jednak zanim zdołał otworzyć usta i podzielić się z innymi swymi przemyślenia-mi, w korytarzu rozległy się kroki.
Shalaman pchnął półotwarte drzwi i wszedł do pokoju; jego twarz jaśniała
takim szczęściem, że Bursztynowy Żuraw poczuł się jak zdrajca.
Gdybym mógł wszystkich zadowolić. . . — pomyślał, zdając sobie sprawę, że 86

Tematy