Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Przedostatnie zanurzenie.
Założenie dynamitu okazało się najłatwiejszym zadaniem. Musieliśmy tylko przetoczyć skrzynki do krawędzi jamy, którą wcześniej wykopaliśmy, podłączyć lonty i zepchnąć ładunek do środka. Kiedy obie skrzynki powoli opadły na dno i znik-nęły w ciemności, napakowaliśmy do jamy jak najwięcej piasku, śmieci i muszelek, żeby cała siła wybuchu została skierowana na kadłub “Davida Darka”. Wracaliśmy na powierzchnię, rozwijając za sobą lont z niedużej szpuh', a ja pomyślałem o Edwardzie. Co by powiedział, gdyby zobaczył, co robimy? Prawie go pożałowałem. Za parę chwil zniszczymy marzenie jego życia.
Jednakże o wilku mowa: kiedy wynurzyliśmy się na powierzchnię i rozbryzgując wodę płynęliśmy do łodzi Walcotta, przed
21-Wyklęty 321
dziobem lugra pojawił się nagle “Diogenes” z Danem Bassem przy sterze, i któż to stał na pokładzie dziobowym, jeśli nie Edward, Forrest i Jimmy we własnych osobach?
Quamus zerknął na mnie, a ja pokazałem mu gestem, że powinien dalej rozwijać lont. Dotarliśmy do lugra i uchwyciliśmy się burty. Laurie i Walcott pomogli nam wspiąć się na pokład. Przez chwilę leżeliśmy bez ruchu, dysząc ciężko jak dwa morskie lwy wyrzucone na brzeg. Ale oczywiście Edward nie zamierzał czekać, aż odpoczniemy. Ruchem ręki kazał Danowi podprowadzić “Diogenesa” jak najbliżej łodzi Wal-cotta, po czym złożył ręce wokół ust.
- Panie Walcott! - krzyknął. - John! Co tu się dzieje? Co wy robicie?
- Chciałem tyko pokazać Quamusowi “Davida Darka”! -odkrzyknąłem.
- W łodzi ratowniczej? A co robi na pokładzie ta sprężarka i dmuchawa?
- Pilnuj własnego nosa - - poradziłem mu. - Ten wrak do nikogo nie należy. Nie jest zarejestrowany. Nie możesz nam zabronić, jeśli chcemy sami trochę przy nim podłubać.
- “David Dark” jest już zarejestrowany - odparł Edward. - Zarejestrowałem go dziś rano. Gilly zadzwoniła do mnie z Tewksbury i powiedziała, że wyjechałeś wcześnie i zabrałeś ze sobą kupę sprzętu.
Dziękuję, Gilly, pomyślałem. Judasz w koronkach.
- Żerejestrowany czy nie, nie możesz nam zabronić tutaj nurkować - oświadczyłem.
- Mam ci udowodnić, że się mylisz? - rzucił Edward. -Mam wezwać straż przybrzeżną, która każe wam się wynosić? Ten wrak jest teraz prywatną własnością i częściowo należy do władz miasta Salem. Każda jednostka pływająca podejrzana o bezprawne przeprowadzenie prac podwodnych w jego pobliżu podlega konfiskacie, a jej właściciel zostanie ukarany grzywną. Więc wynoś się.
- Edwardzie, myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Widocznie obaj popełniliśmy błąd - odparł Edward. Bez dalszych słów odwrócił się i kazał Danowi Bassowi zawrócić “Diogenesa”.
- Quamus - - powiedziałem, nie zmieniając pozycji -
322
proszę zapalić lont. Panie Walcott, niech pan zapuszcza silnik i zjeżdżamy stąd, do diabła.
- Nie uprzedzi pan swoich kolegów? - zapytał Quamus.
- Raczej moich byłych kolegów. Jasne, że ich uprzedzę. Ale najpierw zapalimy lont.
Quamus potarł zapałkę, osłonił dłońmi koniec lontu, przytknął płomyk i zaczekał, aż zajął się łatwopalny rdzeń. Lont spalał się szybko, w tempie stu dwudziestu centymetrów na minutę. Iskierka błyskawicznie przeskoczyła przez burtę lugra i zniknęła pod wodą. Rozległo się bulgotanie, niewielki obłoczek dymu rozwiał się w powietrzu i to było wszystko.
Walcott włączył silniki łodzi. Dopiero wtedy wrzasnąłem do Edwarda:
- Uciekajcie stąd! Szybko! Dynamit!
Zobaczyłem, jak Edward, Jimmy i Forrest spoglądają na mnie osłupiałym wzrokiem. Popatrzyli po sobie w zdumieniu, a potem znowu wytrzeszczyli na mnie oczy.
- Coś ty powiedział?! - krzyknął Edward. - Jaki dynamit?
- Zaraz wybuchnie! - zawołałem do niego, podczas gdy lugier zawracał w kierunku wybrzeża Granitehead. - Uciekajcie stąd jak najszybciej!
Na chwilę zapadło milczenie. Potem silniki “Diogenesa” ożyły z rykiem i mała łódka rozpoczęła odwrót, z początku powoli, ale prędko nabierając szybkości. Zdążyła, jednak pokonać zaledwie pięćdziesiąt jardów, kiedy dziwne drżenie przeniknęło ocean. Było to uczucie, jakiego nie doświadczyłem nigdy przedtem. Przypominało trzęsienie ziemi, tylko bardziej niesamowite, jak gdyby świat rozpadał się na oddzielne kawałki, jak gdyby niebo odrywało się od morza, a morze od lądu. Miałem wrażenie, że wszystko staje się nieważkie i wzlatuje w powietrze - łódź, kompresory, kombinezony, flagi i cała reszta.

Tematy