ROZDZIA£ ÓSMY
Pojecha³ prosto do „Waxing Moon”. Tarê Gordon zasta³ obs³uguj¹c¹ wysokiego,
ponurego norweskiego marynarza, który chcia³ kupiæ jakiœ specyfik, aby nabraæ pewnoœci, ¿e
gdy jest na morzu, jego ¿ona pozostaje mu wierna.
- S¹ trzy podstawowe sposoby - mówi³a Tara, podczas gdy Larry nachyli³ siê nad lad¹,
aby dok³adnie obejrzeæ tackê z amuletami. - O proszê, to... - poda³a marynarzowi zielony
s³oik -...to jest t³uszcz z koz³a. Zanim pan pójdzie z ¿on¹ do ³ó¿ka, posmaruje pan sobie
intymne czêœci, a ¿ona nawet nie spojrzy potem na innego mê¿czyznê.
Marynarz odkrêci³ s³oik i przy³o¿y³ doñ wielki nos.
- Pfu! Strasznie œmierdzi.
- Nie musi pan braæ tego. Mam mi³osne specyfiki o zapachu kamfory, fio³ków i
gardenii. Trzeba je zmieszaæ ze smalcem i posmarowaæ poœladki. Proszê mi wierzyæ, ¿e
bêdzie pan dzia³a³ jak silnik Diesla.
Odwróci³a siê do Larry’ego i mrugnê³a. W³osy mia³a zaczesane do ty³u i spiête
srebrn¹ spink¹. Ubrana by³a w bezrêkawnik z delikatnej czarnej skórki i obcis³e skórzane
spodnie. Zapach jej perfum Larry czu³ z odleg³oœci trzech metrów.
- I jeszcze to - mówi³a do Norwega. - Mi³osny magnetyzer. Nazwa³am go Pol Aryzer.
Wiesza pan sobie na genitaliach na trzy dni i trzy noce. Potem, przed wyp³yniêciem na morze,
zostawia pan go pod ³ó¿kiem. ¯ona nie mo¿e iœæ do innego ³ó¿ka, a mê¿czyznê, który bêdzie
chcia³ do niej wejœæ, czy bêdzie chcia³, czy nie, odrzuci.
Marynarz d³ugo obraca³ w d³oniach mi³osny magnetyzer, chcia³ obejrzeæ go z ka¿dej
strony.
- Nie po¿a³uje pan. Wypolaryzuje penisa i przypilnuje dziurkê, mówiê panu.
Szeœædziesi¹t osiem dolarów plus podatek, w razie rezygnacji gwarantujê zwrot.
Gdy Norweg wyszed³ ze sklepu, Larry zapyta³:
- Co to za gadka: wypolaryzuje penisa?
- Nie wydziwiaj. One dzia³aj¹. Przez dwa tygodnie sprzeda³am trzysta sztuk.
- Sk¹d wiesz, ¿e dzia³aj¹?
- Jeszcze nikt nie zwróci³, a ze wzglêdu na higienê nie wymieniamy.
Larry wzi¹³ jeden i ogl¹da³.
- Coœ odkry³em - powiedzia³.
- Tak? A co?
- W mieœcie jest Mandrax. Myœlê, ¿e on jest Szatanem z Mg³y.
Tara Gordon natychmiast spojrza³a w stronê drzwi, jakby spodziewa³a siê zobaczyæ na
zewn¹trz Mandraxa.
- ChodŸmy lepiej na zaplecze - powiedzia³a.
Zamknê³a za sob¹ drzwi. By³a blada, ale bardzo ³adna. Mo¿e to taki makija¿? A mo¿e
to dlatego, ¿e sta³a na tle czarnego obicia.
- Mo¿e nalejesz tej ¿ubrówki?
- Chyba niez³y pomys³ - powiedzia³a i nala³a do dwóch szklaneczek. - To nie
¿ubrówka, to turówka.
- Wypijê.
- Sk¹d wiesz, ¿e to Mandrax? - zapyta³a z obaw¹.
- Powiedzmy, ¿e mia³em pewnego rodzaju goœci z drugiej strony.
- Ty? Ty jesteœ porucznikiem policji. Policjanci nie przyjmuj¹ goœci z drugiej strony.
- A jednak. Poza tym w tej chwili nie jestem policjantem. Zosta³em zawieszony. Jak
idiota powiedzia³em Fay Kuhn z Examinera, ¿e wierzê w demony.
- G³upi ruch.
- Nie mogê zaprzeczyæ. Natomiast przykro mi to mówiæ, ale zesz³ej nocy zosta³ zabity
Wilbert Fraser.
- Nie! Tak mi przykro! Sprzeda³ siê i te rzeczy, ale...
- Wiem. - Larry pokiwa³ g³ow¹. - I do tego nie umiera³o mu siê lekko. Ktoœ go
torturowa³ i jestem pewien, ¿e tym kimœ by³ Szatan z Mg³y.
- Ale za co Szatan z Mg³y móg³ go zabiæ?
- Nie jestem pewien. Mimo to rozs¹dn¹ odpowiedzi¹ jest, ¿e dlatego, i¿ otworzy³ usta i
powiedzia³ mi wszystko, co wiedzia³ o Belialu i Czarnym Bractwie.
Tara Gordon wychyli³a wódkê i skrzywi³a siê.
- Sk¹d Szatan z Mg³y wiedzia³by, ¿e Wilbert z tob¹ rozmawia³?
Larry’emu jeszcze nie przysz³o na myœl to pytanie, jednak dla Tary by³o bardzo
logiczne. Skoro Szatan z Mg³y zemœci³ siê na Wilbercie za rozmowê z Larrym, ona te¿
powa¿nie ryzykuje.
Larry zacz¹³ myœleæ, w jaki sposób Szatan z Mg³y móg³ uzyskaæ informacjê. Tylko
dwóch ludzi wiedzia³o, ¿e Larry by³ w domu Wilberta po œmierci matki: m³ody
umundurowany policjant, który go podwozi³, i Houston Brough. A Houston ju¿ mu mówi³:
„Jestem twoim przyjacielem... ale nie tak naprawdê” i „Kto siê tob¹ opiekuje”. I to na czyje
polecenie.
- Wygl¹dasz, jakbyœ zapomnia³, u której z kobiet zostawi³eœ majtki - zauwa¿y³a
niecierpliwie Tara.
Larry wolno pokrêci³ g³ow¹.