PochyliÅ‚ siÄ™ na krzeÅ›le, otwierajÄ…c szeroko oczy. – ZmuszajÄ… nas do walki na dogodnych dla siebie warunkach.
– Setki martwych orków i goblinów na północnych zboczach nie zgodziÅ‚yby siÄ™ z tobÄ… – odparÅ‚a Catti-brie. – Banak ich tam wyrzyna.
Tym razem to Regis pokręcił głową.
– AkceptujÄ… takie straty dla wiÄ™kszego celu – wyjaÅ›niÅ‚. – Zabijemy jeden tysiÄ…c, drugi, dziesiÄ…ty, ale zawsze nadejdÄ… nowi. Nam Å›ciÄ…gniÄ™cie wsparcia przychodzi trudniej, a walka na powierzchni stanowi gÅ‚oÅ›ne wezwanie do sÄ…siednich wspólnot, by przyszÅ‚y nam z pomocÄ….
Dla Regisa miało to sens. Orki chciały doprowadzić sprawę do końca. Wielkie oddziały, maszerujące ku pomocy po zapieczętowaniu wschodniej bramy Mithrilowej Hali skierują się ku Banakowi i zapędzą krasnoludy do tuneli. Do tej chwili Silverymoon i być może Sundabar najprawdopodobniej już się zdecydują, mogą się ruszyć albo nie. Zaatakują, ale na warunkach dogodnych dla orków i gigantów. Regis opadł na oparcie, przeczesując krótkimi palcami kręcone, brązowe włosy.
– Orki chcÄ…, żebyÅ›my tam zostali – powiedziaÅ‚.
– Zatem sÄ…dzisz, że powinniÅ›my siÄ™ stamtÄ…d ruszyć?
Przez chwilę Regis zastanawiał się nad jej słowami, po czym popatrzył na nią zaskoczony.
– Nie możemy lekceważyć strat, jakie zadaje im Banak – powiedziaÅ‚. – SÄ… też doniesienia o uciekinierach przedzierajÄ…cych siÄ™ na zachód, na północ od pola bitwy.
Zamilkł na chwilę i zagłębił się w stertę pergaminów, szukając raportu na ten temat.
– JeÅ›li przerwiemy walkÄ™, każdy, kto pozostanie w tamtym rejonie, nie bÄ™dzie miaÅ‚ szans na ocalenie, gdyż orki skupiÄ… swojÄ… uwagÄ™ na nich...
– W tym na Drizzcie – zauważyÅ‚a Catti-brie. To sprawiÅ‚o, że Regis przerwaÅ‚ w poÅ‚owie zdania.
– Nie denerwuj siÄ™ – powiedziaÅ‚a. – Wkrótce ten wybór nie bÄ™dzie należaÅ‚ wyÅ‚Ä…cznie do ciebie. Banak sÄ…dzi, że zostaÅ‚ mu jeszcze dekadzieÅ„, nim giganci zbudujÄ… kolejne katapulty... i tym razem nie zdoÅ‚a ich powstrzymać. Kiedy któraÅ› z nich zacznie strzelać, bÄ™dzie musiaÅ‚ siÄ™ wycofać albo zostanÄ… zmieceni.
– A jeÅ›li znajdÄ… siÄ™ nad DolinÄ…, bÄ™dziemy musieli wejść do tuneli. Wszyscy – dokoÅ„czyÅ‚ Regis.
– Kiedy bÄ™dÄ… chcieli wejść za nami, wytniemy ich – podsunęła ponuro dziewczyna.
Dla Regisa, który pojmował, że zarówno walka, jak i chwila wykonania manewru jest kontrolowana przez przeciwnika, nie była to wielka pociecha.
Catti-brie poprawiła się na krześle.
– Wracam do Banaka – oznajmiÅ‚a.
Chwyciła opartego o mebel Taulmarila i zdecydowanym, nawet pełnym złości ruchem przewiesiła go sobie przez ramię. Niziołek widział jednak, że za tą determinacją kryje się ogromne zmęczenie.
Nim kobieta się odwróciła, ktoś zastukał do drzwi i weszło dwoje wysłanników Mirabaru. Gnom miał ręce zajęte masą zwiniętych pergaminów.
– Zrobimy to – oznajmiÅ‚ Nanfoodle, nim ktokolwiek zdoÅ‚aÅ‚ siÄ™ przywitać. – Zrobimy!
– Zrobimy? – spytaÅ‚a Catti-brie, odwracajÄ…c siÄ™ do Regisa. Regis uniósÅ‚ dÅ‚oÅ„, by powstrzymać pytania kobiety.
– Tak, jak siÄ™ spodziewaÅ‚eÅ›? – spytaÅ‚ nizioÅ‚ek gnoma.
– Jasne – odparÅ‚ Nanfoodle. – Szczęście nam sprzyja, zÅ‚oża sÄ… pod północnym skrajem doliny, na tyle blisko do tuneli, by nie trzeba siÄ™ byÅ‚o przegryzać przez skaÅ‚Ä™.
– O czym ten maÅ‚y mówi? – spytaÅ‚a cicho Catti-brie. Nanfoodle podskoczyÅ‚ do nich, ciÄ…gnÄ…c za sobÄ… ShoudrÄ™.
– Z pomocÄ… Pikela Bouldershouldera w krótkim czasie zdoÅ‚amy poÅ‚Ä…czyć metalowe rury – wyjaÅ›niÅ‚. – JeÅ›li dasz nam odpowiedniÄ… liczbÄ™ krasnoludów, da siÄ™ to zrobić w ciÄ…gu dnia.
– Rury? – spytaÅ‚a Catti-brie, patrzÄ…c to na Nanfoodle’a, to na ShoudrÄ™, która tylko wzruszyÅ‚a ramionami, to na Regisa.
– Co o tym wiesz? – spytaÅ‚ sceptranÄ™.
– Wiem, że Nanfoodle jest bardzo podekscytowany nowymi możliwoÅ›ciami – odparÅ‚a, stwierdzajÄ…c rzecz oczywistÄ…, gdyż maÅ‚y gnom wciąż przestÄ™powaÅ‚ z nogi na nogÄ™.
– Zrobimy to, namiestniku Regisie – powiedziaÅ‚ z naciskiem. – Daj mi tylko swoje sÅ‚owo, a zorganizujÄ™ robotników. Wystarczy dwudziestu, wraz z Pikelem, Ivanem i mnÄ…. WiÄ™cej mogÅ‚oby wchodzić sobie w drogÄ™, ha ha!
– Regis? – spytaÅ‚a Catti-brie z nieco wiÄ™kszym naciskiem.