Kościół! Boże drogi, gdzie ty byłeś, kiedy to wszystko
się działo? myślał Vetle bliski szoku. Kościół stał w tej ponurej osadzie jak parodia samego siebie, cały budynek przechylał się w jedną stronę, a wieża w drugą, co przypominało kapelusz przekrzywiony na głowie. Nie
można było wejść do środka, ale Vetle widział, że całe wyposażenie i przedmioty liturgiczne zostały usunięte.
Nieoczekiwanie ogarnęło go rozrastające się uczucie
niepokoju. "Panują tam duchy zmarłych" - powiedział
mu mężczyzna po drodze. Czy właśnie teraz to odczuwał? Stał przed otwartym sklepieniem jakiegoś grobowca.
Cała konstrukcja także zapadła się w ziemię, ale i tak wyglądała lepiej niż inne krypty wokół. Krzyże się
przeważnie poprzewracały, niektóre jednak stały na miejscach i sprawiały, że widok wydawał się jeszcze bardziej ponury i makabryczny.
Wzrok Vetlego przyciągało tamto sklepienie otwar-
tego grobu. Może tu właśnie grzebano kiedyś właścicieli zamku? Wydawało mu się to całkiem prawdopodobne.
Do wnętrza prowadziły drzwi, otwarte teraz, ukazują-
ce ciemność, która mogła ukrywać wszystko, kiedy
jednak oczy Vetlego się przyzwyczaiły, zobaczył, że grób jest pusty. Kilka schodków prowadzących w dół po-
krywało błoto, a czas i podmokły grunt dopełniły dzieła zniszczenia. Nad drzwiami znajdowała się tarcza herbowa wykuta w wapieniu, ale obraz został prawie całkowicie zatarty.
Vetle zadrżał. Wciąż stał nad grobem, gdy zrozumiał, skąd się bierze to bardzo nieprzyjemne uczucie. Nie miało ono nic wspólnego z jego własną sytuacją. Myślał o największym nierozwiązanym misterium świata. Słyszał tę historię kilka lat temu i tak bardzo podziałała na jego wyobraźnię, że nie był w stanie jej zapomnieć.
Chodziło o zagadkę "Trumien z Barbados".
Nikt nie umiał powiedzieć, czy była to zwykła historia
o duchach, istniało jednak podobno tysiące świadków,
między innymi pewien gubernator, i wszyscy przeżyli tę makabrę.
Starał się dokładniej sobie przypomnieć opowiadanie, ale przychodziły mu do głowy tylko oderwane od siebie szczegóły, w końcu jakoś to wszystko połączył w całość.
Wydarzyło się to na początku wieku XIX, na małym
wiejskim cmentarzu w Christchurch Parish Church na wyspie Barbados, na Morzu Karaibskim. Znajdował się
tam duży grobowiec wykuty w skale i, gdy zamknięto wielkie marmurowe drzwi, całkowicie niedostępny. Grobowiec został wybudowany dla bogatego rodu plantatorów nazwiskiem Walrond. Ostatnią z rodu pochowaną
w grobowcu była pani Thomasina Goddard, a miało to
miejsce w roku 1807. Później grobowiec sprzedano
rodzinie Chase, również plantatorów, posiadającej niewolników. Ta rodzina została dotknięta ciężką tragedią, zmarły w niej dwie małe córeczki. Trumny dziewcząt umieszczono
w grobowcu, jednÄ… w roku 1808, drugÄ… w 1812.
Tego samego, 1812 roku, miał zostać pochowany także
ojciec dziewczynek, Thomas Chase. Wtedy stwierdzono,
że ołowiane trumny dzieci ktoś ustawił pionowo pod ścianą. Przy tym grobowiec był nietknięty, a do wnętrza nikt nie mógłby się dostać.
W roku 1816 ponownie trzeba było umieścić trumnę
w grobowcu, zmarł bowiem młody krewny rodziny
Chase. Dawne trumny także i tym razem stały w wielkim nieporządku, a trumna Thomasa Chase, która była taka ciężka, że w czasie pogrzebu musiało ją nieść ośmiu
mężczyzn, także została ustawiona pionowo pod ścianą grobowca. Jedna drewniana trumna była rozbita, a zwłoki leżały na posadzce. Już w osiem tygodni później odbywał się kolejny pogrzeb, a wtedy na cmentarz przybyło mnóstwo ludzi, bo pogłoski o grobowcu rodziny Chase rozeszły się daleko. Było tak, jak się spodziewano, wszystkie trumny z wyjątkiem jednej zostały przesunięte.
W tych czasach gubernatorem Barbadosu był lord
Combrmere. Zainteresował się tą sprawą i osobiście udał się na cmentarz, żeby dopilnować dokładnych oględzin krypty.
Sprawdzono przede wszystkim, czy do wnętrza nie dostaje
się woda i czy to nie ona przenosi trumny. Ale okazało się to niemożliwe. Trzęsienie ziemi także nie wchodziło w rachubę. Zresztą w pobliżu znajdowało się wiele innych grobowców
i nic takiego się w nich nie działo. Nikt z zewnątrz też nie