- Ja i moi ludzie bylibyśmy głupcami, porzucając bezpieczne
życie, by jechać i szukać wraz z połową Anglii łupów, jeśli jakieś jeszcze zostały na
spustoszonych wojną ziemiach Francji.
- A jeżeli chodzi o mnie - rzekł spokojnie Dafydd - to ja i moi ludzie mamy raczej mało
powodów, by kochać królów i książęta Anglii i by jeszcze ruszać uwolnić jednego z nich. Jeśli zaś chodzi o wojnę dla niej samej, to wiecie, co o tym myślę. Tak więc wszystko przemawia przeciwko temu, bym poszedł, nawet gdybym nosił się z zamiarem opuszczenia mej żony dla
jakiegokolwiek powodu poza służącym naszemu obopólnemu dobru. - Spojrzał na Danielle
czule, choć może z odrobiną smutku. - Nawet gdyby pozwoliła mi pójść - dodał.
- Masz rację! - powiedziała Danielle. - Nie będziesz mi się wplątywał w żadne takie
historie.
- Z pewnością nie byłoby to mądre - dołączyła się cicho Angie, ale z taką nutą w głosie, że Jim spojrzał na nią zaciekawiony. Ona jednak przyglądała się swojemu talerzowi i bawiła kilkoma okruchami pozostałymi z bardzo obfitego deseru, jakim ich uraczono, i którego
zjedzenie w całości przekraczało możliwości i Angie, i Jima.
U szczytu stołu Aragh potężnie ziewnął, ukazując swe złowrogie, żółte kły.
- Nie jesteś chyba tak głupi, żeby mnie pytać - powiedział.
- Nie miałem takiego zamiaru, szlachetny wilku - odpowiedział Brian nieco ostrzej. - W
każdym razie łuczników nam trzeba, nie wilków.
- Gdyby na tym świecie były tylko wilki, nie byłoby wojen - stwierdził Aragh.
- Bo wcześniej byście się nawzajem pozabijały - odrzekł mu rycerz.
- Nie - leniwie skwitował wilk. - Gdyż niczego takimi walkami się nie osiągnie. Jeżeli ten twój książę nie potrafi wygrać bitwy, to do czego on się zda? Zostawcie go Francuzom.
- My w ten sposób nie postępujemy - głos Briana brzmiał ostro. Pohamował jednak lekkie
rozdrażnienie, jakie wkradło się w jego słowa. - No dobrze - powiedział po chwili spokojnym znów głosem. - Nie potępiam nikogo za to, że nie pójdzie, jeśli nie ma takiego obowiązku. Dla mnie i Jamesa jest to oczywiście powinność.
- A także przyjemność - wtrącił Aragh. Złote oczy i zmarszczki na jego pysku zdradzały
cień złośliwego rozbawienia. Rycerz go zignorował.
- Co do tego, że trzeba nam łuczników - rzekł - powinniśmy móc ich wystawić, gdy nasze
siły zbiorą się na francuskiej ziemi. Zgromadzenie takie przyciągnie wielu zacnych ludzi.
Najlepsi spośród rycerzy nie pozwolą, by ominęła ich taka okazja. I będzie też wielu
najemników, takoż pieszych-kuszników, zbrojnych i łuczników, którym ich lenni panowie
zezwolą, by walczyli, gdzie chcą i jak chcą. Najlepszych przyciągnie to zgromadzenie, li tylko dlatego, że będąc najlepszymi nie przepuszczą okazji, by znaleźć się wśród innych równych im rangą i umiejętnościami.
- Jak wiem, zawsze znajdą się tacy, którzy wybiorą życie z wojny i grabieży - zauważył
Dafydd. - Ale nie znałem nikogo, poza rycerzami, kto byłby skłonny zajmować się tym
krwawym rzemiosłem dla czystej przyjemności.
- Nie tyle o przyjemność tu chodzi, co o dumę, zarówno rycerza, jak i mężczyzny - rzekł
Brian. - Czy najlepszy kusznik z Genui będzie wygodnie siedział w domu, podczas gdy ludzie nie tak wprawni jak on dokonywać będą wielkich czynów i okrywać się chwałą? Jak mówię, wielu tam się stawi. Bez wątpienia będzie tam wielu z najgorszych. Ale z pewnością trafią tam też najlepsi.
- Tak mówisz? - powiedział łucznik bawiąc się nożem do mięsa obok swego talerza.
- Sam to widziałem - odrzekł rycerz - przy wielu podobnych okazjach, choć prawdą jest,
że tak wielkiej jak ta jeszcze nigdy nie widziałem. Ale jak sam z pewnością wiesz, na każdym większym jarmarku wybiera się najlepszych łuczników z okolicy, by stawali do zawodów.
- Sam wziąłem udział w paru niewielkich konkursach łuczniczych - pochwalił się Dafydd
wciąż bawiąc się nożem. - Mówisz, że i kusznicy, i łucznicy wielkiej zacności i doświadczenia tam będą?
- Pozwalasz, żeby cię podpuszczał - Danielle gniewnie odezwała się do męża. - On cię po
prostu kusi tym pomysłem z wielkimi łucznikami. Tak łatwo dajesz się namówić na każdą próbę sił między tobą a każdym, kto uważa, że jest bardziej męski od ciebie.
Dafydd odepchnął nóż, podniósł głowę i uśmiechnął się do Danielle.
- W istocie - powiedział - znasz mnie aż za dobrze, mój złocisty ptaszku. Rzeczywiście
łatwo kuszą mnie takie rzeczy. - Wyciągnął zdrową rękę i bawił się przez chwilę miękkimi końcami jej rudawych loków. - Nie obawiaj się - rzekł. - Gdyż oprę się każdej pokusie. I naprawdę zawsze tak będzie, pamiętaj.