Crummles nie jest Prusakiem, gdyż urodził się w Chelsea."
— Hm!... — powiedział Nicholas. — To oryginalna wzmianka.
— Bardzo!. — przyznał Crummles drapiąc się w nos i spoglądając na gościa z pozorną obojętnością. — Nie mam pojęcia, kto posyła do pism takie rzeczy. W każdym razie nie j a.
Nie odwracając wzroku od Nicholasa dwa lub trzy razy bardzo poważnie potrząsnął głową, a potem mruknął, że doprawdy nigdy życiu nie potrafi odgadnąć, skąd trafiają do gazet podobne rzeczy, złożył wycinki i schował je z powrotem do kieszeni.
— Ze zdziwieniem dowiaduję się o tej nowinie — powiedział gość. — Wyjazd do Ameryki! Nie miał pan takich planów, kiedy występowałem u pana.
— Nie — odparł pan Crummles. — Nie, wówczas nie miałem. Prawdę mówiąc, pani Crummles... Cóż to za kobieta, Johnson!... — urwał w tym miejscu i szepnął coś Nicholasowi do ucha.
— Aha!... — powiedział młodzieniec z uśmiechem. — Znowu rodzina się powiększa.
— Po raz siódmy, Johnson — rzekł pan Crummles uroczyście. — Sądziłem, że takie dziecko, jak nasze Cudowne Dziecko, powinno stanowić finał. Ale finał będzie widocznie inny. Cóż to za niezwykła kobieta!...
— Winszuję panu — powiedział Nicholas — i mam nadzieję, że będzie to również cudowne dziecko.
— Ha! Jak przypuszczam, będzie ono z wszelką pewnością dzieckiem nieprzeciętnym — rzekł pan Crummles. — Talenty dotychczasowej trójki ograniczają się zasadniczo do szermierki i pantominy klasycznej. Chciałbym, żeby następne przejawiało skłonności do dziecięcej tragedii. Wiem, że takie rzeczy są bardzo poszukiwane w Ameryce. Ale każdy talent będzie dobry. Może będzie to geniusz w chodzeniu po linie? A jeżeli wda się w matkę, Johnson, może być geniuszem w każdej dziedzinie, bo ta kobieta jest przecie uniwersalnym geniuszem. Ale jakim by był jego geniusz, geniusz ów będzie rozwijany i pielęgnowany.
Mówiąc to wszystko pan Crummles przylepił drugą brew i pogrubił sobie łydki, a potem wciągnął pończochy żółtawocieliste i lekko przybrudzone w okolicy kolan, na skutek częstego klękania z okazji modlitw, śmiertelnych walk, rzucania klątw i innych scen pełnych napięcia.
W dalszym ciągu kompletując strój były dyrektor powiedział Nicholasowi, że w Ameryce spodziewa się wcale niezłego początku dzięki dochodom ze znośnego engagement, które szczęśliwie udało mu się uzyskać; że zaś on sam i pani Crummles nie powinni się łudzić, iż będą występować wiecznie, gdyż nieśmiertelność ich istnieć może jedynie w odniesieniu do ich sławy, a nie do długości życia, wobec czego postanowił osiedlić się na stałe za Oceanem w nadziei, że dojdzie tam do własnego kawałka ziemi, który zapewni małżonkom chleb na starość, a po ich śmierci stanie się dziedzictwem potomstwa. Nicholas pochwalił te projekty, po czym pan Crummles przeszedł do opowiadań o wspólnych znajomych, co jak sądził, winno zainteresować jego gościa. Między innymi nadmienił, że panna Snevellicci poślubiła zamożnego, młodego świecarza, stałego dostawcę teatru, a pan Lillyvick nie ośmiela się już nawet twierdzić, że jego własna dusza należy do niego, a to skutkiem tyrańskich rządów nieugiętej i wyższej ponad wszystko pani Lillyvick.