Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Histeryczna Hiszpanka syknął do kapitana. - Porzucasz, kurwiarzu, rodaka w wrzeszczała już na całego.
potrzebie w tym zasranym kraju, tego ci nie zapomnę!
- Drugu go fuchuodo bugrdo! - warknął kapitan,
Odwrócił się, i nie czekając na ripostę kapitana,
patrząc obok głowy Yarbirda.
pomaszerował z powrotem zdewastowanym,
Wyciągnął rękę do dziwacznego pasażera i wyeksploatowanym do cna rękawem. Ale teraz już
pociągnął go na siebie, potem odwrócił się i poszedł do
wiedział, dlaczego nikt go nie remontował.
wyjścia z samolotu. Yarbird ni to opierał się, ni to
„Jeśli ci wszyscy ludzie nie są świrami, w jednym
podążał za nim. Szedł opornie.
wielkim ogólnopaństwowym wariatkowie, to po co
Przy drzwiach stanęli. Kapitan zdjął czapkę i cisnął
mieliby remontować takie rzeczy, skoro czuwają nad...
w stronę otwartych drzwi do kabiny pilotów.
Zaraz, a ja to co: co widziałem, jak nie łapę anioła?!?".
- Słuchaj pan - powiedział i teraz jego słowa były
Przystanął. „Nie, no dlaczego pomyślałem, że to anioł?
zrozumiałe. - Nie wiem, o czym pan gadasz. Nie Bo białe pierze jak skrzydła...? Ale na wszystkich rozumiem, i nie mam czasu na wgłębianie się w pańskie
obrazach, jakie widziałem, aniołowie mają ludzkie
kłopoty. Ja mam za minutę start.
stopy... Stop! Ale na takich obrazach Pan Bóg ma
-Ja muszę...
postać starszego pana z siwą brodą, siedzącego na
- Cicho! - syknął kapitan. - Cokolwiek masz pan do
obłoku z piorunami w garści...".
powiedzenia - nie polecisz tym samolotem. Nie
Z tyłu rozległ się stłumiony huk, a potem szczęk
pozwolą na to inni pasażerowie, którzy chcą
rygli drzwi samolotu. Uświadomił sobie, że musi
szczęśliwie dolecieć i wylądować w Houston...
uciekać z tego rękawa, bo nie wiadomo, czy załoga
- A co ja mam do nich? - krzyknął zrozpaczony zameldowała obsłudze lotniska o człowieku w
Yarbird. - Czy ja wiozę bombę? Czy spowoduję
korytarzu. Pobiegł do wejścia, szczęśliwie nie było przy
przeciążenie samolotu?
nim nikogo, ohyba niezauważony wydostał się do holu.
- Nie masz anioła stróża! - krzyknął równie głośno
Ale tam już zobaczył czterech policjantów cwałujących
kapitan. - Jak chcesz lecieć tym rzęchem, skoro nie ma
w stronę wylotu rękawa. Nie zobaczyli go, na szczęście,
kompletu aniołów?
więc najpierw przystanął za filarem, potem spokojnie
- Chimalima, o czym wy, ludzie, gadacie? - zapytał
przesunął się w bok, podszedł do stoiska z pamiątkami i
osłupiały Lesterfield. - Jakie, do groma cichego, anioły?
kupił czapkę bejsbolówkę, wyregulował zaczepami jej
Komplet? Co to znaczy - jak nie ma kompletu, to wielkość, potem nałożył, ukrywając opatrunek.
samolot jest w niebezpieczeństwie?
Wyszedł na zewnątrz.
- No, nareszcie zaczynasz pan jarzyć! - odetchnął
Teraz należało coś postanowić. Albo szukać
kapitan. - Nie wiem, jak to się stało, że zostałeś pan ambasady, albo wracać do szpitala. Albo najbliższy poturbowany, dlaczego pański anioł stróż na to komisariat. Nie - komisariat odpada. Widok
pozwolił. Nie wnikam! - podkreślił swoje słowa
galopujących w kierunku korytarza policjantów,
ucinającym dyskusję gestem. - Ale ja nie pozwolę na przytrzymujących kolby wystających z już odpiętych lot bez anioła, a oni tym bardziej - wskazał głową salon,
kabur pistoletów, nie napawał jakimś szczególnym
z którego docierały tu całe salwy hurkocących
optymizmem. Wyglądali raczej jakby pędzili ująć
dźwięków. - Komplet aniołów to gwarancja złodzieja, bandytę, gwałciciela, a nie pomóc
pomyślnego lotu i lądowania. Nikt nie będzie
spokojnemu, rozkojarzonemu, nieszczęśliwemu
eksperymentował z kompletem pasażerów. I bez turyście. Nieposiadanie anioła stróża było tu widać kompletu aniołów - dodał ciszej.
poważnym wykroczeniem, a może i przestępstwem. Na
- No to co ja mam robić? - jęknął załamany Yarbird.
pewno odstępstwem od normy. Niebezpiecznym przede
- Nie wiem, człowieku. Skąd mam wiedzieć?
wszystkim dla takiego człowieka, ale w jakiś sposób i
- Ty powiedziała - gdzie twoja anioł?! - dobiegł ich
dla otoczenia.
kobiecy'histeryczny krzyk z salonu.
Rozejrzał się dokoła. Nic tu, w sali „przyloty-
Pvzut oka przekonał go, że stewardesa i jeden z odloty" nie świadczyło o zamieszaniu w porcie pasażerów tworzą zaporę między nim i resztą
lotniczym, ale Yarbird miał przeświadczenie, że za
podróżnych.
chwilę może się tu zrobić dla niego niebezpiecznie.
- Po pierwsze, musi pan wyjaśnić brak anioła -
Uciekać, to na pewno. Ale dokąd? I jak?
podchwyciła fałszywie współczującym tonem
„Spokojnie!". Odetchnął kilka razy głęboko." Na
pewno wsiadamy do taksówki i zmywamy się stąd. Po
KWIECIEŃ 2003
PIERCE O. O’TOOLEY

Tematy