- Uśmiechnął się. Spodziewała się komplementu, bo chętnie je rozdawał. Spojrzenie jego szarych oczu pozostało jednak poważne i szczere. - Oto moje drugie pytanie: czy byłbym dla ciebie atrakcyjny, nie mając tej władzy?
Pamiętała, że nieomal dała się zaskoczyć. Pytanie było zbyt nieoczekiwane i trafiło zbyt blisko miejsca, gdzie jeszcze żyły jej dwa węże, choć pogrążyły się w głębokim śnie.
Spuściła wtedy wzrok na splecione dłonie. Jak węże, pomyślała. Szybko porzuciła tę myśl. Podniosła oczy z szelmowskim spojrzeniem z ukosa, które tak lubił, i powiedziała z udawanym zdumieniem:
A masz tu jakąś władzę? Nie zauważyłam.
W sekundę później zabrzmiał jego głęboki, życiodajny śmiech. Dianorą wiedziała, że usłyszą go stojący na zewnątrz strażnicy. I że będą o tym rozprawiać. Na Chiarze wszyscy byli rozgadani - wyspa żyła plotkami i pogłoskami. Po dzisiejszej nocy pojawi się kolejna bajeczka. Nic nowego, jedynie potwierdzenie, ile przyjemności sprawia Brandinowi z Ygrathu jego ciemna Dianora.
Zaniósł ją do łoża. Swym rozbawieniem wywołał na jej twarzy uśmiech, a potem głośny śmiech. Zażywał rozkoszy, powoli na milion sposobów, jakich ją nauczył w ciągu tych wszystkich lat, bo Ygratheńczycy znali się na tym, a on przede wszystkim był królem Ygrathu.
A ona? Siedząc teraz na balkonie w wiosennym, porannym słońcu, zamknęła oczy na wspomnienie, jak tamtej nocy i wcześniej - całymi latami przed ową nocą - i potem aż do chwili obecnej jej własne zbuntowane ciało, serce i umysł, zdrajcy jej duszy, zaspokajały rozpaczliwe i głębokie pragnienie Brandina.
Brandina z Ygrathu, do którego dwanaście lat temu przybyła z rozdartym sercem oplecionym bliźniaczymi wężami, żeby go zabić za to, co uczynił Tiganie.
Tigana była jej domem do chwili, kiedy ją zniszczył, zrównał z ziemią i spalił, zabił całe pokolenie jej mieszkańców i odebrał jej nazwę. Nazwę stanowiącą część imienia własnego Dianory. Nazywała się bowiem Dianora di Tigana bar Saevar, a jej ojciec zginął w drugiej bitwie nad Deisą, dzierżąc w dłoni zamiast rzeźbiarskiego dłuta nieporęczny miecz. Podczas straszliwej okupacji, która potem nastała, jej matka zupełnie się załamała, a brat mający takie same jak Dianora oczy i włosy którego kochała nad życie, został wygnany. Miał wtedy piętnaście lat.
Nie wiedziała, gdzie się przez te wszystkie lata podziewał, ani czy żyje, czy może jest martwy lub znalazł się daleko od półwyspu, gdzie niegdyś dumnymi, a teraz zdławionymi prowincjami rządzą tyrani. Nazwa najdumniejszej z nich znikneła z ludzkiej pamięci.
Uczynił to Brandin, w którego ramionach spoczywała przez tyle nocy z tak palącym pragnieniem, z wyprężającym ciało pożądaniem za każdym razem, kiedy ją do siebie wzywał. Jego głos był dla niej wodą na pustyni jej dni. Jego śmiech, jeśli potrafiła go z Brandina wydobyć, był niczym ożywcze promienie słońca strzelające zza chmur. Jego szare oczy miały niepokojący, nieprzenikniony odcień morza w pierwszych zimnych, ukośnych promieniach wiosennego czy jesiennego poranka.
W najstarszych legendach opowiadanych w Tiganie bóg Adaon wynurzył się właśnie z szarego morza o poranku, przyszedł do Micaeli i legł z nią na długiej, ciemnej, przeznaczonej im plaży. Dianora znała tę opowieść równie dobrze, jak swoje imię. Swoje prawdziwe imię.
Wiedziała także równie dobrze, że jej brat lub ojciec zabiliby ją własnymi rękoma, gdyby któryś z nich żył i wiedział, kim się stała, oraz że przyjęłaby taki koniec, wiedząc, że nań zasłużyła.
Jej ojciec nie żył. Serce skarciło ją za podobną myśl o bracie, nawet gdyby śmierć miała zaoszczędzić mu ostatecznego ciosu, jakim byłaby dla niego świadomość tego, dokąd trafiła, lecz każdego poranka Dianora modliła się do Triady, a szczególnie do Adaona od Fal, żeby jej brat żył gdzieś za morzem wystarczająco daleko, by nie dosięgła go wiadomość o ciemnookiej Dianorze w saiszanie tyrana.
Chyba że, podpowiadało cichym głosem jej serce, chyba że nadejdzie jeszcze poranek, kiedy znajdzie sposób na to, by dokonać czynu, którym mimo splątanych nocą ciał i jej własnego krzyku zaspokojenia przywróci światu pewien dźwięk. Przywróci go głosom mężczyzn, kobiet i dzieci w całej Dłoni, a także na południu za górami w Quilei i na północy, zachodzie i wschodzie za morzami.
Dźwięk nazwy Tigany, która zniknęła, lecz - jeśli boginie i bóg są łaskawi, jeśli pozostała w nich jeszcze miłość czy litość - nie została na zawsze zapomniana ani utracona.