- Miał siwe włosy i był ubrany w odzieŜ kupioną w Grecji i Fran-cji... 

Każdy jest innym i nikt sobą samym.

Tanią odzieŜ. - dodał Latimer i zdał sobie sprawę, Ŝe parafrazuje
słowa pułkownika Haki.
- Zatem nie zdobył bogactwa?
- Podczas pobytu w ParyŜu miał mnóstwo pieniędzy, jednak
szybko je stracił.
— 111 —
Kobieta zareagowała śmiechem.
- To musiało go boleć. - zamilkła i po chwili dodała - Wydaje mi
siÄ™, Åœe wie pan bardzo duÅœo o Dimitriosie, Monsieur. Skoro jest mar-
twy... Nie bardzo rozumiem.
- Mój przyjaciel jest pisarzem. - wtrącił Marukakis - To normal-
ne, Åœe interesuje siÄ™ dziejami innych ludzi.
- Jakie ksiÄ…Åœki pan pisze?
- Powieści detektywistyczne, kryminały.
Kobieta wzruszyła ramionami i odpowiedziała:
- Do pisania takich ksiąŜek nie trzeba znać się na ludziach. Wie-
dza o ludzkich uczuciach i ludzkiej naturze jest potrzebna autorom ro-
mansów. Roman policiers są nudne. Jestem wielbicielką Folie Farine.
Co pan o niej sÄ…dzi?
- To doskonała powieść.
- Czytałam ją siedemnaście razy. To najlepsza ksiąŜka Ouida, a
czytałam je wszystkie. Pewnego dnia spiszę własne wspomnienia. W
swym czasie poznałam wszystkie tajniki ludzkiej natury.
Na twarzy kobiety na powrót zagościł uśmiech. Preveza bez-
wiednie bawiła się diamentową broszką, która zdobiła jej suknię.
- Jednak nalega pan, abym dalej mówiła o Dimitriosie? Niech
panu będzie. Kilka miesięcy później otrzymałam od niego list wysłany
w Adrianopolu. Jako adres nadawcy Dimitrios podał poste restante. W
swym liście pytał mnie, czy otrzymałam korespondencję na nazwisko
Talat. Poinstruował mnie, abym odpowiedziała na jego pytanie listow-
nie, lecz nie wysyłała korespondencji do Adrianopola. Prosił równieŜ,
abym nikomu nie mówiła o jego liście. Po raz kolejny obiecał, Ŝe odda
mi poŜyczone pieniądze. Poinformowałam go, Ŝe nie otrzymałam li-
stów na nazwisko Talat. Napisałam równieŜ, Ŝe potrzebuje pieniędzy,
gdyŜ bez jego pomocy nie potrafię zdobyć nowych klientów. Oczywi-
ście kłamałam, lecz pomyślałam, Ŝe fałszywy komplement pomoŜe mi
odzyskać gotówkę. Głupio z mojej strony. Powinnam była wiedzieć, Ŝe
moje słowa nie przyniosą Ŝadnego skutku. Dimitrios nie odpisał.
— 112 —
- Kilka tygodni później odwiedził mnie nieznany męŜczyzna.
Wygadał bardzo słuŜbowo. Zachowywał się oficjalnie i zadawał krótkie
pytania. Był ubrany w bardzo drogi garnitur. Powiedział mi, abym spo-
dziewała się, Ŝe wkrótce skontaktuje się ze mną policja w sprawie Di-
mitriosa. Przestraszyłam się, lecz nieznajomy zapewniał, Ŝe nie powin-
nam się obawiać. Muszę jedynie uwaŜać na to, co powiem. Dodał,
abym podała policji rysopis Dimitriosa zgodny z jego instrukcjami.
Pokazałam mu list, który dostałam z Adrianopolu. Wydawał się rozba-
wiony. Powiedział, Ŝe mogę mówić policji o liście, lecz ostrzegł, abym
nie wspominała nazwiska Talat. Powiedział równieŜ, Ŝe przetrzymywa-
nie listu nie jest mądrym posunięciem i spalił go na mych oczach. Nie
byłam zadowolona, lecz nieznajomy wręczył mi tysiąc lewa i zapytał,
czy Dimitrios jest mym przyjacielem. Odpowiedziałam, Ŝe nienawidzę
go całym sercem. Potem dodał, Ŝe przyjaźń jest najwaŜniejsza i Ŝe za-
płaci mi pięć tysięcy, jeśli odpowiem na pytania policji tak, jak się
umówiliśmy.
- Mówimy o dość duŜych pieniądzach, Messieurs. Pięć tysięcy
lewa. Następnego dnia przyszła do mnie policja. Zabrali mnie na komi-
sariat, a ja odpowiedziałam na ich pytania dokładnie tak, jak chciał
nieznajomy. Wkrótce otrzymałam pocztą kopertę z gotówką. W koper-
cie nie było nic poza banknotami. Nie przejęłam się tym, jednak dwa
lata później ujrzałam tego samego człowieka na ulicy. Podeszłam do
niego, jednak ten udawał, Ŝe mnie nie zna i straszył, Ŝe wezwie policję.
Przyjaźń jest najwaŜniejsza...
Preveza przerwała i odłoŜyła notatnik na miejsce.
- Przepraszam panowie, lecz czas, abym dołączyła do gości. I tak
powiedziałam zbyt duŜo. Jak sami widzicie, nie wiem o niczym, co
mogłoby panów zainteresować.
- Wręcz przeciwnie, Madame.
Kobieta uśmiechnęła się i dodała:
- Jeśli dysponują panowie czasem, mogę pokazać panom rzeczy
dalece ciekawsze od Dimitriosa. Pracują dla mnie dwie kobiety, które...
— 113 —
- Niestety nie mamy czasu, Madame. Z przyjemnością skorzy-
stamy z propozycji innym razem. Pozwoli pani, Åœe uregulujemy rachu-
nek.
- Skoro pan nalega. Lecz proszę mi wierzyć, Ŝe rozmowa z pana-
mi była prawdziwą rozkoszą. Nie, nie. Proszę nie płacić tutaj. Jestem
przesądna i nie akceptuję zapłaty w mych prywatnych kwaterach. Pro-
szę uregulować rachunek z kelnerem. Wybaczą panowie, Ŝe nie zejdę
na dół w ich towarzystwie. Muszę czymś się zająć. Au ‘voir, Monsieur,
Au ‘voir, Monsieur. A bientot.
Oczy pokryte ciemnym makijaŜem spoczęły na rozmówcach. Pi-
sarz opuścił pokój z poczuciem niedokończonej rozmowy.
Latimer i Marukakis zeszli do głównej sali i zapłacili za drinki.
Kelner pośpiesznie przyniósł rachunek.
- TysiÄ…c sto lewa, Messieurs.
- Ile?!
- Taką kwotę podała Madame, Messieurs.
Czekając na resztę Marukakis dodał:
- Według mnie nie powinniśmy całkowicie potępiać Dimitriosa.
Miał nosa do ludzi.
- Dimitrios pracował dla Vazoffa, a Vazoff działał w imieniu Eu-
razjatyckiego Funduszu Powierniczego. Fundusz zmierzał do wy-
eliminowania Stambulskiego. Ciekawe, w jaki sposób zarząd Funduszu

Tematy