— Nie mogÅ‚yÅ›my znaleźć nikogo, kto mógÅ‚by jej pomóc… — A potem z pÅ‚onÄ…cÄ… twarzÄ… wcisnęła dziewczynkÄ™ w ramiona pani Floree, spojrzaÅ‚a na zgromadzone w izbie kobiety i uciekÅ‚a na podwórze. Minęłaby bez sÅ‚owa EltheÄ™, ale tkaczka zawróciÅ‚a muÅ‚a i zawoÅ‚aÅ‚a:
— No, wiÄ™c?!
— SÄ… tam wszystkie — wykrztusiÅ‚a Arona. — RozmawiajÄ….
Pani Birka wyszła na werandę i przywołała Eltheę skinieniem ręki.
— MogÅ‚aÅ› być jednÄ… z nas — oÅ›wiadczyÅ‚a surowo — lecz nie chciaÅ‚aÅ›. Uznaj wiÄ™c, że to wyÅ‚Ä…cznie nasza sprawa. Arono, nikomu nic o tym nie powiesz, nawet nie napomkniesz. PrzysiÄ™gniesz na imiÄ™ swojej matki?
Dziewczyna cofnęła się, spoglądając na nią z ukosa.
— Na imiÄ™ mojej matki — przysiÄ™gÅ‚a zmrożona do szpiku koÅ›ci tym, co niejasno wyczuÅ‚a w tamtej chacie. Potem wróciÅ‚a do Domu Kronik.
Rozdział piątyZłe wibracje
Leatrice nauczyła się biegać razem ze swoimi nowymi przyjaciółkami za owcami, łapać je na sznur, stać w nocy na warcie, pilnować stada przed wilkami i zabijać włócznią króliki na kolację. Mijały dni i jej twarz ogorzała od słońca. Włosy miała rozczochrane i wsuwała je pod czapkę tak jak jej towarzyszki.
Pewnej nocy, tuż przed końcem spędu, zawył wśród wzgórz lisowilk, bardzo blisko. Leatrice stała na warcie. Zadrżała. Niezbyt dobrze umiała rzucać sznurem i włócznią. Co powinna zrobić, jeśli drapieżnik zaatakuje stado właśnie teraz? Wzywać pomocy? Owce zabeczały niespokojnie i poruszyły się uśpione psy. Któryś podniósł głowę i sapnął cicho.
Jakieś jagnię zabeczało głośno, przeraźliwie. Leatrice pobiegła w tamtą stronę i dojrzała, że głupie zwierzątko oddaliło się od stada już na dużą odległość. Gdzie jest druga wartowniczka? I która to z dziewcząt? Dlaczego psy nie zareagowały? Obudziła najbliższego trącając go drzewcem włóczni, a potem pobiegła za jagnięciem. Dopadła go w chwili, gdy górował nad nim smukły szary cień.
— Wilk! — krzyknęła na caÅ‚y gÅ‚os Leatrice (gdybyż Huana usÅ‚yszaÅ‚a jej krzyk, daÅ‚aby jej klapsa). — Wilk!
Zwierzę bez lęku podniosło na nią oczy, wyszczerzyło zakrwawione zęby, po czym wróciło do jedzenia. Leatrice, mając nadzieję, że trzyma we właściwy sposób swoją włócznię, wbiła ją w szyję lisowilka; przedtem zdołała wyciągnąć drugą ręką nóż.
Drapieżnik jakby rozpÅ‚ynÄ…Å‚ siÄ™ w powietrzu! PrzemknÄ…Å‚ obok dziewczyny i uciekÅ‚ w mrok. Córka Huany uklÄ™kÅ‚a obok jagniÄ™cia. Może zdoÅ‚a mu pomóc? Zbyt późno podniosÅ‚a gÅ‚owÄ™ — szara bestia skoczyÅ‚a jej do gardÅ‚a. ZasÅ‚oniÅ‚a twarz ramieniem. KÅ‚y napastnika wbiÅ‚y siÄ™ w jej przedramiÄ™. CzujÄ…c palÄ…cy ból, wolnÄ… rÄ™kÄ…, w której trzymaÅ‚a nóż, raz po raz poczęła dźgać cielsko w nadziei, że jednak rani drapieżcÄ™. Potem poczuÅ‚a czyjeÅ› rÄ™ce na ramionach.
Nidoris gwizdnęła rozwierając szczęki martwego lisowilka. Rękaw nowej był w strzępach i krew płynęła z ran. Brithis i Negla trzymały ją, kiedy najstarsza pasterka w blasku pochodni z trudem oczyszczała ranę. Później Nidoris odkorkowała bukłak, którego nikomu nie pozwalała dotykać, i przemyła rany jego zawartością. Leatrice usiłowała nie krzyczeć z bólu, gdyż te tak przypominające chłopców dziewczęta na pewno by nią wzgardziły za to, że płacze i histeryzuje. Ale i tak krzyczała. Nidoris poklepała ją po ramieniu.
— Gdzie jest twoja czysta podpaska? — zapytaÅ‚a. Ponieważ o takich rzeczach nie mówiÅ‚o siÄ™ w jej domu, zawstydzona Leatrice wyznaÅ‚a cicho:
— Używam jej.
— To dlatego ciÄ™ zaatakowaÅ‚ — szepnęła Brithis. — Och, Leatrice, czemu nam nie powiedziaÅ‚aÅ›?
— Ona o niczym nie wiedziaÅ‚a! — warknęła Nidoris. — To jest to. W tej jej nieszczÄ™snej wiosce caÅ‚kowicie zaniedbano… Czy ktoÅ› ma czystÄ… podpaskÄ™? — Brithis podaÅ‚a jakÄ…Å› szmatÄ™ i wnuczka Elthei przewiÄ…zaÅ‚a ramiÄ™ rannej pasterki. — Saris! Na JonkarÄ™, gdzieÅ› ty byÅ‚a?!
— SpotkaÅ‚o mnie to samo, co Leatrice — odrzekÅ‚a po prostu Saris. — Zaczęło siÄ™ niespodziewanie. Wiesz, jak to jest.
Nidoris mruknęła coś kąśliwym tonem.
— NastÄ™pnym razem najpierw kogoÅ› obudź! Masz ci los! — Objęła ramieniem drżącÄ…, pojÄ™kujÄ…cÄ… dziewczynkÄ™, która ukryÅ‚a twarz na jej piersi. — ZachowaÅ‚aÅ› siÄ™ bardzo odważnie. I dostaniesz skórÄ™. Wiesz o tym? PowinnaÅ› być z siebie dumna. — ZaprowadziÅ‚a córkÄ™ Huany z powrotem do ogniska, gdzie wzburzone pasterki przyglÄ…daÅ‚y siÄ™ scenie. — SÅ‚yszycie? Nasza Leatrice zabiÅ‚a Psa Jonkary!
Dziewczęta trzykrotnie wzniosły okrzyk na jej cześć. Oszołomiona bólem i strachem Leatrice niejasno zdała sobie sprawę, że uznano ją za bohaterkę. Ją, z której matka była wiecznie niezadowolona! W głębi duszy wątpiła jednak, czy Huanie spodoba się ten wyczyn. A jutro wracają do wioski! Zadrżała.
Nidoris wręczyła jej swój specjalny bukłak i Leatrice posłusznie się napiła. Było tam cierpkie, mocne piwo, sama esencja piwa.
— To woda życia — powiedziaÅ‚a wnuczka Elthei, kiedy Leatrice siÄ™ zakrztusiÅ‚a. — Warzy jÄ… pani Gondrin. Przeznaczona jest dla uzdrowicielek.
Nidoris i dwie inne dziewczyny pomogły córce Huany wsunąć się do śpiwora. Jestem bohaterką, pomyślała ze zdumieniem Leatrice. A potem zasnęła.