Przebiegaj sobie wieczorami miasto w przebraniu, uczęszczaj
nawet wraz z twoim filozofem do chrześcijańskich domów
modlitwy. Wszystko, co budzi nadzieję i zabija czas, jest godnym
pochwały. Ale dla mojej przyjaźni uczyń rzecz jedną: oto ów
Ursus, niewolnik Ligii, jest podobno człowiekiem siły niezwykłej,
najmij więc sobie Krotona i przedsiębierzcie we trzech wyprawy.
Tak będzie bezpieczniej i rozumniej. Chrześcijanie, skoro do nich
należy Pomponia Grecyna i Ligia, nie są zapewne takimi łotrami,
za jakich mają ich powszechnie, dali jednak przy porwaniu Ligii
dowód, że gdy chodzi o jaką owieczkę z ich stada, umieją nie
żartować. Gdy ujrzysz Ligię, wiem, że się wstrzymać nie zdołasz
i zechcesz ją uprowadzić natychmiast, jakże zaś tego z samym
Chilonidesem dokonasz? A Kroto da sobie rady, choćby jej
dziesięciu takich, jak ów Ursus, Ligów broniło. Nie daj się
wyzyskiwać Chilonowi, lecz na Krotona pieniędzy nie żałuj. Ze
wszystkich rad, jakie ci mogę przesłać, ta jest najlepszą.
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
203
Tu już przestali mówić o małej Auguście i o tym, że z czarów
umarła. Wspomina jeszcze czasem o niej Poppea, ale cezara
umysł zaprzątnięty jest czym innym; zresztą, jeśli prawda, że diva
Augusta jest znów w stanie odmiennym, to i w niej pamięć
tamtego dziecka rozwieje się bez śladu. Jesteśmy już od dni
kilkunastu w Neapolis, a raczej w Baiae. Gdybyś był zdolny do
myślenia o czymkolwiek, to echa naszego tu pobytu musiałyby się
obić o twe uszy, albowiem cały Rzym nie mówi zapewne o
niczym innym. Zajechaliśmy tedy wprost do Baiae, gdzie naprzód
opadły nas wspomnienia matki i wyrzuty sumienia. Ale czy
wiesz, do czego Ahenobarbus już doszedł? Oto, że nawet
zabójstwo matki jest dla niego tylko tematem do wierszy i
powodem do odegrywania błazeńsko-tragicznych scen. On czuł
dawniej prawdziwe wyrzuty o tyle jedynie, o ile jest tchórzem.
Teraz, gdy się przekonał, że świat jest, jak był, pod jego stopami,
a żaden bóg nie pomścił się nad nim, udaje je tylko, aby wzruszać
ludzi swym losem. Czasem zrywa się po nocach, twierdząc, że go
ścigają Furie, budzi nas, spogląda za siebie, przybiera postawę
komedianta grającego rolę Oresta, i to lichego komedianta,
deklamuje greckie wiersze i patrzy, czy go podziwiamy. A my,
oczywiście, podziwiamy! I zamiast powiedzieć mu: >Idź spać,
błaźnie!<, nastrajamy się także na ton tragedii i bronimy
wielkiego artysty od Furyj. Na Kastora! Musiało cię dojść
przynajmniej to, że wystąpił już publicznie w Neapolis. Spędzono
wszystkich greckich drapichrustów z Neapolis i miast okolicznych,
którzy napełnili arenę tak nieprzyjemnymi wyziewami czosnku i
potu, iż dziękowałem bogom, że zamiast siedzieć w pierwszych
rzędach między augustianami, byłem z Ahenobarbem za sceną. I
czy dasz wiarę, że się bał? Bał się naprawdę! Brał moją rękę i
przykładał ją sobie do serca, które biło rzeczywiście
przyśpieszonym tętnem. Oddech miał krótki, a w chwili gdy
trzeba było wychodzić, pobladł jak pergamim i czoło pokryło mu
się kroplami potu. A przecie wiedział, że po wszystkich rzędach
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
204
siedzą gotowi pretorianie, zbrojni w kije, którymi w razie
potrzeby mieli podniecać zapał. Ale potrzeby nie było. Żadne
stado małp z okolic Kartaginy nie potrafi tak wyć, jak wyła owa
hołota. Mówię ci, że zapach czosnku dolatywał aż na scenę. Nero
zaś kłaniał się, przyciskał ręce do serca, posyłał od ust pocałunki
i płakał. Potem wpadł między nas, którzyśmy czekali za sceną,
jak spity, wołając: "Czymże są wszystkie tryumfy wobec tego
mego tryumfu?" A tam hołota ciągle jeszcze wyła i klaskała
wiedząc, że wyklaskuje sobie łaskę, dary, biesiadę; bilety
loteryjne i nowe widowisko z cezara-błazna. Ja im się nawet nie
dziwię, że klaskali, bo tego dotąd nie widziano. On zaś powtarzał
co chwila: "Oto, co są Grecy! Oto, co są Grecy!" I zdaje mi się, że
od tej chwili jego nienawiść do Rzymu wzmogła się jeszcze. Swoją
drogą do Rzymu wysłani zostali umyślni gońce z doniesieniem o
tryumfie, i spodziewamy się w tych dniach dziękczynień senatu.
Zaraz po pierwszym wystąpieniu Nerona zaszedł tu dziwny
przypadek. Oto teatr zawalił się nagle, ale wówczas, gdy ludzie
już byli wyszli, Byłem na miejscu wypadku i nie widziałem, by
wydobyto choć jednego trupa spod gruzów. Wielu, nawet między
Grekami, patrzy na to jak na gniew bogów za sponiewieranie
cesarskiej władzy, ale on, przeciwnie, twierdzi, iż to jest łaska
bogów, którzy mają w widocznej opiece jego śpiew i tych, którzy
go słuchają. Stąd ofiary po wszystkich świątyniach i wielkie
dziękczynienia, dla niego zaś nowa zachęta do podróży do Achai.
Przed kilku dniami mówił mi jednak, że boi się, co na ta powie
lud rzymski i czy się nie wzburzy, tak z miłości dla niego, jak z
obawy o rozdawnictwo zboża i igrzyska, które by go mogły w
razie dłuższej nieobecności cezara ominąć.
Jedziemy jednak do Benewentu oglądać szewckie przepychy, z
którymi się popisze Watyniusz, a stamtąd, pod opieką boskich
braci Heleny, do Grecji. Co do mnie zauważyłem jedną rzecz, że
gdy się jest między szalonymi, staje się także szalonym, a co
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
205
więcej, znajduje się pewien urok w szaleństwach. Grecja i podróż
w tysiąc cytr, jakiś tryumfalny pochód Bakcha, wśród
uwieńczonych w zieleń mirtową, w liście winogradu i w
wiciokrzew nimf i bachantek, wozy zaprzężone w tygrysy,
kwiaty, tyrsy, wieńce, okrzyki: evoe! muzyka, poezja i Hellada
klaszcząca, wszystko dobrze, ale my tu żywimy jeszcze śmielsze
zamysły. Chce nam się stworzyć jakieś wschodnie bajeczne
imperium; państwo palm, słońca, poezji i zmienionej w sen
rzeczywistości, i zmienionego w jedną, rozkosz życia. Chce nam
się zapomnieć o Rzymie, a wagę świata umieścić gdzieś między
Grecją, Azją i Egiptem, żyć życiem nie ludzi, ale bogów, nie znać,
co to powszedniość, błąkać się w złotych galerach pod cieniem
purpurowych żagli po Archipelagu, być Apollinem, Ozyrysem i
Baalem w jednej osobie, różowieć z zorzą, złocić się ze słońcem,