Później, w XIV wieku,
w powszechnym użyciu znalazły się również specjalne więzy, bicze, worki krę-
pujÄ…ce i wirujÄ…ce maszyny.
W zakresie prawnej sytuacji niepoczytalnych brak było jednolitości (Cieślak,
Spett, Wolter, 1977, s. 12). Zgodnie ze starszym prawem germańskim jeżeli
osoba obłąkana dopuściła się zabójstwa, skazywano ją na banicję. Z kolei edykt
longobardzki nie przewidywał dla takiej osoby żadnej kary, zezwalał jednak
pokrzywdzonemu bezkarnie ją zabić, sankcjonując tym samym legalny odwet
Według kodeksu islandzkiego choroba psychiczna - podniecenie szałowe -
nie pociągała za sobą niepoczytalności, była jednak okolicznością łagodzącą.
Stwierdzenie choroby psychicznej nie należało jednak do lekarza, lecz do świa-
dków. Chory mógł uwolnić się od odpowiedzialności przez wypłatę odszkodo-
wania rodzinie zamordowanego.
Jak piszą Cieślak, Spett i Wolter (op. cit.) do XIV w. choroba psychiczna na
ogół nie uwalniała od kary i tylko panujący mógł ułaskawić obłąkanego sprawcę.
Niekiedy jednak traktowano szaleństwo jako okoliczność łagodzącą (Anglia
w 2 poł. XIV w.). W późniejszym okresie miały również miejsce przypadki
bardziej humanitarnego podejścia do oskarżonych chorych psychicznie, kiedy
to uwalniano ich od odpowiedzialności karnej ze względu na ich chorobę.
Niestety w późnym średniowieczu zdarzały się również przypadki palenia na
stosie chorych psychicznie oskarżonych o czary. Przy czym w procesach o czary
nierzadko zwracano się do biegłych - lekarzy, aby wydali opinie co do stanu
zdrowia psychicznego oskarżonego (Bilikiewicz, Gallus, 1962, s.51).
Przez całe dziesięciolecia stosunek do chorób psychicznych i ludzi chorych
psychicznie nie ulegał żadnej zasadniczej poprawie. Ludzie tacy traktowani byli
jako margines społeczny, będąc przedmiotem pogardy i niezdrowej ciekawości.
Efektem takiego rozumowania był taki a nie inny sposób postępowania z chorymi.
Według Brzezińskiego (2000a, s. 79) tym, których uznano za nieszkodliwych
społecznie, pozwalano żyć na swobodzie. Pozostałych zamykano w więzieniach,
przytułkach i innych miejscach odosobnienia razem z pospolitymi przestępcami.
Twierdzono, że na skutek choroby postradali rozum, a tym samym stali się równi
zwierzętom i tak właśnie należy ich traktować. Jak zauważa Felder (1998, s. 104),
sądzono, że jedynym sposobem dotarcia do obłąkanych było stosowanie kar
fizycznych, tylko biciem można ich bowiem nakłonić do posłuszeństwa. Według
ówczesnych poglądów nie odczuwali oni ani zimna ani gorąca. Nie mieli też
poczucia wstydu, mogli więc chodzić nago.
Również w epoce renesansu nie zajmowano się przeżyciami chorych psy-
chicznie. Pomimo rozwoju nauk medycznych sytuacja chorych umysłowo nie
poprawiła się. Wprost przeciwnie. Jak podają Bilikiewicz i Gallus (1962, s.
14 Psychologia, psychiatria i prawo wobec...
43) wiek XVI i XVII to okres szczególnego nasilenia prześladowań czarownic,
których ofiarami nierzadko padali ludzie z zaburzeniami psychicznymi.
Ze względu na panujące w tamtym okresie przekonania choroba psychiczna
mogła uczynić z człowieka nią dotkniętego nie tyko grzesznika, ale i przestępcę.
W ówczesnych czasach przestępstwo nadal było bowiem grzechem, a grzech
przestępstwem. Człowiek oskarżony o czary był więc winien nie tylko wobec
państwa, ale i wobec Boga. Tym samym był podwójnie potępiony. Nieodłącznym
elementem winy była kara postrzegana jako pokuta. Chcąc umniejszyć winę
sprawcy, dręczono, torturowano jego ciało, tak aby przez cierpienie mógł odkupić
swój grzech i osiągnąć zbawienie.
Od końca XVII wieku rozwijała się nowoczesna nauka o poczytalności sprawcy1.
Jak podają Cieślak, Spett i Wolter (1977, s. 14), zgodnie z prawem niemieckim
szaleni i otępiali nie ponosili odpowiedzialności karnej. Jeżeli jednak czyn
został popełniony w okresie remisji choroby, karę orzekano, lecz jej nie wykony-
wano. Podobnie traktowano wariatów, szalonych i umysłowo chorych. Natomiast
melancholicy i osoby w depresji traktowani byli niejednolicie, przeważnie jednak
ich stan uważano za okoliczność zmniejszającą odpowiedzialność karną.
Stopniowo zaczęły powstawać w Europie pierwsze placówki dla umysłowo
chorych (Vallejo-Nagera, 2000, s. 35). Zakłady te przyjmowały jednak wyłącznie
spokojniejszych chorych i miały charakter wybitnie opiekuńczy, a nie leczniczy.